Od 12 lat szukają zabójcy syna. Nagroda 100 tysięcy złotych!
Od 12 lat policja i najbliżsi Piotra Sikory poszukują jego zabójcy. Wówczas 21-letni Piotr kończył pracę na stacji benzynowej, która należała do jego ojca. Niestety robił to ostatni raz. Został brutalnie zamordowany. Mimo wielu śladów pozostawionych na miejscu, sprawca pozostaje na wolności.
Piotr Sikora miał 21 lat. Mieszkał w Przywidzu, małej miejscowości w pobliżu Gdańska. Pracował kilka kilometrów dalej, w Egiertowie, na stacji benzynowej, której ajentem był jego ojciec. Jest 2 listopada 2004 roku. Około godziny 20 Piotr zamykał stację. Zaraz potem miał wrócić do domu. Tego wieczoru wszystko dzieje się jednak zupełnie inaczej.
- Zadzwonił jego ojciec i zapytał, co się dzieje z Piotrem. Nie odbiera komórki, stacjonarnego, nigdy nie przyszłoby do głowy, żeby ktoś komuś mógł krzywdę zrobić – mówi Leon Lieban, wspólnik ojca zamordowanego Piotra.
- Wsiadłem w samochód i pojechałem na stację benzynową. Jak zobaczyłem, że samochód stoi, to już czułem, że coś jest nie tak. Ciało było częściowo w sieni, za tymi drzwiami – mówi Marian Sikora, ojciec zamordowanego Piotra.
- Jak otwierał drzwi, to dostał od razu z prawej strony. I potem tak długo bili go po głowie, aż go zamordowali - mówi Stanisława Sikora, matka zamordowanego Piotra.
Morderca zaatakował Piotra ciężkim narzędziem, prawdopodobnie młotkiem. Uderzał raz za razem. Niemal zmiażdżył mu głowę. Nie plądrował stacji. Zabrał tylko szufladę z kasy fiskalnej. W środku było niecałe 1200 złotych.
- Klucze do skarbca było widać w kasie. Tam było 6000 złotych – mówi Leon Lieban.
- Piotr zasunął kratę na drzwiach, z ustaleń na kasie fiskalnej wynikało, że o godzinie 20.12 sprzedał jakiejś osobie wodę mineralną za 1, 80 – mówi oficer operacyjny policji.
- Tutaj gdzieś był widziany jakiś samochód. Przodem stał tutaj, maska była otwarta. Tablice rejestracyjne były ręcznie napisane, na kartonie – mówi pan Marian.
- Jeden ze świadków przyjrzał się na tyle tej osobie, że udało się sporządzić jej portret pamięciowy – mówi Tatiana Paszkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Na miejscu zbrodni, morderca zostawił swoje odciski palców, ślady butów oraz DNA. Po zabójstwie uciekł w kierunku Gdyni. Kilka kilometrów dalej, w przydrożnym rowie porzucił zakrwawiony młotek i ogołoconą szufladę skradzioną z kasy. Potem zniknął. Za pomoc w jego odnalezieniu wyznaczono nagrodę w wysokości 100 tysięcy złotych. Sprawą zajmuje się też policyjne Archiwum X. Każdy kolejny dzień działa jednak na korzyść zabójcy. Niewykluczone więc, że oprawca Piotra nie odnajdzie się nigdy.
- Możemy tylko apelować do ewentualnych świadków, aby nie bali się i przekazali nam wszelkie informacje, jakie na temat sprawcy posiadają – mówi oficer operacyjny.
- Ten człowiek chodzi wśród nas! Ja tego nie mogę po prostu przeżyć – mówi pan Marian. *
*skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl