Niewidoma kontra kamienicznik

Pani Natalia Zakrzewska od urodzenia jest niewidoma. Mieszka ze swoim ojcem i psem Sabą, który nie jest profesjonalnym psem przewodnikiem, ale idealnie sprawdza się w tej roli. Niestety, nowy właściciel kamienicy, w której mieszka pani Natalia, wydał zakaz trzymania zwierząt w budynku.

W jednym z bloków na łódzkich Bałutach mieszka 30-letnia pani Natalia z ojcem Andrzejem. Kobieta od urodzenia jest niewidoma. Po śmierci matki jej jedynym opiekunem jest ojciec.


- Córka  jest wcześniakiem, leżała w inkubatorze ponad pół roku, bo musiała oddychać przez maskę tlenową. Tlen wydostał się na zewnątrz, bo maska nie była szczelna. W tamtych latach wiadomo, jakie to były maski. I po prostu tlen zabił oczy – mówi Andrzej Zakrzewski, ojciec pani Natalii.


- Nie potrafię sobie wyobrazić, jak to jest oczami widzieć.  Widzę dotykiem - mówi niewidoma Natalia Zakrzewska.


Od 14 lat najlepszym przyjacielem pani Natalii jest pies Saba. Poza tym, że pies towarzyszy pani Natalii przez cały czas, kobieta traktuje go jak przewodnika . Bez niego nie rusza się z domu.


- Bidulka przybłąkała się do nas.  Jest moim najlepszym przyjacielem – mówi pani Natalia.


- Ten pies ją prowadzi nawet przez ulicę, jak samochody jadą, to on stanie -  mówi pan Andrzej.


Kilka miesięcy temu zmienił się właściciel domu, gdzie mieszkanie mają państwo Zakrzewscy. Mężczyzna przedstawił im nową umowę najmu. Poza znaczącym wzrostem czynszu, właściciel zaznaczył, że nie wyraża zgody na trzymanie w mieszkaniu zwierząt. Z zapisem tym nie może pogodzić się ani pani Natalia, ani jej ojciec.


-  Od 2016 roku zaczął się cyrk z tym panem, który jest tu właścicielem – mówi pan Andrzej.


-  Bez psa Natalia nie umie chodzić po ulicy. Pies ją prowadzi – mówi sąsiadka.


-  Cały regulamin, który ten pan przedstawił: że zakaz sprowadzania gości, zakaz trzymania zwierząt, w przypadku tej osoby niewidomej to wiadomo, o co chodzi, że pies przewodnik jest potrzebny. Ta pani bez tego psa się nigdzie nie rusza. To jest stałe nękanie i nacisk psychiczny, agresja w stronę lokatorów  - mówi Marcin Wawrzyńczak ze Społecznej Komisji Dialogu Obywatelskiego przy Urzędzie Miasta Łodzi.


Właściciel lokalu nie chciał się z nami spotkać. W rozmowie telefonicznej twierdził, że w aneksie do umowy jest mowa o tym, że do śmierci pies może mieszkać z Zakrzewskimi. Niestety z aneksu, który pokazał nam pan Andrzej, nic takiego nie wynika.


- W umowie nie ma zapisu o zwierzętach, a w ostatnim załączniku jest, że nie wyrażam zgody na psy, ale ze względu na zastany stan faktyczny tego jednego psa, wyrażam zgodę na trzymanie do końca jego życia. Konieczności spotkania też z panią nie widzę, bo szkoda czasu – mówi właściciel kamienicy.


 -  Daję słowo, że psa nie uśpię! – mówi pan Andrzej.*


*skrót materiału 


Reporterka; Dominika Grabowska


dgrabowska@polsat.com.pl