Grad wielkości kurzych jaj. Rolnicy bez odszkodowań

- Serce mi pęka, bo całe lato utrzymywaliśmy się z malin i rzepaku. Mieliśmy zajęcie i pieniądze dla dzieci. Teraz nie ma nic – mówi Ewa Flis, mieszkanka jednej z gmin w województwie lubelskim. 20 czerwca potężny grad zniszczył w okolicy uprawy kilkudziesięciu rolników. Tylko najzamożniejszych stać było na ubezpieczenie zbiorów. Ludzie są w dramatycznej sytuacji finansowej. Na pomoc państwa nie mają co liczyć.

Poszkodowani są rolnicy kilku gmin w województwie lubelskim. Burza zaskoczyła wszystkich. Spadający grad, jak twierdzą mieszkańcy, miał wielkość kurzych jajek.

- To była masakra, ciężko było otworzyć drzwi, a widoczność wynosiła pół metra. W życiu takiego czegoś nie widziałem – opowiada rolnik Rafał Szymański. Jak mówi, największe bryły gradu miały wielkość połowy ręki.

- U nas najstarsze osoby nie pamiętają takiego gradu. Był niekształtny, dlatego robił takie zniszczenia w uprawach i budynkach – dodaje rolnik Marcin Łukasik.

Rafał Szymański stracił uprawę rzepaku. Nie zbierze nic. Ewa Flis, która sama wychowuje dwoje dzieci, oprócz rzepaku, uprawę malin. Straty sięgają 100 procent.

- Z 20 hektarów rzepaku zostało mi 200 kg. Nie wiem, z czego będę żył, może wyjadę za granicę. Na razie trzeba to wszystko posprzątać, bo szkoda patrzeć – mówi o zniszczonej uprawie Mateusz Bakuta, sołtys wsi Mikulin.

- Z 70 hektarów zostały 4. Nie ma co więcej mówić. Nawet nie będzie na paliwo, żeby zebrać to, co zostało. Nie będę miał też za co obsiać pola – dodaje rolnik Jacek Bachuta.

Ubezpieczają swoje uprawy tylko nieliczni rolnicy, zazwyczaj ci, którzy mają dużo hektarów. Właściciele mniejszych areałów nie ubezpieczają upraw, bo jak twierdzą nie maję na to pieniędzy. Mariusz Bis ma dużo ziemi. Część upraw ubezpieczył. Mówi, że kosztowało go to 6,5 tys. zł.

- Żeby jeszcze wypłacali tyle, co obiecują. Jak chcą 60 zł za hektar, to jak ubezpieczę na 6 tys. zł i mam 90 procent strat, to niech mi wypłacą 5 tys. zł, a nie 3 tys. – dodaje  Mateusz Bakuta, sołtys wsi Mikulin .

Rolnicy chcieli ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Jednak według wojewody, straty są za małe. Na pomoc materialną mogą liczyć, ale tylko najbardziej poszkodowani i mniej zamożni.

- Mamy świeżą informację, że kolejne 370 tys. zł zostało przyznanych z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji dla gmin w województwie lubelskim. Pomocy będzie udzielała Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w formie kredytów preferencyjnych – poinformował Radosław Brzózka, rzecznik wojewody lubelskiego. 

- Na co mi kolejny kredyt? Mam już jeden. Wziąłem na nawóz pod rzepak, miałem po zbiorze oddać, ale nie mam teraz zbioru i nie mam za co oddać kredytu - mówi Rafał Szymański, rolnik.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl