Urządził w domu rzeź. Właśnie wyszedł na wolność

Krzysztof W. ośmiokrotnie postrzelił szwagra , dwukrotnie teściową, a trzykrotnie żonę, która zasłoniła ciałem swojego ojca. Później zabarykadował się w domu i oddał ponad 600 strzałów do policji. To cud, że nikt nie zginął. Mężczyzna został skierowany na przymusowe leczenie psychiatryczne. Właśnie teraz, po pięciu i pół roku, odzyskał wolność. Jego ofiary boją się, że "dokończy dzieła".

28 sierpnia 2010 roku na osiedlu Boguszowice w Rybniku doszło do dramatycznych wydarzeń. 39-letni Krzysztof W. usiłował zabić całą swoją rodzinę, a następnie otworzył ogień do przybyłych na miejsce policjantów.

- Przyszedł w stanie wskazującym. Najpierw u góry słyszałem kłopoty, córka się z nim kłóciła. Coś słyszałem o grillu. Mówił, że chce kolegów sprowadzić, bo na działkach pili – opowiada Jan Olszewski, były teść Krzysztofa W.

- Powiedziałam, że absolutnie nie wyrażam zgody na coś takiego, żeby mi w domu tak zwaną melinę urządzał. Wrócił z pokoju i zaczął strzelać do nas wszystkich – opowiada pani Iwona, była żona Krzysztofa W.

- Jeden strzał, drugi  i córka skoczyła między nim a mną i zasłoniła mnie – dodaje Jan Olszewski, były teść Krzysztofa W.

Szwagier Krzysztofa W. - Ireneusz Olszewski - chciał go obezwładnić, ale nie zdążył. Został ośmiokrotnie postrzelony. - Zdążył wyciągnąć drugą broń zza pazuchy. Chyba miał już przeładowaną, bo zaczął ładować do mnie z obydwu tych pistoletów i żem padł przed nim. I stanął nade mną i zaczął strzelać, jeszcze z nieprzyzwoitym epitetem: giń, ch..! – opowiada mężczyzna.

Zaraz potem Krzysztof W. uciekł na wyższe piętro domu. Stamtąd zaczął strzelać do przybyłych na miejsce policjantów i ekipy pogotowia ratunkowego. W domu oprócz dorosłych znajdowało się jeszcze dwoje dzieci państwa W. 12- i 16-letni chłopcy. Napastnik poddał się i został aresztowany dopiero w momencie, kiedy wskutek wymiany ognia, ranne zostało jedno z dzieci.

– Zostałam osobą niepełnosprawną. Przeleżałam dwa tygodnie w szpitalu, w ciężkim stanie. Później kolejna operacja, dwa lata rehabilitacji. Do dziś muszę być rehabilitowana. Mam niedowład prawej ręki – mówi pani Iwona, była żona Krzysztofa W.

- Było dość ciężko, dzięki Bogu człowiek przeżył, ale nie bez dalszych konsekwencji. Do dzisiejszego dnia mam pocisk, który we mnie tkwi  - mówi Ireneusz Olszewski, były szwagier Krzysztofa W.

Powołani przez prokuraturę biegli psychiatrzy stwierdzili, że Krzysztof W. jest niepoczytalny i w związku z tym nie może odpowiadać za swoje czyny. Jednak tydzień temu, po pięciu i pół roku leczenia, lekarze uznali, że mężczyzna jest już zdrowy i może wyjść na wolność. Udało nam się do niego dotrzeć.

- Żona to była jedyna taka, powiem szczerze, ofiara tej sytuacji. Ja do niej nic nie miał. Po prostu, miał z nią na pieńku, ale ja do niej nie strzelał. Zasłoniła własnego ojca i dostała te kule za niego. Tamtego to centralnie, tego szwagra, osiem kul, com w niego wpakował, to z premedytacją – mówi Krzysztof W.

- W naszym kodeksie karnym osoba, która jest chora psychicznie, nie ponosi winy. Ona nie ma zamiaru popełnienia przestępstwa i nie ponosi kary. To jest kwestia ciężkiej choroby, zdiagnozowanej w 2011 roku. To ona była powodem tych czynów, których dopuścił się Krzysztof W. – twierdzi  Agata Dybek-Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach

- Wiedziałem, co mi grozi. Prokurator mówił, że 15 lat co najmniej. Ja na tym źle nie wyszedł.
Teraz to tak wygląda, że to jest moje nieszczęście, że mam papiery wariackie, ale opinia publiczna inaczej na to patrzy: że wariat, że strzelał, że to zrobił psychicznie chory. Trochę to mi się nie podoba, ale dla mnie to jest lepsze, bo tak bym siedział – mówi Krzysztof W.

- Nie najlepiej między nami. Gdzieś to tkwi, że dokończy dzieła. Człowiek nie umie przewidzieć co, kiedy, i tak rozgląda się, patrzy za siebie – mówi Ireneusz Olszewski.

- Chciałam jakieś zabezpieczenie, zakaz zbliżania się do mnie. Sędzia mi odpowiedział, że jeżeli on podejdzie do  furtki i zacznie krzyczeć, że mnie zabije, to mogę wtedy wnioskować. Tylko, że wtedy to już będzie za późno – podsumowuje pani Iwona, była żona Krzysztofa W.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl