Rozkochał, obiecał małżeństwo, puścił z torbami

Marek Łepik poluje na ofiary na portalach randkowych. Twierdzi, że je kocha i marzy o założeniu rodziny. Dzwoni nawet po kilkanaście razy dziennie, ale nigdy się z nimi nie spotyka. Tłumaczy, że mieszka za granicą. Gdy ofiara wpadnie w sidła miłości, Łepik pod różnymi pretekstami wyłudza od niej pieniądze. Pani Monika z Warszawy straciła mieszkanie i 600 tys. zł. Oszust działa w najlepsze, mimo że od 5 lat poszukiwany jest listem gończym.

38-letnia pani Monika z Warszawy jest rozwódką, ma dwoje nastoletnich dzieci. Trzy lata temu na portalu randkowym poznała mężczyznę, który szybko ją w sobie rozkochał. Obiecywał małżeństwo i sielankową przyszłość. Pani Monika uwierzyła. Nie była jedyną ofiarą oszusta.

- Przesłał zdjęcie skradzione z internetu, przedstawiał się jako informatyk, który pracuje w Berlinie. Wartościami jego życia były dzieci i rodzina. Wykazywał, że jest osobą wierząca, co faktycznie mnie ujęło. Z jednej strony wspominał o pieniądzach, a z drugiej cały czas zapewniał, że mnie kocha. Przez 2,5 roku wysłał około 5 tys. SMS-ów – opowiada pani Monika.

- Do tej pory nie spotkało mnie, żeby ktoś w ciągu jednego dnia dzwonił po kilkanaście razy, kilkanaście SMS-ów wysyłał. Coraz bardziej wciągał mnie w swoje historie. Nie zdawałam sobie sprawy, że mnie osaczył, że byłam idealną osobą, którą można manipulować. Zaczął od 15 tys. zł – dodaje pani Małgorzata, od której oszust wyłudził 120 tys. zł.

Marek Łepik od 5 lat poszukiwany jest listem gończym za oszustwa. Nie wiadomo, ile jest ofiar. Pieniądze wyłudzał na spłatę rzekomo odziedziczonej w spadku kamienicy albo wmawiał, że trafił za bójkę do niemieckiego aresztu i potrzebuje na kaucję czy adwokata.

- Ja myślałam, że to jest ideał. Nie pił alkoholu, nie palił, słyszałam pięć razy dziennie, że jestem najukochańszą, że jestem tą, na którą czekał całe życie – opowiada oszukana pani Małgorzata.

Mieszkańcy osiedla w Gorzowie, na którym mieszka oszust, byli w szoku, gdy usłyszeli prawdę o jego działalności. Widzieli bardzo dostatnie życie rodziny Marka Łepika. Ich zdaniem jego żona wręcz obnosiła się z bogactwem. Prawdopodobnie w procederze brała także udział babcia oszusta.

- Jego żona wszystko ukrywała  Twierdziła, że jej mąż pracuje za granicą. Nie chciało nam się w to wierzyć.  To było za dużo pieniędzy. Nawet po jej ubraniach było widać, wszystko miała oryginalne, najlepszych firm. Obwieszona była złotem po trzy łańcuchy, połowa ręki w bransoletach, pierścionkach i co chwila było coś innego – mówi pani Alicja, mieszkanka osiedla, na którym mieszka oszust.

Marlena Ł. twierdzi, że nie wiedziała, czym zajmuje się jej mąż.

- Bardzo jest dużo zaniedbania w prowadzeniu sprawy przeciwko babci, która uważam współuczestniczyła, współdziałała w pełnym porozumieniu z Markiem Łepikiem – uważa pani Monika.

Oszust nigdy nie spotykał się z ze swoimi ofiarami. Wszystkie znajomości były tylko telefoniczne i internetowe. Mężczyzna prawdopodobnie wyłudził ponad milion złotych.

- Przechodził piwnicami, uciekał balkonami, ponieważ policja obstawiła tylko jedną stronę i go nie złapała. To jedna wielka porażka – ocenia pani Alicja, mieszkanka osiedla.

- On dalej grasuje. Mam tylko nadzieję, że żadna ofiara nie popełni samobójstwa. Najbardziej mnie boli, że zrobiła krzywdę dzieciakom. W żaden sposób nie będę w stanie tego odpracować – podsumowuje pani Monika.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl