Kamieniami w policję. „Odwet” za śmierć Igora Stachowiaka

Rodzina i bliscy 25-letniego Igora Stachowiaka żądają ukarania winnych jego śmierci. Są przekonani, że mężczyzna zmarł na skutek brutalnej interwencji policji. Ta odpiera zarzuty i zapewnia, że sprawa zostanie dokładnie zbadana. Stachowiak został zatrzymany wczesnym rankiem we Wrocławiu. Miał stawiać opór, dlatego użyto paralizatora. Wydarzenia na komendzie pozostają tajemnicą. Rodzina zmarłego twierdzi, że na jego ciele widać było ślady pobicia.

Wczesnym rankiem 15 maja na wrocławskim rynku doszło do incydentu. Policjanci próbowali wylegitymować 25-letniego Igora Stachowiaka. Zdaniem funkcjonariuszy, mężczyzna w pewnym momencie zaczął zachowywać się agresywnie.

- O godzinie 6 rano szłam do pracy i akurat widziałam tego chłopaczka, jak stał przy ławce. Rzucał się w oczy: miał pomarańczowy sweterek. Nikogo dookoła w rynku nie było. Ręce miał w kieszeni, nie wyglądał na pijanego. Po chwili patrzę, już są dwa radiowozy, chłopak siedzi na ławce, opróżnia coś z kieszeni – opowiada świadek zdarzenia.  

– Policjanci podjęli w niedzielę w centrum miasta interwencję wobec mężczyzny. Podczas niej zabezpieczono substancję niewiadomego pochodzenia. Mężczyzna nie chciał przedstawić swoich danych personalnych. Kiedy usłyszał, że będzie przewieziony na komisariat, wpadł w szał – mówi Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

- Otwieram drzwi, wychodzę, a on już leży na brzuchu, próbowali go skuć wtedy w kajdanki. Chłopak krzyczał, błagał o pomoc. Tak jakby kompletnie nie miał pojęcia, co się dzieje. Nigdy nie słyszałam tak przeraźliwego krzyku: ludzie, pomóżcie! Pomocy! – mówi świadek zdarzenia.

Interweniujący policjanci, nie mogąc sobie poradzić z Igorem Stachowiakiem, użyli paralizatora, a następnie przewieźli mężczyznę do komisariatu policji Wrocław-Stare Miasto.

- Przyjechała do mnie w niedzielę policja. Czterech funkcjonariuszy powiadomiło mnie, że syn jest na komendzie, że nie żyje. Policjanci sugerowali, że była rzekomo jakaś bójka. W pierwszej wersji mówili, że jest to na komisariacie wszystko nagrane, że będziemy mogli zerknąć na te nagrania. Udaliśmy się na komisariat. Tam już nam nie chciano okazać ciała. Utrudniano nam to ewidentnie – opowiada Maciej Stachowiak, ojciec Igora Stachowiaka.

- Najpierw powiedzieli, że podczas szamotaniny po prostu upadł na ziemię. Druga wersja to była taka, już na komisariacie, że kiedy go razili prądem, jego serce nie wytrzymało. I powiedzieli, że podobno miał wadę serca, co nie jest prawdą, bo był sportowcem, codziennie chodził na siłownię – dodaje Iwo Stachowiak, brat zmarłego 25-latka.

Przyjaciółka Igora pokazała nam zdjęcie wykonane po jego śmierci. - Straszne! To jest porażenie paralizatorem, proszę państwa? To jest obezwładnienie człowieka? Nie, to jest morderstwo z rąk policjantów, którzy prezentują godło na czole – powiedziała.

- W toku sekcji stwierdzono obrażenia zewnętrzne. Jednakże co do daty ich powstania i przyczyny oraz tego, czy te obrażenia miały związek ze zgonem, będzie mógł się wypowiedzieć biegły po dodatkowych badaniach – informuje Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Sekcja zwłok Igora Stachowiaka nie przyniosła odpowiedzi na pytanie o przyczynę śmierci. Prokuratura prowadzi śledztwo, a rodzina i przyjaciele domagają się ukarania winnych.

- Kiedy go zobaczyłem, widziałem ewidentnie pobitego, młodego człowieka. Nie wyglądał w ten sposób, jak wychodził na miasto – mówi o synu Maciej Stachowiak.

Od poniedziałku, każdego wieczora przed komisariatem policji Wrocław-Stare Miasto zbierają się ludzie oburzeni śmiercią Igora Stachowiaka. We wtorek i w środę doszło tam do zamieszek.

- Policja musi wiedzieć, że nie jest ponad prawem. A chyba tak się czuje od jakiegoś czasu – powiedziała przyjaciółka Igora Stachowiaka. A jago brat, Iwo dodał - Tu każdy wie, jaki był Igor i nikt nie odpuści tego – stwierdził.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl