Kierował po alkoholu? Nie stawia się na rozprawy, jeździ bez prawa jazdy

Mieszkaniec Łomianek samochodem potrącił sąsiadkę. Tuż po zdarzeniu zamknął się w domu i, jak twierdzi, dopiero wtedy wypił alkohol. Po przyjeździe policji miał 0,8 promila. Proces w tej sprawie stoi w miejscu, bo pan Robert nie stawia się na rozprawy ze względu na zły stan zdrowia. Nie przeszkodził mu on jednak spacerować po ulicy w dniu rozprawy. Sąsiedzi nagrali go również, gdy wsiada do samochodu, mimo że ma zatrzymane prawo jazdy.

W czerwcu ubiegłego roku na jednej z ulic w Łomiankach koło Warszawy doszło do wypadku. Potrącona kobieta i kierowca auta są sąsiadami. A samo zdarzenie przedstawiają zupełnie inaczej.

- Chciałam wejść z bratanicą na chodnik, a sąsiad, cofając, uderzył mnie. Przypuszczam, że gdybym nie odepchnęła dziecka, skończyłoby się tragicznie. Złapałam się za klapę bagażnika i tak przejechaliśmy aż do połowy płotu moich sąsiadów – mówi Martyna Konopka, poszkodowana.

- Cofając, nagle usłyszałem uderzenie w karoserię samochodu. Nie wiem, jak to było. Zatrzymałem samochód i w tym momencie otworzyły się drzwi z obu stron i zaatakowali mnie sąsiedzi z naprzeciwka, z którymi mam konflikt od dawna – twierdzi pan Robert.

Mężczyzna wysiadł z samochodu i wrócił do swojego domu. Natomiast rodzina poszkodowanej wezwała policję.

- Złapałem za telefon, zadzwoniłem pod numer 112 i zaznaczyłem, że sąsiad może być pod wpływem alkoholu. Zrobiłem zdjęcie, na którym widać, jak sąsiad siedzi w samochodzie, drzwi ma zamknięte - jak gdyby nic się nie stało.

- Gdy przyjechała policja, padło pytanie, czy pił dzisiaj. Odpowiedział, że pił wczoraj – relacjonuje Martyna Konopka, poszkodowana.

- Wróciłem do domu i byłem tak zdenerwowany, że się napiłem alkoholu. Mam nadzieję, że sąd jest w stanie ustalić, kiedy to zrobiłem: czy to było przed zdarzeniem, czy po – mówi pan Robert.

- Wedle badań wykonanych przez policję zaraz po zatrzymaniu podejrzanego miał on około 0,8 promila alkoholu w organizmie – informuje Ewa Leszczyńska-Furtak z Sądu Okręgowego w Warszawie.

Sąd w trybie nakazowym skazał sąsiada państwa Konopków za spowodowanie zagrożenia na drodze. Kara to 500 zł grzywny. Sprawa karna za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu jest w toku.

- Uważam, że 500 zł to śmieszna kara. Nam zależy na tym, żeby nie jeździł, szczególnie jeżeli jest w stanie nietrzeźwości – mówi poszkodowana Martyna Konopka.

- W tej chwili toczy się proces o jazdę po alkoholu, ale nie ma w nim mowy, że ją potrącił, a w sprawie o potrącenie nie było mowy o tym, że jechał po alkoholu. To jest dla mnie absurdalne, jest to rozbite na dwie sprawy – dodaje Kamil Konopka, brat poszkodowanej.

- Cała historia jest próbą wykorzystania jakiegoś zdarzenia, jeszcze nie wiem jakiego, mam nadzieję, że sąd to ustali, do tego, żeby mnie zdyskredytować, zaszkodzić. Ci sąsiedzi są, moim zdaniem, chorzy z nienawiści – twierdzi Robert.

Sąsiadowi państwa Konopków zatrzymano też prawo jazdy. Ale jak dokumentują sami Konopkowie, sąsiad samochodem jeździ.

- Mamy nagranie, jak niewiele ponad 4 godziny po potrąceniu siostry i po tym jak się przyznał nam do tego, że pił, znowu wsiadł za kierownicę. Razem z tatą próbowaliśmy go zatrzymać do momentu przyjazdu policji – opowiada Kamil Konopka, brat poszkodowanej.

- Zdarzają się sytuacje, kiedy wsiadam za kółko, ale nie popełniam wtedy przestępstwa. Oczywiście za każdym razem, kiedy wsiadam do samochodu, sąsiedzi mnie śledzą, zawiadamiają policję, płacę mandat, ale nie popełniam przestępstwa, tylko wykroczenie – broni się pan Robert.

W toczącym się procesie miały się już odbyć dwie rozprawy. Na żadną jednak oskarżony się nie stawił. W dniu pierwszej rozprawy był w szpitalu. Gdy miała się odbyć druga, przedstawił zwolnienie lekarskie.  Jednak Konopkowie w dniu rozprawy sąsiada spotkali na ulicy.

- Wieczorem , po tej rozprawie, poczułem się troszkę lepiej i wyszedłem do bankomatu, żeby wyjąć pieniądze, bo mój syn potrzebował – tłumaczy pan Robert.

- To, co słyszymy w mediach, że pijani kierowcy są karani bardzo szybko, a to co my przeżywamy już od prawie roku, to tak jakby dwa różne prawa działały w naszym kraju – uważa Dorota Konopka, matka poszkodowanej Kamili Konopki.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl