Dawała pracę w zamian za pożyczki

Kiedy biznesowe imperium Barbary O. zaczęło trząść się w posadach, ta postanowiła pociągnąć na dno również swoich pracowników. Kobieta miała 26 sklepów, głównie spożywczych, w Czerwionce Leszczynach na Śląsku. Kiedy w okolicy pojawiły się dyskonty, nie wytrzymała konkurencji. Dla „ratowania” interesu kazała pracownikom zaciągać kredyty w SKOK-u pod groźbą wyrzucenia z pracy. Rat, mimo zapewnień, nie spłacała. Według pokrzywdzonych wyłudziła w ten sposób 400 tys. zł.

Barbara O. miała wiele sklepów spożywczych, gdzie zatrudniała około 100 osób. W 2010 roku kupiła restaurację, która przynosiła straty. Szefowa postanowiła ratować się kredytami pracowników.

- Powiedziała, że mam jej podpisać pożyczkę. Jeżeli nie, zostanę zwolniona – opowiada nam Jolanta Kujawska, jedna z pracownic.

- Wiedziała, że nam zależy na pracy. W Czerwionce ciężko było i nadal jest o zatrudnienie – dodaje Elżbieta Jasińska.
Byli pracownicy twierdzą, że kobieta fałszowała zaświadczenia o zarobkach, by ci mogli zaciągnąć pożyczki w Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo – Kredytowej w Czerwionce Leszczynach. Barbara O., mimo że zobowiązała się spłacać kredyty swoich pracowników, nigdy tego nie zrobiła.

Monika Somer opowiada, że aby mogła zaciągnąć kredyt, Barbara O. „podwyższyła” jej zarobki z 845 do 3000 zł.

- Ja podpisałam kredyt na 65 tys. zł na siebie, a drugi żyrowałam innej osobie na 68 tys zł. To było w ten sposób, że poszłam do biura SKOK-u i podpisałam dokumenty – mówi Elżbieta Jasińska.

- Państwo O. zwrócili się do mnie o podżyrowanie pożyczki. Pan Marian zarabiał mniej jak 200 zł miesięcznie, bo był oficjalnie zatrudniony na 1/8 etatu. Natomiast pożyczkę uzyskał w kwocie 68 tys. złotych – opowiada Franciszek Wunderse, znajomy Barbary O.

- Nawet nie wiedziałam, ile tam tego będzie. Później wzięła mnie na drugi kredyt. Też groziła, że jeśli jej nie podpiszę, to mnie zwolni. Jak się okazało, po 2 latach mam do spłacenia 200 tys. zł – dodaje Sandra Kołakowska.

Byli pracownicy nie zostawiali pieniędzy dla siebie, wszystkie brała szefowa. Jak szacują, wyłudziła 400 tys. zł. Próbowaliśmy spotkać się z kobietą. Jej mąż poinformował nas, że Barbara O. rzekomo przebywa w zakładzie karnym.

- Wszystko pięknie fajnie funkcjonowało. A jak się zaczęło walić, to trzeba się było ratować. Pootwierali w Czerwionce masę sklepów (dyskontów – red.) i nie było szans się utrzymać. Byłem cały czas temu wszystkiemu przeciwny, a ona chciała ciągnąć dalej – powiedział mężczyzna.

Byli pracownicy Barbary O. podpisali ugody z bankiem, który rozłożył spłatę rat nawet na 25 lat. Kilkoro z nich posiada wyroki sądu w zawieszeniu, ponieważ były pracodawca nie wypłacał również pensji. Barbara O. nie wykazuje jednak dochodów, a majątek przepisała na syna. Sprawę kredytów bada prokuratura.

- Na chwilę obecną osób, które zawarły takie pożyczki, jest 15. Dokumentacja, która została przedstawiona przy zawarciu tych umów, rodzi wątpliwości. Biorąc pod uwagę to, że wszystkie pożyczki były zawierane w jednym podmiocie parabankowym, jakim jest SKOK Ziemi Rybnickiej, można uznać, że jakiś cień podejrzenia co do rzetelności weryfikacji dokumentacji pożyczkowej istnieje. Natomiast te okoliczności będą w toku śledztwa weryfikowane – informuje Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

- Niech to policja w końcu ostatecznie wyjaśni, zobaczymy, kto zawalił, na jakim etapie – powiedział przedstawiciel SKOK-u w Czerwionce Leszczynach*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl