Urzędniczy absurd - 125 tys. zł za bramę!

Zaczęło się od sąsiedzkiego sporu, skończyło decyzją o rozbiórce. Ryszard Dziadosz albo zapłaci 125 tys. zł albo będzie musiał pozbyć się drewnianej bramy przy swoim zabytkowym wiatraku we wsi Męćmierz koło Kazimierza Dolnego. Powód? Wspornik bramy znajdował się na działce sąsiada pana Ryszarda. Ten powiadamiając nadzór budowalny, wprawił w ruch urzędniczą machinę, której nie sposób zatrzymać.

Zbita z żerdzi brama miała informować turystów o historii zabytkowego wiatraka, a zamiast tego przysporzyła Ryszardowi Dziadoszowi ogromnych problemów. W stylu nawiązywała do wiatraka z 1911r., który także należy do pana Ryszarda i udostępniany jest turystom za darmo do zwiedzania. Jak twierdzi mężczyzna, budowę bramy konsultował z urzędnikami. Niestety, nie na piśmie.

- Przed postawieniem bramy powiadomiłem o tym wydział architektury. Oznajmili mi, że stawiam ją na swojej działce i oni traktują ją jako małą architekturę, a jako mała architektura nie potrzeba żadnych uzgodnień. Usłyszałem, że nawet jeśli bym się zwrócił z pismem, z projektem w tej sprawie, to i tak mi nie odpowiedzą na to pismo, ponieważ takiej potrzeby nie widzieli – mówi Ryszard Dziadosz.

Niestety, pan Ryszard pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów i wspornik od drewnianej bramy zamocował na działce sąsiada. Sąsiad powiadomił nadzór budowlany. I choć sporna belka została usunięta, prawdziwe problemy dopiero się zaczęły.

- Przesłano pismo, cały szereg wskazań, uzgodnień z władzami, z konserwatorem zabytków, z miejscowym burmistrzem. Dostałem do zapłacenia 2500 zł tzw. legalizacji – opowiada pan Ryszard.

85-letni mężczyzna od decyzji się odwołał. Kolejni inspektorzy stwierdzili, że brama to według nich już nie obiekt tzw. małej architektury, ale budowla, której legalizacja jest dużo droższa. Teraz pan Ryszard powinien zapłacić  125 tys. zł.

- Wszyscy urzędnicy, którzy tutaj składali wizytę, robili na mnie zupełnie pozytywne wrażenie. Wydawało mi się, że rozumieją tę sytuację, moją krzywdę. Wiedzieli, że staram się udostępniać turystom to piękne miejsce, a ostatecznie pisma zawierały inną decyzję, inne informacje, dla mnie wyjątkowo niekorzystne – opowiada pan Ryszard. 

- Na początku miał opłatę 2,5 tys. zł, ale postanowił skorzystać ze swoich praw i odwoływać się. A my nie mamy żadnej gwarancji, co przyniesie tryb odwoławczy. Te 125 tys. zł to opłata, która jest ustawowo naliczana – tłumaczy Elżbieta Dudzińska, powiatowy inspektor nadzoru budowalnego w Puławach.

Decyzja urzędników nadzoru budowalnego jest dziś ostateczna - pan Ryszard nie odwołał się od propozycji zapłacenia opłaty legalizacyjnej. Teraz pozostało mu już jedynie rozebranie drewnianej bramy.

- Jedni inspektorzy patrzą na obiekt i mówią, że to jest obiekt małej architektury, przychodzą inni i nagle stwierdzają, że to jest budowla. I mają do tego prawo. Mają prawo do poprawienia tego, co powiedziała pierwsza instancja. Być może gdyby jeszcze trzeci ktoś na to spojrzał, to miałby jeszcze inne skojarzenia - komentuje Elżbieta Dudzińska, powiatowy inspektor nadzoru budowalnego w Puławach.

Wiatrak kupiony i sprowadzony przez Ryszarda Dziadosza w połowie lat osiemdziesiątych do Kazimierza Dolnego na stałe wpisał się w krajobraz tego miejsca. Pan Ryszard od lat za darmo udostępnia obiekt turystom. Tym razem sam potrzebuje pomocy. Poprosiliśmy o nią burmistrza Kazimierza Dolnego. Również lubelski konserwator zabytków zadeklarował dobrą wolę.

- To jest fragment układu architektonicznego Kazimierza Dolnego i wsi Męćmierz, taka architektura tu pasuje. Gdyby zechciał dopełnić formalności, to konserwator nie stawiałby przeszkód w budowie takiej bramy – powiedział nam dr Dariusz Kopciowski, lubelski wojewódzki konserwator zabytków.

- Oczywiście pomogę. Jeżeli będzie trzeba, to użyjemy wszelkich wpływów, pomocy pracowników, żeby pana Ryszarda wesprzeć w tej sprawie – dodał Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego.*

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska
mslawinska@polsat.com.pl