"Nie" dla linii wysokich napięć nad głowami
Zaostrza się protest mieszkańców zachodniego Mazowsza przeciw planom budowy linii 400 kV tuż obok ich domów. Dziś po raz pierwszy mieszkańcy Żyrardowa oraz takich gmin jak Wiskitki, Pniewy czy Mszczonów dotarli do Warszawy. Przed Ministerstwem Energii dali jasny sygnał, że nie godzą się na wielkie słupy między domami. Wskazują na zagrożenie życia i zdrowia.
Dziś protestowali przed ministerstwem, w sobotę w Żyrardowie. Mieszkańcy gminy Wiskitki i innych mazowieckich gmin nie chcą na swoich terenach kilkudziesięciometrowych słupów energetycznych. W sobotę postanowili zablokować nawet drogę.
- Jeżeli rząd nas zostawił, wojewoda, to musimy wziąć sprawy w swoje ręce - mówi uczestnik protestu w Żyrardowie.
- Jakbym chciał kupić sobie działkę pod linią wysokiego napięcia, to bym sobie kupił - mówi jeden z protestujących.
- Obawiamy się, że ceny działek spadną. Tego typu inwestycje burzą wszystko, łącznie z krajobrazem - dodaje inny.
Choć ostatecznej wersji przebiegu linii nie ma, wszyscy boją się, że słupy mogą stanąć obok ich domów. Nikt nie chce mieszkać w takim sąsiedztwie. Ludzie boją się o swoje zdrowie.
- Nie po to kupowaliśmy działki, budowaliśmy domy pod lasem, żeby teraz mieszkać pod drutami. Mamy obwodnicę i teraz to? Dlaczego mamy mieć i jedno, i drugie? - pyta uczestnik protestu.
- Chodzi również o ujęcia wody. Pod jeden słup potrzeba aż 100 ton betonu. To będzie zagrożenie dla wody, niech nam nie obiecują, że będzie woda święcona leciała, będzie zupełnie inaczej - mówi Piotr Izak, który protestuje przeciwko budowie.
- Żyrardów, po linii DK 50, przez gminę Mszczonów i Wiskitki... Wcześniej nigdy nie było takiej propozycji. Od poł roku mamy informację, że to jest plan społeczny, tylko pytamy się, kto jest tym społeczeństwem - mówi Wojciech Jasiński, prezydent Żyrardowa.
O tym, że inwestycja budowy linii wysokiego napięcia 400 kV budzi kontrowersje, mówiliśmy w ubiegłym roku. Wtedy protestowali mieszkańcy innych mazowieckich gmin: Żabiej Woli, Jaktorowa, Radziejowic.
- Co można robić pod słupami 400 tys. woltów? Położyć się i umrzeć! - mówiła wówczas jedna z protestujących kobiet.
Annie Kurzeli-Szybilskiej planowana linia wysokiego napięcia spędza sen z powiek. Słup ma zostać jej sąsiadem. Ma stanąć obok jej nowo wbudowanego domu.
- Linia jest umiejscowiona za ogrodzeniem. Pas ochronny 35 metrów wchodzi bezpośrednio na teren naszej działki - opowiada kobieta.
Gdzie ostatecznie staną słupy - nie wiadomo. Jedno jest pewne: to nie koniec protestów.*
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska, Ewa Duluk
akrajewska@polsat.com.pl