Dzieci mają być z matką, ojciec nie chce ich oddać

W małżeństwie pani Bożeny nie układało się najlepiej, dlatego postanowiła odejść od męża, który jest policjantem. Zabrała ze sobą dzieci. Po niespełna dwóch miesiącach od rozstania, po namowach męża, pani Bożena postanowiła do niego wrócić. Nie spodziewała się jednak, że to jest podstęp. Jak tylko dzieci przekroczyły próg domu, przed panią Bożeną zamknęły się drzwi. Kobieta, mimo postanowień sądu, nie widziała dzieci od trzech miesięcy.

- Serce mi pęka za każdym razem jak wstaje rano. Oni mi wyrwali serce. Dopóki dzieci nie będę ze mną, to ja tego serca nie odzyskam – mówi pani Bożena.


-  Zdałem sobie sprawę, że muszę zabezpieczyć dobro naszych dzieci,  bo matka  rażąco wykonywała swoją władzę rodzicielską i narażała je na utratę zdrowia – mówi w rozmowie telefonicznej ojciec dzieci.


Na początku kwietnia tego roku pani Bożena wyprowadziła się od swojego męża - funkcjonariusza raciborskiej policji. Ich pożycie nie układało się od dłuższego czasu. Kobieta zabrała ze sobą dwoje dzieci:  4 – letnią Maję i 6 – miesięcznego Oskara.


 - Przez te półtora miesiąca jak mieszkałam w Bytomiu, to mąż przyjeżdżał do dzieci. Nawet razem wychodziliśmy  na spacery. Codziennie z córką rozmawiał przez telefon. 15 maja przekonał mnie, żebyśmy wrócili. Groził, że coś sobie zrobi jeżeli nie przyjedziemy, że on nie może bez nas wytrzymać, że on chce naprawiać małżeństwo. Jak byliśmy przy drzwiach, wprowadził dzieci, a przede mną zamknął drzwi i mnie nie wpuścił – opowiada pani Bożena.


Pan Bożena była zmuszona wrócić do domu jednak nie zamierzała się poddać. 30 czerwca na jej wniosek Sąd Okręgowy w Gliwicach wydał postanowienie, z którego wynikało, że ojciec, ma niezwłocznie oddać dzieci matce. Postanowienie to zostało opatrzone klauzulą natychmiastowej wykonalności.


-  Sąd Rejonowy w Wodzisławiu podjął niezwłocznie czynności. 8 lipca wydał postanowienie nakazujące przymusowe odebranie dzieci kuratorowi sądowemu. Kurator podejmował czynności razem z policją. Nie doszło do odebrania dzieci – mówi Monika Zielińska z Sądu Rejonowego  w Wodzisławiu Śląskim.


- Teściowa wyszła na balkon, powiedziała, że dzieci nie ma, że one są z ojcem w Raciborzu –  mówi pani Bożena.


- W czasie kiedy kurator kilkukrotnie podejmował te czynności, dzieci nie przebywały w miejscu gdzie było wskazane – mówi Monika Zielińska z Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim.


Ojciec dzieci, wynajdując kolejne luki prawne, składa odwołania od decyzji sądu nakazujących oddanie dzieci.  Procedury odwoławcze ciągną się tygodniami. Pani Bożena od trzech miesięcy nie widziała córki i syna.


- Nigdy się nie poddam. Zawsze będę o nie walczyć, bo bez nich moje życie jest bezwartościowe – mówi pani Bożena.*

 

*skrót materiału

 

Reporter: Jan Kasia

 

jkasia@polsat.com.pl