Pokochały, a zostały oszukane…

Pani Marta poznała Kamila T. przez Internet. Na początku myślała, że to jej książę z bajki. Niestety, bajka trwała, dopóki pani Marta brała kredyty. Jak okazało się, w ciągu pół roku straciła blisko 60 tysięcy złotych, a także dowiedziała się, że nie jest jedyną ,,wielką miłością” Kamila T.

28-letnia Marta mieszkająca w jednej z podwarszawskiej  miejscowości, poznała 33-letniego Kamila T. na jednym z popularnych portali randkowych. Podawał się za dyrektora jednej z telefonii. Szybko skracał dystans.


- Po dwóch, trzech dniach Kamil przywiózł część swoich rzeczy i mieszkaliśmy razem. Od samego początku powtarzał mi, że musi mieć pewność, że ja będę wobec niego lojalna – mówi pani Marta.


- Bywał u nas w domu, zrobił pozytywne wrażenie – mówi pan Leszek, ojciec pani Marty.


- Bardzo szybko zaczął pytać, jaki jest mój miesięczny dochód i chciał bardzo zobaczyć moją historię konta. Wzięłam dwie pożyczki: jedną na 15 tysięcy złotych, drugą na 5 tysięcy złotych i  siedem chwilówek – mówi pani Marta.


Kamil T. będąc w związku z Martą, w tym samym czasie zawarł bliską znajomość z 25-letnią Katarzyną. Kobiety mieszkały blisko siebie, ale nie wiedziały o sobie. Każda z nich była przekonana, że ukochany tylko ją darzy miłością, która zdarza się raz na milion.


- Nie wyobrażam sobie, jak Kamil mógł pogodzić to, że był ze mną i z Martą. Ja spędzałam z nim każdą wolna chwilę, on u mnie nocował, on u mnie mieszkał – mówi pani Katarzyna.


-  Od samego początku powtarzał, że ludzie są marionetkami i można nimi sterować – mówi pani Marta.


- Potrzebował na rachunki, potrzebował na ubrania, ale również te największe kwoty pożyczał na domniemane osoby – mówi Marek Kozłowski,  pełnomocnik pani Marty.


Kamil T. afiszował się znajomością z księdzem Wojciechem, który jest wikarym w jednej z małych  parafii pod Ostrołęką. Podkreślał ich bliską zażyłość. Taka znajomość miała podnosić jego wartość w oczach kobiet, a także ich rodzin.


- Zdarzało mu się mówić, w jakiej oni są bliskiej przyjaźni. Padały słowa w stylu: kocham cię mój przyjacielu. Czy ksiądz mógłby się przyjaźnić z jakąś złą osobą, która oszukuje dziewczyny bądź wyłudza od nich pieniądze? - mówi pani Katarzyna.


- Pieniądze, które miały być przekazane księdzu, to była kwota 7 tysięcy  złotych – mówi pani Marta.


- Poznałam księdza, nie wydaje mi się, żeby ksiądz potrzebował tych kilku tysięcy od Kamila -  mówi pani Katarzyna.


Pani Marta oddała sprawę do prokuratury. Zastanawiające jest postępowanie Kamila T. Mężczyzna przywoził swoje ofiary do rodzinnego domu, poznawał z rodzicami, starał się wytworzyć więź. Czy rodzice nie wiedzieli o jego sposobie na życie?


- Byliśmy tam raz czy dwa, ale dosyć długo, bo za pierwszym razem byliśmy tam około tygodnia – mówi pani Katarzyna.


- Mój syn jest dorosły, z nami nie mieszka, tylko jest zameldowany. Są dwie prawdy. Przyjeżdżały jakieś dziewczyny, ale mnie to zupełnie nie interesuje - mówi matka Kamila T.


- Myślę, że takich kobiet jak ja, może być mnóstwo. Mówił, że jego znajomości zazwyczaj trwają dwa, trzy tygodnie. Ze mną był pół roku, ponieważ cały czas były środki. Jak zobaczył, że ja kolejnego kredytu nie wezmę, to powiedział mi, że on powoli już nie czuje się stabilny ze mną – mówi pani Marta.  *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

 

mpietkiewicz@polsat.com.pl