Święto młodzieży w Krakowie - było bezpiecznie

Nie tylko Polska, ale cały świat przez ostatnie dni żył Światowymi Dniami Młodzieży i wizytą papieża Franciszka w Polsce. Do Krakowa przyjechało około 2 milionów wiernych z całego świata. To wydarzenie było ogromnym wyznaniem dla polskich służb.

Do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży przyjechało około 2 milionów osób.  Nad bezpieczeństwem pielgrzymów i mieszkańców czuwało pod Wawelem dwanaście tysięcy policjantów, żandarmów, strażników granicznych i komandosów. W gotowości czekało ponad 300 karetek reanimacyjnych oraz 20 wojskowych.


- Jest to największe przedsięwzięcie zarówno pod względem logistycznym jak i organizacyjnym w Polsce – mówi Mariusz Ciarka  z  Komendy  Głównej  Policji.


Towarzyszyliśmy z naszymi kamerami policjantom podczas Światowych Dni Młodzieży. Już pierwszego dnia funkcjonariusze z Rzeszowa, którzy patrolowali okolice Wawelu, zauważyli samozwańczych ochroniarzy. Dwaj mężczyźni  nazwali się strażą obywatelską i z bronią gazową spacerowali po mieście. Członkowie straży obywatelskiej nie mieli pozwolenia na broń, dlatego została ona zarekwirowana i przekazana do ekspertyzy. Podczas Światowych Dni Młodzieży policja codziennie sprawdzała w Krakowie i Wieliczce po kilkanaście porzuconych bagaży.


- W każdym przypadku policja sprawdza, czy nie jest to materiał niebezpieczny. Takich kontroli było sporo. Nie możemy sobie pozwolić, żeby torbę przenieść. Za każdym razem dochodziło do rozpoznania minersko-pirotechnicznego - mówi Mariusz Ciarka  z  Komendy  Głównej  Policji.


W miejscach, gdzie znajdowały się największe skupiska osób, rozstawione zostały specjalne punkty kontrolne.  Policjanci i celnicy kontrolowali pielgrzymów z całego świata,  a ci przeważnie ze zrozumieniem i uśmiechem poddawali się rewizji.


- Sprawdzamy, czy pielgrzymi nie wnoszą na teren Błoń niebezpiecznych materiałów, które mogą zagrażać bezpieczeństwu – mówi Mariusz Dębski z  Izby Celnej w Białymstoku.


22-letnia studentka z Warszawy, kiedy zobaczyła ekipę telewizyjną w towarzystwie policjantów,  podeszła do nas i opowiedziała w jaki sposób została oszukana. Tydzień temu przyjechała do Krakowa zwerbowana do pomocy przy Światowych Dniach Młodzieży przez jedną ze stołecznych agencji pracy.


- Zostaliśmy przywiezieni jako służba informacyjna, dopiero na miejscu wyszło na jaw, że pracujemy dla ochrony.  Miałam sprawdzać teren, czy ktoś nie zostawił dziwnych rzeczy. Zagrożono nam, że jak wyjedziemy w piątek, to nie dostaniemy pieniędzy – mówi pani Kamila, która czuje się oszukana.
Do najbardziej niebezpiecznego zdarzenia doszło w piątek wieczorem. W ulicę koło Rynku Głównego, gdzie bawili się  pielgrzymi, wjechał pod prąd  52-letni mężczyzna. Kiedy policjanci usiłowali go zatrzymać,  ten potrącił jednego z nich i zaczął uciekać.


-  Jechaliśmy i widzę, że ktoś jedzie zygzakiem. Potrącił mnie, zatrzymał się, jak drugi radiowóz zajechał mu drogę - opowiada poszkodowany policjant.*

 

*skrót materiału


Reporter: Artur Borzęcki

 

aborzecki@polsat.com.pl