Urzędowi detektywi. Najpierw „śledztwo”, później pieniądze z 500+

Matka pięciorga dzieci już ponad trzy miesiące walczy walczy o pieniądze z programu 500+. Miesięcznych przelewów nie ma, bo urzędnicy postanowili najpierw sprawdzić, gdzie jest jej były mąż i czy również nie wystąpił o świadczenie. Mężczyźnie zostały odebrane prawa rodzicielskie. Dzieci pani Gabrieli marzą o nowo urządzonym pokoju, z piętrowymi łóżkami i szafkami obok oraz biurkami.

Gabriela Kubina z mężem i pięciorgiem dzieci tworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Niestety, jej życie nie zawsze było pełne miłości. Były mąż, z którym ma troje dzieci, znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie.

- Nie pomagał mi przy dzieciach, tylko grał na komputerze. Nadużywał alkoholu, później zaczęły się awantury, krzyki, bicia, bo np. nie chciałam iść w nocy po alkohol. Jak bliźniaczki miały pół roku, to odeszłam od niego całkowicie – opowiada.

W drugim małżeństwie wszystko zaczęło się układać. Kiedy państwo Kubinowie dowiedzieli się, że mogą złożyć wniosek o przyznanie pieniędzy z programu 500+, bardzo się ucieszyli. Nie jest łatwo 7-osobowej rodzinie żyć z jednej pensji pana Andrzeja.

4 kwietnia tego roku pani Gabriela złożyła wniosek do Ośrodka Pomocy Społecznej w Sośnicowicach o przyznanie świadczenia. Niestety, mimo że minęły już ponad 3 miesiące, pieniądze nadal nie wpłynęły na jej konto. Problemem jest ustalenie, czy pierwszy mąż pani Gabrieli przebywa obecnie w Polsce, czy za granicą.

- W przypadku świadczeń rodzinnych krajem właściwym do wypłaty jest ten, w którym jest wykonywane zatrudnienie.  Kiedy strona składająca wniosek nie do końca wie, czy ten rodzic pracuje za granicą, to podlega to sprawdzeniu. Wtedy polski urząd kontaktuje się z instytucją zagraniczną – informuje Marietta Hełka z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Katowicach.

- Stwierdzili, że muszą poszukać byłego męża w Polsce, a jak nie tu, to za granicą, bo nie wiedzą, czy on też nie ubiegał się o ten zasiłek. Mimo że ma odebrane prawa rodzicielskie. Nie wiem, gdzie on jest, co robi, nie utrzymuję z nim kontaktu. Nie wiem, czy jest w Polsce, czy za granicą, nie wiem nawet, czy żyje – mówi pani Gabriela.

Już w maju tego roku Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej (ROPS) w Katowicach uznał, że w tej sprawie nie można ustalić, czy mają zastosowanie przepisy o koordynacji systemów zabezpieczeń. Czyli, że nie można zakładać, iż pierwszy mąż pobiera podobne świadczenie za granicą. Jednak dopiero podczas naszej wizyty w OPS okazało się, że po wielomiesięcznej walce pani Gabriela jeszcze w tym tygodniu może dostać pieniądze.

Reporter: Mieli państwo decyzję ROPS już przynajmniej miesiąc temu, że tu nie ma mowy o koordynacji systemów zabezpieczeń.
Urzędniczka OPS: Pani ma to pismo?
- Tak. Jest informacja, że brak możliwości stwierdzenia, czy w sprawie zachodzi koordynacja.
- W sprawie drugiego rodzica nie zachodzi koordynacja, dzisiaj mamy pisma, więc będziemy mogli wypłacać. Na pewno do końca tygodnia pani Gabriela dostanie pieniądze.
- Mamy już lipiec, państwo ustalali, wydawałoby się, oczywistą rzecz.
- Proszę panią, to nie jest do końca oczywista sprawa. To nie wynika z naszej złej woli, że nie chcieliśmy wypłacić tych pieniążków.

Przekazaliśmy tę radosną wiadomość pani Gabrieli. - Jestem szczęśliwa! Tyle walki, jeżdżenia od ośrodka w Sośnicowicach do ROPS w Katowicach i teraz… jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tyle odbijania się od drzwi do drzwi, a tu tylko państwo przyjechali i udało się – powiedziała.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl