„Ile jest warte życie szarego człowieka?’’

Kilka lat temu pokazaliśmy historię pana Andrzeja z Lubelszczyzny. W trakcie prac na polu został postrzelony przez uczestnika nielegalnych zawodów strzeleckich. Pocisk uszkodził rdzeń kręgowy pana Andrzeja i doprowadził do trwałego kalectwa. Organizatorzy zostali skazani wyrokami w zawieszeniu, bo sąd twierdzi, że nie są w stanie ustalić kto nacisnął na spust, mają także wypłacić łącznie 50 tysięcy złotych nawiązki.

To, że żyje to cud. Do końca swych dni będzie sparaliżowany. 57-letni Andrzej Kępski po 4 latach walki o ukaranie winnych swego stanu,  w sprawiedliwość już nie wierzy.


-  Powinien się jakoś poczuwać do odpowiedzialności. Jak zrobił krzywdę to niech poczuwa  się, żeby to wynagrodzić kalece - mówi Andrzej Kępski,  który został postrzelony.


-  Oni są bezkarni, mają pieniądze mogą się bronić, bronią się jak mogą, a nas zostawili z niczym -  mówi Urszula Kępska, żona pana Andrzeja.


Historię pana Andrzeja pokazaliśmy państwu 3 lata temu. Mężczyzna prowadził gospodarstwo pod Lublinem, z żoną wychowali dziewięcioro dzieci. 20 października 2012 jego świat się zawalił. 


-  Z kolegą pojechałem w pole maliny sadzić.  Nagle rzuciło mnie  w tym ciągniku do góry, na bok.  Przez drzwi mnie wyrzuciło – mówi pan Andrzej.


Sparaliżowany mężczyzna cudem przeżył. Kula przerwała rdzeń kręgowy. Okazało się, że niecały kilometr od pola pana Andrzeja, w dawnej kopalni piachu, Liga Obrony Kraju z podlubelskich Bełżyc zorganizowała ćwiczenia strzeleckie. Strzelali z ostrej broni. Po półtora roku śledztwa prokuratura postawiła organizatorom zarzuty: sprowadzenia niebezpieczeństwa zagrożenia życia i nieumyślnego spowodowania kalectwa pana Andrzeja. Sąd I instancji nie pozostawił na oskarżonych suchej nitki.


-  Sąd ustalił, iż do tych ćwiczeń doszło na terenie,  który nie był strzelnicą, nie spełniał podstawowych wymogów w zakresie bezpieczeństwa i zasad oddawania strzałów – mówi Piotr Morelowski z Sądu  Okręgowego w Lublinie.


Organizatorzy dostali kary w zawieszeniu i 150 000 złotych  nawiązki do zapłacenia panu Andrzejowi, ale się odwołali. Ku zdumieniu sparaliżowanego rolnika, sąd II instancji uznał jednak, że mimo że oskarżeni winni są narażenia rolnika na utratę życia, to nie ma związku przyczynowo-skutkowego między tym, że dali dzieciom ostrą broń a kalectwem pana Andrzeja!


-  Istota odpowiedzialności sprowadza się do tego, że nie zachowali ostrożności wymaganej w danych warunkach. Nie można  się zgodzić,  że mamy do czynienia z zamiarem ewentualnym,  tak jak przyjął sąd rejonowy – mówi Piotr Morelowski z  Sądu  Okręgowego  w Lublinie.


Dziś nie wiadomo, które dziecko strzelało, więc tym bardziej, który instruktor był za nie odpowiedzialny. A za złagodzeniem wyroku poszło też zmniejszenie nawiązki.  Ze 150 000 tysięcy na 30 tysięcy złotych  od jednego i 20 tysięcy  złotych od drugiego organizatora. Dla pana Andrzeja to dramat. Żyje z rodziną za 860 zł renty.


-   Było nawet  tak , że trzeba było pójść do apteki i prosić,  żeby poczekali  do renty. Trzeba kupić:  leki, pampersy, pieluchy,  cewnik . Jakby nie dzieci , to dziś nie byłoby nawet na chleb – mówi Urszula Kępska, żona pana Andrzeja.


-  Dla pana W.  to jest  pestka. W ciągu  dwóch miesięcy  ma więcej niż 30 tysięcy . Nadal pracuje jako dyrektor – mówi pan Andrzej.
Reporter:  Panie dyrektorze,  kiedyś się widzieliśmy. Wtedy pan rozmawiać nie chciał.


  -   Dzisiaj też nie rozmawiam na ten temat. Nie udzielam wywiadów – powiedział jeden ze skazanych organizatorów nielegalnych zawodów strzeleckich.


  - Tyle jest warte życie szarego człowieka, bo ten kto jest na stanowisku to jest poważany,  a my niczym -  mówi pani Urszula.*

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Irmina Brachacz – Przesmycka

 

ibrachacz@polsat.com.pl