Studnia ogrodzona siatką - czyli wojna sąsiadów o ziemię
Mirosław Iwan z Leśnych Chałup koło Ostrowca Świętokrzyskiego dowozi wodę ze sklepu, bo sąsiad zagrodził mu dostęp do stojącej niedaleko domu studni. Mężczyźni od dawna są skonfliktowani o ziemię. Dlatego Michał I. nie wahał się ani sekundy, gdy po ostatnich pomiarach geodetów okazało się, że może uprzykrzyć życie rodzinie Iwanów.
Mirosław Iwan wraz z 86-letnią matką, żoną i dziećmi mieszka w jednym pokoju z kuchnią w starym domu. Bez toalety i bieżącej wody.
- Studnia jest moja, ma moim terenie, ale nie mam jak się do niej dostać - mówi pan Mirosław.
Konflikt zaczął się wiosną tego roku. Wówczas dokonano nowych pomiarów geodezyjnych. I okazało się, że działka, na której znajduje się studnia pana Mirosława, a także pole za nią nie mają dojazdu.
- Po pomiarach Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wyszło, że te działki nie mają dostępu do drogi publicznej. A wcześniej myśleliśmy, że to nasze - mówi Renata Mroczek, siostra pana Mirosława.
- Mamy z sąsiadami spór o drogę. Przez nasz teren chcieli zrobić sobie drogę - tłumaczy Dorota Iwan, żona pana Mirosława.
Reporter: Może gdyby pan się wtedy zgodził na ten przejazd, to tej sytuacji by nie było?
Mirosław Iwan: No, tak, ale on chce jeździć przez środek mojej działki. Ona wówczas przestanie istnieć, bo jest mała, ma 11 arów. Obok jest działka sąsiada i ma 3 hektary albo więcej, a oni chcą po mojej działce. A razem siedzą, goszczą się, wódkę piją i nie mogą się dogadać, aby jeden dał drugiemu drogę.
Teraz rolnik wodę do picia musi kupować w sklepie. Natomiast po wodę do napojenia bydła zmuszony jest codziennie jeździć traktorem prawie 5 kilometrów do innej miejscowości. Tam korzysta ze specjalnego hydrantu.
Rozmowa z Michałem I., sąsiadem, który zagrodził teren panu Mirosławowi:
Reporter: Dlaczego pan zagrodził teren?
Michał I.: Tam jest druga działka, następna. Też nie ma dojścia do niej. Oni zagrodzili, to ja zrobiłem na tej samej zasadzie.
Reporter: Pan ma dość duży teren, czy droga na działkę nie mogła przechodzić przez pana teren? Nie byłoby to sprawiedliwe?
Michał I.: A czy ja mam 100 hektarów? Czemu mam dawać ze swojego?
Sprawa trafiła do sądu. Pozew złożył zarówno sąsiad pana Mirosława, jak i on sam. Rozstrzygnięcia konfliktu szybko jednak nie będzie.
- Przed sądem toczy się postępowanie o ustanowienie drogi koniecznej. Strony wysłuchano, obecnie przeprowadzana jest opinia przez geodetę sądowego - informuje Monika Gądek-Tamborska z Sądu Okręgowego w Kielce.
Konflikt się zaostrza. Nawet wezwana na miejsce policja nic nie wskórała. Funkcjonariusze usiłowali przekonać sąsiada, który zagrodził teren, aby umożliwił rolnikowi i jego rodzinie korzystanie z własnej studni. Bezskutecznie.
Reporter: Naprawdę nie przejmuje się pan tymi dziećmi i staruszką?
Michał I.: Mną też się nikt nie przejmuje.
Reporter: Czy to przyzwoite?
Michał I.: Może i nie, ale ja się nie wycofam z tej decyzji. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Pan Mirosław twierdzi, że nigdy nie grodził przed innymi mieszkańcami tego terenu. Zabronił jedynie sąsiadowi przeprowadzać bydło przez środek swojej małej działki. Przy domu rolnika jest jeszcze jedna studnia, ale od lat woda z niej nie nadaje się do użytku. Pan Mirosław nie może liczyć też na pomoc gminy.
- Woda z tej studni jest żółta jak szambo, nie nadaje się do użytku nawet dla bydła. Jest wodociąg, ale nie stać mnie na podłączenie - twierdzi Mirosław Iwan.
- To nie jest działka gminna, więc sam musi dochodzić praw. Póki co nie ma takiej możliwości, nikt nie będzie sponsorował podłączenia jednej osobie, bo potem wszyscy by chcieli - tłumaczy Robert Czesny, sekretarz gminy Tarłów.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl