Zmarła w szpitalu. Pięć godzin czekała na SOR-ze

Ewa Osmólska prawie pięć godzin wiła się z bólu czekając na oddziale ratunkowym szpitala miejskiego w Gdyni na badanie. Gdy się doczekała, było już za późno. Tuż po USG straciła przytomność i nigdy jej nie odzyskała. Okazało się, że miała sepsę. Sprawę wyjaśnia prokuratura.

- Umierała w męczarniach, na oczach całej rodziny, która była przy niej. Była największą radością mojego życia – mówi Włodzimierz Osmólski, mąż pani Ewy.

W środę 6 kwietnia rano 63-letnia Ewa Osmólska z Gdyni poczuła bardzo silny ból brzucha. Mieszkający z nią syn podał jej leki rozkurczowe. To jednak nie pomagało, dlatego wezwał pogotowie ratunkowe.

– Karetka dosyć szybko się zjawiła, bo w przeciągu 20 minut. Zapadła decyzja, żeby mamę wieźć do szpitala. Tam dostała zieloną opaskę – relacjonuje Karol Osmólski, syn pani Ewy.

Pani Ewa została zakwalifikowana do tzw. grupy „zielonej”. Oznacza to, że uznano ją za pacjentkę, której życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i która musi oczekiwać nawet kilka godzin na przyjęcie przez lekarza.

- Pacjent z zieloną opaską może oczekiwać do dwóch godzin. U nas czasami oczekuje dwie i pół, trzy – informuje Mirosław Ciechanowski, kierownik SOR szpitala miejskiego w Gdyni.

- Leżała na sali obserwacyjnej. Rozejrzałam się po pacjentach i nie poznałam jej. Była bardzo zmieniona, nieludzko blada i przede wszystkim cały czas wiła się w bólach. Próbowałam wejść, kogoś zapytać o nią, ale każdy mnie odganiał. Słyszałam: nie, proszę, nie teraz – wspomina Bożena Mikicka, siostra pani Ewy.

Dopiero po pięciu godzinach pani Ewa została przewieziona na badanie USG. Zaraz po nim straciła przytomność i już jej nie odzyskała.

– Wróciłam na salę, gdzie ona leżała. Siedziały takie dwie panie, roztrzęsione, mówiły: Boże, jak ona strasznie cierpiała. Lekarz zza biurka powiedział, że stan jest ciężki, że ona umiera. Spytałam, co się dzieje. Odpowiedział, że właściwie to nie wiedzą, co się dzieje - opowiada Bożena Mikicka, siostra pani Ewy.

Ewa Osmólska trafiła do szpitala o godzinie 12.45. Pierwsze badanie wykonano jej o 17.30. Umarła o godzinie 20.05. Jak wynika z dokumentacji medycznej, przed  godziną 17.30 nie podano jej żadnych leków przeciwbólowych. Szpital miejski w Gdyni odmówił komentarza, ponieważ - na wniosek rodziny - sprawę bada prokuratura.

- Od 12.45 do godziny 20.05 było mnóstwo czasu na to, żeby udzielić jej rzetelnej, profesjonalnej pomocy. Takiej pomocy jej nie udzielono – ocenia Włodzimierz Osmólski, mąż pani Ewy.

Jak źle trzeba się czuć, żeby otrzymać czerwoną opaskę, która przyspiesza przyjęcie do lekarza? Na szpitalnym oddziale ratunkowym szpitala spotkaliśmy mężczyznę, który otrzymał kolor czerwony, bo miał… podejrzenie zapalenie wyrostka.

- Tak naprawdę to do mnie jeszcze nie dociera. W domu nic nie zmieniam, kosmetyki leżą na miejscu, rzeczy żony też nie ruszam. Czekam, kiedy do mnie wróci. Wiem, że nie doczekam, ale cóż… - mówi pan Włodzimierz. *

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl