Niegodni lokalu socjalnego?

Siedmioosobowa rodzina Krawczyków z Gniewkowa koło Inowrocławia dostała od gminy długo wyczekiwany lokal, ale zanim zdążyła się wprowadzić, burmistrz cofnął decyzję. Twierdzi, że powodem był protest mieszkańców bloku. Sprawdziliśmy. Na pytanie, czy przeszkadzałaby im wielodzietna rodzina najczęściej odpowiadali: nie. Krawczykowie mieszkają u rodziców. W dwóch pokojach gnieździ się 10 osób. Lokal w bloku stoi pusty.

Monika Krawczyk i jej mąż wychowują 5 córek. Pan Andrzej pracuje w stolarni, a żona zajmuje się dziećmi.

- Mam pięcioro dzieci. Najstarsza ma chorobę psychiczną, ma 14 lat,  uczęszcza do 5 klasy, następna Natalka, 7 lat, Oliwia ma 6 lat, a najmłodsze są bliźniaki Zuzia i Lena 16 miesięcy teraz będą miały - opowiada Monika Krawczyk.

Od ponad 4 lat Krawczykowie czekają na przydział mieszkania od gminy. Pani Monika i jej rodzina na początku tego roku otrzymała dobrą wiadomość. Znalazło się mieszkanie. Niestety, przydział został cofnięty, bo mieszkańcy osiedla, gdzie miała przenieść  się rodzina, nie chcą jej.

- Burmistrz wysłał pismo, że lokatorzy się nie zgodzili. Poszliśmy tam z żoną zapytać i nikt nic nie wiedział - mówi Andrzej Krawczyk, ojciec dziewczynek.

- Wspólnota mieszkaniowa nie wyraziła zgody, żeby tam zamieszkali, bo uznała, że skoro to jest 5 dzieci, to jest  to rodzina patologiczna. Do dziś to mieszkanie stoi puste - opowiada Barbara Augustyniak, babcia dziewczynek.

- Nie mogę powiedzieć, czego dotyczył protest. Dotyczy to sfery bardzo delikatnej i proszę nie oczekiwać tego ode mnie. Wspólnota, mieszkańcy, którzy troszczą się o ten blok, bo został wyremontowany, podnoszą taki argument, że każda inna rodzina, tylko nie ta - stwierdził Adam Roszak, burmistrz Gniewkowa.

Pan Burmistrz nie chciał powiedzieć, dlaczego sąsiedzi nie zgodzili się na wprowadzenie się wielodzietnej rodziny. Krążą jedynie plotki. Zapytaliśmy mieszkańców o protest.

- Ja nie podpisywałam, to mąż, ale nawet nie wiedział, co podpisuje. Słyszałam, że rodzina jest konfliktowa, ale nie chcę się wypowiadać, bo jej nie znam. Mi to bez różnicy, kto tu będzie mieszkał - powiedziała jedna z mieszkanek.

- Ja takimi rzeczami już się nie interesuję. Nic nie podpisywałam - oświadczyła inna. 

- Ja nie miałabym nic przeciwko, tylko że my mamy jedną taką rodzinę, że drugiej takiej byśmy nie chcieli - dodała kolejna.

Do zeszłego tygodnia rodzina Krawczyków mieszkała w zrujnowanej kamienicy. Właściciel zaczął jej remont. Rodzice z 5 dzieci musieli się wyprowadzić. Zamieszkaliby na ulicy, gdyby nie mama pani Moniki. Teraz w dwupokojowym mieszkaniu żyje 10 osób. Burmistrz obiecał, że znajdzie inne mieszkanie dla Krawczyków. Kiedy to się stanie - nie wiadomo.

- Miałam już różne myśli samobójcze, bo nie mogę dać dzieciom porządnych warunków. Gdzie pójdziemy, to coś zawsze się dzieje - rozpacza pani Monika.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl