KRUS wysyła do pracy na roli z… jedną ręką

KRUS odebrał rentę mężczyźnie, który ma sprawną tylko jedną rękę i nie jest w stanie samodzielnie prowadzić gospodarstwa rolnego. Franciszek Zabrocki miał wypadek podczas cięcia drzewa. Dostawał rentę przez półtora roku. Choć teraz grozi mu amputacja pociętej ręki, to lekarze orzecznicy KRUS uznali, że jego stan się… poprawił i świadczenie zabrali. Obecnie mężczyzna nie ma żadnych środków do życia.

57-letni Franciszek Zabrocki ze wsi Dunajki na Pomorzu miał poważny wypadek podczas cięcia drzewa trzy lata temu.

– Przecinałem na krajarce deskę na pół i odbiła. Zauważyłem, że mam palce przecięte. Tak jak straciłem przytomność, tak się obudziłem drugiego dnia po operacji. Lekarz powiedział, że ręka na razie będzie. Sami nie wiedzieli, co będzie – mówi pan Franciszek. Mężczyzna nie ma w dłoni czucia, nie może nią chwytać.

Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) uznała pana Franciszka za niezdolnego do pracy i przyznała mu rentę w wysokości 700 zł. Mężczyzna jednak otrzymywał pieniądze tylko przez rok. Kolejna komisja lekarska orzekła, że rany się zagoiły i pan Franciszek może wrócić do samodzielnej pracy w gospodarstwie.

- Dziwi mnie, że zarówno lekarze, którzy wydają orzeczenia dla KRUS, czy też biegli sądowi, którzy decydują o losie rolnika, nie mają pojęcia, że gospodarstwa nie można prowadzić jedną ręką. W takiej sytuacji znajduje się pan Franciszek, który rzekomo jest zdolny do pracy - opowiada Joanna Turzyńska, radna gminy Dziemiany.

- Odkąd zabrali mi rentę, co miałem, to wyprzedałem. Las wyciąłem. Nadleśnictwo mi dało tyle, że mogłem żyć – tłumaczy pan Franciszek.

- Ponieważ komisja lekarska nie uznała pana Zabrockiego za niezdolnego do pracy, jako urzędnicy nie mogliśmy wydać innej decyzji. Pan Zabrocki odwołał się od decyzji – mówi Dorota Strukiel z oddziału KRUS w Gdańsku.

Sprawa pana Franciszka trafiła do sądu, a jedyną pomocą, na jaką mógł liczyć, była renta rodziców, z którymi mieszka: 85-letniego ojca i 84-letniej matki – w sumie 1300 zł. Mężczyzna zwrócił się o pomoc od Ośrodka Pomocy Społecznej.

- Odmówiono mu renty, nie miał prawa do zasiłku chorobowego z KRUSU. Prosił gminę o pomoc, o 300 zł miesięcznie, na przeżycie – relacjonuje Joanna Turzyńska, radna gminy Dziemiany.

Ośrodek Pomocy Społecznej w Dziemianach wypłacał zasiłek (317 zł) tylko przez pół roku. Po tym okresie urzędnicy powiedzieli panu Franciszkowi, że gmina nie ma pieniędzy i nie dostanie od nich więcej pieniędzy. W tej chwili mężczyzna nie ma na utrzymanie nawet złotówki.

To fragment rozmowy w OPS w Dziemianach:

Urzędniczka: Ten pan nie jest bez źródeł utrzymania, ma gospodarstwo, ma dotacje.
Reporter: O czym pani mówi? Ten pan jest niepełnosprawny.
- No jak niepełnosprawny? Ma grupę, ale on gospodarstwo ma.
- No i co z tego? Widziała pani tego pana?
- Widziałam, bo on ciągle do nas przychodzi.
- Ostatnie orzeczenie medyczne w sprawie tego pana jest takie, że grozi mu amputacja ręki, czy pani to widziała?
- Ale nie doszło do amputacji ręki.
- Pani ma świadomość, że ten człowiek jest bez środków do życia? 
- Ale on ma co jeść…
- Czy to jest kryterium wynikające z ustawy o pomocy społecznej, że ktoś ma co jeść, bo ma gospodarstwo?
- No, ale ma.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl