Niewinna zabawa przerodziła się w dramat

Koszmarny wypadek w centrum rozrywki w Gdańsku. Kiedy dwie kobiety bawiły się z dziećmi pokonując tor przeszkód, zarwała się pod nimi platforma. Pani Monika i Stefania spadły z wysokości 3 metrów. Doznały licznych obrażeń, m.in. rąk i miednicy. Jedna z nich przez trzy miesiące nie wstawała z łóżka. Winnych tego zdarzenia brak. Odszkodowania również.

- Wchodząc tam, powierzając komuś zdrowie moje i mojego dziecka,  ufam, że to miejsce jest bezpieczne. W najśmielszych snach nie spodziewałam się, że nie wyjdę już normalnie, że przywiezie mnie po 3 tygodniach karetka – mówi Monika Bielawa, która spadła z platformy w parku zabaw.

16 maja ubiegłego roku Monika Bielawa i Stefania Krauze z mężami i 5-letnimi córkami wybrały się do parku zabaw Loopy’s World w Gdańsku. Nic nie zapowiadało, że za chwilę rozegrają się tak dramatyczne sceny.

- Trzeba było pomóc dziecku przejść przeszkodę. Zdążyłam zrobić krok do przodu i nagle jeden duży huk. Usłyszałam trzask, jakby się coś połamało. Czułam, że podłoga spod nóg gdzieś zniknęła – opowiada Monika Bielawa.

- Spojrzałam na koleżankę, która cierpiała z bólu, krzyczała, miała powykręcane dłonie. To było przerażające patrzeć na takie cierpienie – mówi Stefania Krauze.

Pani Monika i pani Stefania spadły z wysokości ponad 3 metrów na betonową podłogę. Z rozległymi obrażeniami i złamaniami trafiły do szpitala. Po wypadku pani Monika jeszcze przez 3 miesiące była przykuta do łóżka, a pani Stefania przeszła skomplikowaną operację biodra.

- Dwie ręce połamane, miednica, kość krzyżowa, kulszowa i wyłamanie panewki lewego biodra – wymienia obrażenia pani Monika. - Bardzo ciężko było mi zrezygnować z normalnego życia zawodowego, rodzinnego – dodaje.

- Poruszałam się o kulach przez pół roku. Na samym początku potrzebowałam stałej opieki kogoś dorosłego, bo sama bym sobie nie poradziła – opowiada pani Stefania.

Prezes Loopy’s World nie potrafił odpowiedzieć, jak mogło dojść do tego wypadku. Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz umorzyła śledztwo w sprawie tego zdarzenia, nie znajdując winnych. Po decyzji sądu sprawa jednak wróciła do prokuratury. Obecnie kobiety walczą o odszkodowanie.

Reporter: Czy te panie złamały jakikolwiek punkt regulaminu?
Mikołaj Jędrzejkowski, prezes zarządu Loopy’s World: Nie wydaje mi się, żeby złamały jakikolwiek punkt regulaminu, który wówczas mieliśmy.
- Czy według was wszystkie normy bezpieczeństwa zostały zachowane?
- Tak.
- To jak mogło dojść do tego zdarzenia?
- Nie potrafię pani odpowiedzieć na to pytanie. Traktujemy to jako nieszczęśliwy wypadek, który się zdarzył, bardzo nam przykro z tego powodu.
- Z tego, co wiem, waga tych osób nie przekraczała dopuszczalnego tonażu.
- Oczywiście, że nie. Eksperci stwierdzili, że wytrzymuje nie tylko to, co jest w normie, ale i dwa razy więcej.
- To dlaczego tutaj nie wytrzymało?
- Nie potrafię na to odpowiedzieć.
- Ubezpieczyciel nie poczuwa się do winy za to, co się stało i odmawia wypłaty jakiegokolwiek odszkodowania – mówi Stefania Krauze.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl