Koszmarny sąsiad: mieszkanie pełne butelek z moczem!

Horror mieszkańców jednej z kamienic w Nowogrodzie Bobrzańskim. Od czterech lat skazani są na życie w smrodzie, jaki wydobywa się z mieszkania jednego z lokatorów. Pan Władysław jest alkoholikiem. Nie ma pracy i nie opłaca rachunków, dlatego odcięto mu media. Od tego czasu mężczyzna oddaje mocz do butelek, które gromadzi w mieszkaniu.

Fragment rozmowy z uciążliwym lokatorem:

Reporter: W pańskim mieszkaniu stoi pełno butelek z moczem, to musi pachnieć…
Lokator: Ale są zakręcone!
- Ale jest ich tyle, że to nie przynosi efektu, zapach jest potworny na całej klatce schodowej.
- No to jak? Przez ten… wyjdzie?!
- No, wychodzi niestety…  

Mieszkańcy jednej z kamienic w Nowogrodzie Bobrzańskim, od czterech lat zmagają się z bardzo nieprzyjemnym problemem. Jednym z lokatorów w ich kamienicy jest alkoholik – pan Władysław.

- Śmierdzi na korytarzu. Sąsiad brudzi, wychodzi, sika albo smarka i pluje. Pijany przychodzi, drze się. Dzieci się boją – mówi Magdalena Mijalska, sąsiadka pana Władysława.

Pan Władysław winą za swój los obarcza innych:

Reporter: Podobno straszny bałagan w pańskim mieszkaniu?
Uciążliwy lokator: No i dobrze.
- Ale przecież to sąsiadom przeszkadza?
- Jak przeszkadza?
- No, butelki stoją z…
- Stoją butelki, tak. Jak wszystko pozabierali, kible, prąd, to musi to gdzieś stać. 
- Bo jak pan nie płaci…
- Trzeba dać pracę.
- Nie pracuje pan?
- Nie.
- Ale pije pan?
- No, ktoś musi.

Zrozpaczeni sąsiedzi pana Władysława zwracali się o pomoc do różnych instytucji. Od ponad czterech lat nikt nie potrafi skutecznie uwolnić ich od uciążliwego sąsiedztwa.

- On nie chce korzystać z naszej pomocy. Odmawia – mówi urzędniczka MOPS w Nowogrodzie Bobrzańskim.

Reporter: Na wasz wniosek można skierować go na przymusowe leczenie.
- Urzędnik: Jest taka opcja. Tylko wie pan, jak wygląda przymusowe leczenie. Tak naprawdę nawet postanowienie o przymusowym leczeniu nikogo nie zmusi do leczenia. Musi sam chcieć. Zostanie raz doprowadzony do szpitala, czy na leczenie ambulatoryjne i na tym się kończy.

- Słyszałem od pracownika, że z tym mężczyzną nie robiono nic, ponieważ nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności, za to że ten pan się powiesi.  Obiecałem mieszkańcom w zeszłym roku, że zrobię wszystko, żeby tego pana stamtąd w inne miejsce przenieść do końca maja – powiedział nam Paweł Mierzwiak, burmistrz Nowogrodu Bobrzańskiego.

Mieszkańcy kamienicy powoli tracą nadzieję na rozwiązanie ich problemu. Urzędnicy wyznaczają kolejne terminy, a butelek w mieszkaniu pana Władysława wciąż przybywa.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl