Ukarali za swój błąd. Chcą zabrać pieniądze z programu "500 zł plus"

Matka samotnie wychowująca czworo dzieci ma zwrócić 20 tys. zł Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi. Po czterech latach wypłacania świadczeń na dzieci, urzędnicy dopatrzyli się, iż popełnili błąd i część pieniędzy wypłacać nie powinni. Cała odpowiedzialność spadła na Joannę Tarkę z Łodzi. W tej chwili kobieta utrzymuje rodzinę za 320 zł.

- To jest urząd, który ma pomagać rodzinie. Oni się zajmują tymi sprawami, a ja zostałam tam potraktowana jak śmieć – mówi Joanna Tarka.

 

W kamienicy na łódzkich Bałutach, w małym zagrzybionym mieszkaniu mieszka Joanna Tarka i jej czworo dzieci: 16-letnia Paulina, 9-letni Dawid, 8-letnia Karolina i 6-letnia Patrycja. Sytuacja rodziny jest bardzo trudna. Obecnie cały dochód samotnej matki to 320 zł alimentów na najstarszą córkę.

 

- Nasza mama jest dzielna, bo dużo się nami opiekuje. Nawet jak nie ma pieniędzy, to i tak nam coś kupi. Nie musimy nawet jej prosić – mówi 9-letni Dawid.

 

W 2010 roku po rozstaniu z ojcem Dawida, Karoliny i Patrycji pani Joanna złożyła wniosek o świadczenia rodzinne. Dostarczyła wszelkie potrzebne dokumenty i otrzymała pieniądze na każde dziecko. Co rok składała kolejne wnioski, które były rozpatrywane pozytywnie.

 

- Kiedy składałam kolejny wniosek o świadczenia rodzinne w 2015 roku okazało się, że nie mogę mieć świadczeń rodzinnych na Karolinę. Mam wstrzymane świadczenia na nią – opowiada pani Joanna.

 

Okazało się, że kobieta nigdy nie powinna otrzymać pieniędzy na jedną z córek. W akcie urodzenia dziewczynki widnieje były mąż pani Joanny, bo Karolina urodziła się w rok od ustania małżeństwa, ale jej ojcem jest mężczyzna, z którym pani Joanna związała się po rozstaniu z mężem.

 

- Okazało się, że ze względu na to, że nie miała zaprzeczenia ojcostwa, nie powinnam pobierać na nią świadczeń, bo tak jakby był ojciec i on powinien płacić alimenty – tłumaczy pani Joanna.

 

- Nie mogę tego wyjaśnić z pracownikiem, bo on już nie pracuje. Potem nastąpił „efekt domina“, kolejni urzędnicy nie przeanalizowali dokumentów, tylko postępowali analogicznie. Stąd powstały te nienależnie pobrane świadczenia. Pracownicy ponieśli konsekwencje z tego tytułu. Znacznie obniżono im premie – informuje Grzegorz Pilaszek, pełniący obowiązki dyrektora Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi.

 

Mimo że, jak przyznaje dyrektor Centrum Świadczeń Socjalnych, pani Joanna niesłusznie dostawała pieniądze z winy urzędników, to właśnie ona ma ponieść bardzo dotkliwe konsekwencje tej sytuacji. Nakazano jej bowiem zwrot 15 tys. zł nienależnie pobranych świadczeń i 5 tys. zł odsetek.

 

- W tym momencie to oznacza, że moje dzieci będą żyły w ubóstwie – rozpacza Joanna Tarka.

 

Od listopada ubiegłego roku pani Joannie na poczet długu zajmowane jest cale świadczenie rodzinne - ponad 500 złotych. Kobieta miała nadzieję, że urzędnicy zrozumieją jej trudną sytuację i umorzą chociaż część należności. Niestety, dostała decyzję odmowną.

 

- Taka jest decyzja dyrektora. Uważa on, że to pieniądze publiczne – usłyszała Joanna Tarka w Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi.

 

- Żeby mi znieśli to zadłużenie, musiałaby nastąpić jakaś klęska żywiołowa. To jest śmieszne, żyjemny w trudnych warunkach,
rano się budzę i zastanawiam czy mam na chleb. To jest dla mnie to klęska, nie mogę zapewnić swoim dzieciom godnych warunków do życia – mówi pani Joanna.

 

W dodatku urzędnicy z Centrum Świadczeń Socjalnych grożą pani Joannie, że na poczet należności zajmą jej całe świadczenie z rządowego programu "Rodzina 500 plus", czyli w jej przypadku 2000 zł miesięcznie. Dla samotnej bezrobotnej matki czworga dzieci to dramat.

 

- Świadczenie "500 plus" jest wolne od jakichkolwiek zajęć, w tym egzekucji komorniczych i nie powinno być zajmowane – twierdzi Agnieszka Łukomska-Dulaj, kierownik Wydziału Polityki Spolecznej w Urzędzie Wojewódzkim w  Łodzi.

 

- Jeśli pani nie złoży podania o rozłożenie na raty, to potrącenia (z programu "500 plus")  będą dokonywane – mówi Grzegorz Pilaszek, pełniący obowiązki dyrektora Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi.

 

Reporter: Ale my wracamy z Urzędu Wojewódzkiego i mamy informacje, że nie macie do tego prawa.
Grzegorz Pilaszek: To proszę wrócić do Urzędu Wojewódzkiego, niech sobie poczytają ustawę o "500 plus".

W mailu przesłanym do naszej redakcji Ministerstwo Pracy Rodziny i Polityki Społecznej potwierdza, że świadczenie 500 plus nie podlega żadnym zajęciom. Ale łodzcy urzędnicy są nieugięci. Tymczasem pani Joanna i jej dzieci za dwa miesiące mogą znaleźć się na ulicy.

 

- Mieszkanie jest zadłużone, właścicieleka dzwoniła, że mam dwa miesiące, żeby znaleźć sobie lokal – mówi Joanna Tarka.*

 

* skrót materiału

 

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl