Nie mają życia przez pluskwy
Mieszkańcy bloku przy ulicy Klepackiej w Białymstoku od lat walczą z plagą pluskiew. Mimo wielokrotnych zgłoszeń do administratora budynku, którym jest urząd miasta, problem nadal istnieje i dosłownie spędza sen z powiek mieszkańców.
Budynki socjalne przy ulicy Klepackiej w Białymstoku opanowały pluskwy. Ten problem niełatwo rozwiązać. Trzy lata temu do jednego z lokali wprowadziła się pani Celina Kiszło razem z niepełnosprawnym mężem i czworgiem dzieci. Jak przyznaje, robactwo pojawiło się już na samym początku.
- Dzieci były pogryzione całe, nie wiedziałam, co to jest. Poszłam do lekarza. Dostałam maść, smarowałam osiem miesięcy. Gdybym nie robiła tego, to byłyby dziury - mówi Celina Kiszło, która ma w mieszkaniu pluskwy.
Pani Celina, podobnie jak inni lokatorzy, musi walczyć z pluskwami na własną rękę. To jednak nie pomaga na długo. Dlatego mieszkańcy zwrócili się do dyrektora Zarządu Mienia Komunalnego z prośbą o pomoc.
- Zaniosłam dyrektorowi pluskwy w słoiku , ale on mnie tylko wyśmiał - mówi pani Celina.
- Ten zarząd myśli, że tu są mieszkania socjalne, że mieszkają tu ludzie drugiej kategorii - mówi Grażyna Bajeńska, która ma w mieszkaniu pluskwy.
- Pisaliśmy apele, które są bez odpowiedzi. Sytuacja nawarstwia się – mówi Bogusław Koniuch ze Stowarzyszenia Miasto Mieszkańców.
Zarząd Mienia Komunalnego przeprowadził dezynfekcję tylko raz, w lipcu 2014 roku. To jednak niewiele dało. Lokatorzy dalej muszą oczyszczać mieszkania na własny koszt.
- Możemy zrobić dezynsekcję, ale lokatorzy muszą nam otworzyć drzwi. Ustawa o ochronie praw lokatorów pozwala nam na wejście, ale staramy się jednak dochodzić do pewnego konsensusu z mieszkańcami, a nie wchodzić na siłę - mówi Katarzyna Ramotowska z Urzędu Miasta w Białymstoku.
- Miasto mówi, że to prywatne mieszkania i do prywatnego nie może wejść. Miasto je wynajmuje – mówi Bogusław Koniuch ze Stowarzyszenia Miasto Mieszkańców.
- Pluskwy gromadzą się w łóżkach, tam gdzie ludzie śpią, dla nich pożywieniem jest ludzka krew – mówi pani Grażyna.
Po kolejnych apelach urząd miasta zlecił firmie, która administruje budynkami przy ulicy Klepackiej, przeprowadzanie doraźnych dezynsekcji. Zdaniem mieszkańców to mija się z celem.
- Raz w miesiącu przeprowadzamy dezynsekcje części wspólnych, gdzie te części są spryskiwane preparatem, który pomaga w zwalczaniu insektów - mówi Katarzyna Ramotowska z Urzędu Miasta w Białymstoku.
- Dopiero jak się pokazaliście, to dziś pierwszy raz widziałem faceta, który klatkę pryskał – mówi Andrzej Kucharowicz, który ma w mieszkaniu pluskwy. *
*skrót materiału
Reporter: Marcin Łukasik
mlukasik@polsat.com.pl