Seks, zemsta i zabójstwo
Krystyna H. miesiącami wmawiała kochankowi, że jest bita i upokarzana przez konkubenta. Krzysztof G. uwierzył i ubiegłej zimy postanowił mu wymierzyć sprawiedliwość. Potrącił Andrzeja H. samochodem, zmasakrował kijem i porzucił rozebranego. Kiedy mężczyzna umierał z wyziębienia, G. spędzał noc w objęciach jego konkubiny. W czasie zbrodni wielokrotnie do niej dzwonił. Rodzina zmarłego podejrzewa, że to ona wszystko starannie zaplanowała.
- Ta historia to jest scenariusz na jakiś film akcji. Mamy tu zbrodnię, miłość, seks, zdradę, kryminał, natomiast w jakimś sensie, jest to też zbrodnia doskonała – mówi dr Iwona Zielinko, adwokat rodziny nieżyjącego pana Andrzeja.
Sulisław – niewielka wieś w pobliżu Kalisza. Życie płynie tam wolno. Znają się tu właściwie wszyscy. Od urodzenia mieszka tu też 56-letnia Krystyna H.
- Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Ja wiem, że jego rodzinie chodzi o to, żebym poszła siedzieć. Nic więcej. Ja Bogu ducha jestem winna, Andrzejowi zapewniłam wszystko, a jak się stało, tak się stało. Andrzej wyszedł z domu i nie wrócił – mówi Krystyna H., konkubina nieżyjącego pana Andrzeja.
- Ona wpadła w alkoholizm. Nawet dzieci potwierdziły w sądzie, że matka piła – twierdzi pani Bernarda, siostra nieżyjącego pana Andrzeja.
W 1980 roku pani Krystyna wyszła za mąż za Macieja H. W małżeństwie nie układało się dobrze. Po 9 latach doszło do rozwodu. Miejsce u boku pani Krystyny zajął wtedy brat pana Macieja – Andrzej H. Związek trwał ponad 20 lat.
- Kochałam go. Tęsknię za nim – mówi Krystyna H.
Reporter: To jeśli go pani kochała, to czemu postanowiła go pani zdradzić?
- Po prostu, szukałam takiej rozrywki, żeby wyjechać na chwilę z domu i od tego wszystkiego odpocząć.
W październiku 2014 r., w życiu pani Krystyny pojawił się kolejny mężczyzna: 56-letni Krzysztof G. Kobieta nawiązała z nim romans. Potajemnie spotykała się z nim pod nieobecność pana Andrzeja. Często opowiadała Krzysztofowi, jak bardzo jest nieszczęśliwa.
- Przez wiele miesięcy pracowała nad swoim kochankiem, wysyłając mu zdjęcia, na których ma siniaki. Nic nie wskazuje na to, żeby to był afekt, a wiele wskazuje na to, że to była zaplanowana zbrodnia – twierdzi dr Iwona Zielinko, adwokat rodziny nieżyjącego pana Andrzeja.
- Z tego, co zeznawał, wiemy, że cały czas mu wbijała do głowy, że Andrzej ją bije, że posiniaczona chodzi – mówi pani Bernarda, siostra nieżyjącego Andrzeja.
- Byłam prześladowana przez Andrzeja, byłam wyzywana od k…, szmaty i cały czas we mnie uwadzał. Byłam bita, szkłami cięta – mówi Krystyna H.
Reporter: I nigdy nie poszła pani na policję?
- Nigdy!
- Nie zgłasza pani tego na policję, za to mówi pani o tym swojemu nowemu partnerowi, kochankowi?
- No, mówiłam, jemu się tylko pożaliłam, jak całe życie byłam bita.
- Podobno się odgrażaliście we wsi, że zrobicie z nim porządek…
- Ja? W życiu, nie!
- A Krzysztof się odgrażał?
- Krzysztof przede mną zawsze mówił, że jak go dorwie, to go zabije.
- Sąd Okręgowy nie stwierdził znamion znęcania się pokrzywdzonego nad panią Krystyną – informuje Ewa Głowacka-Andler z Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Jest 21 lutego 2015 r. Krzysztof G. podjeżdża samochodem przed dom pani Krystyny. Około godziny 20 znienawidzony przez niego rywal wychodzi na zewnątrz i idzie w kierunku sklepu. Potem wszystko toczy się błyskawicznie.
- Miał slipki i skarpetki, nic więcej. Nie było śladów wleczenia. Tak wyglądało, jakby z bagażnika był wyrzucony w bruzdę i to wszystko. Z drogi go praktycznie nie było widać – opowiada Roman Bąk, znajomy nieżyjącego Andrzeja.
- Bardzo był pobity. Całą twarz miał zmasakrowaną, ślady na plecach, ręce, najgrubsze żebro było na pół pęknięte – mówi o bracie pani Barbara.
Ciało Andrzeja H. strażacy odnajdują dobę po zaginięciu. Mężczyzna ma zmasakrowaną twarz. Jest prawie nagi. Sekcja zwłok wykazuje, że zmarł z wyziębienia. Tego samego dnia policjanci docierają do Krzysztofa G.
- Zabójca tłumaczył, że jechał od strony Łąkocin, a kolega uciekał. Samochodem go potrącił, wyskoczył, wziął kij i go bił – mówi Dariusz Maciejewski, znajomy Krystyny i Andrzeja H, obecny podczas wizji lokalnej.
- On się przyznał, złożył wyjaśnienia. Zresztą były jeszcze inne dowody, w postaci krwi poszkodowanego w samochodzie oskarżonego. Został wywieziony na pole. I kiedy już stracił przytomność, to oskarżony zostawił go na tym polu. Wcześniej go rozebrał. Była to taka dalsza kara. Najpierw pobił, a potem jeszcze rozebrał – informuje Ewa Głowacka-Andler z Sądu Okręgowego w Kaliszu.
- Sam nie byłby w stanie tak perfekcyjnie całej zbrodni zaplanować. Przecież on nawet nie był stamtąd. Nie znał dobrze topografii tych okolic, więc ktoś mu musiał podpowiedzieć, gdzie zostawić to ciało, gdzie wyrzucić ubranie – uważa dr Iwona Zielinko, adwokat rodziny nieżyjącego pana Andrzeja.
- W bardzo drobiazgowym śledztwie nie znaleziono dowodów na to, aby ktoś w tej sprawie jeszcze miał swój udział – mówi Agata Kobiela-Kurczaba z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
We krwi pana Andrzeja wykryto alkohol i silne leki uspokajające. Były to leki przepisane dla… Krystyny H. Dalsze śledztwo wykazało, że podczas zabójstwa, Krzysztof G. kilkadziesiąt razy kontaktował się z nią telefonicznie. Po wszystkim pojechał do niej do domu i, jak zeznał... spędził z nią noc.
- Tylko godzinę był u mnie – twierdzi Krystyna H.
Reporter: I przez tę godzinę nie powiedział pani, co się stało?
- Nic mi nie powiedział! Gdybym wiedziała, pojechałabym go szukać.
- A te pani połączenia telefoniczne z Krzysztofem?
- No, dzwonił do mnie, nie?
- Dzwonił i o czym rozmawialiście?
- Co tam u mnie słychać, i to wszystko, nie?
- O pogodzie rozmawialiście? W momencie, kiedy on zabijał człowieka?
- A ja wiedziałam, że on zabijał człowieka? Ja nie wiedziałam!
- Sąd stwierdził, że oprócz faktu, że były te połączenia, nie może stwierdzić, jaki był wynik tych rozmów, o czym strony rozmawiały. I dlatego przyjął, że te połączenia nie mają wpływu na to, czy jest współdziałanie pani Krystyny w tym zdarzeniu, czy też nie – tłumaczy Ewa Głowacka-Andler z Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Kilka tygodni temu w sprawie zapadł wyrok. Krzysztof G. został skazany za zabójstwo na 12 lat więzienia. Pani Krystynie nie postawiono żadnych zarzutów. W procesie występowała jako świadek. Złożyła zeznania i spokojnie wróciła do domu.
Reporter: Zabójca działa dla pani Krystyny. Dzwoni do niej kilkadziesiąt razy podczas dokonywania zabójstwa. Po zabójstwie udaje się do niej, gdzie spędza upojną noc. Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć.
Agata Kobiela-Kurczaba z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim: Proszę pana, kolejny raz powtórzę, że to są pańskie dywagacje co do motywacji, okoliczności, co mogło być, a czego nie było.
- Ludzie zabiją psa i do więzienia idą siedzieć. My walczymy o sprawiedliwość, żeby wyszło na jaw, kto faktycznie w tej sprawie jest winny – mówi siostra zmarłego - Barbara.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl