Po ulewie salon pływa w fekaliach. Wszystko przez kanalizację

W lipcu parter domu państwa Makuchów z Dąbrowy Górniczej już dwa razy zamienił się w wielkie bajoro fekaliów, które wybiły z rur kanalizacyjnych. W nieczystościach pływało wszystko do wysokości 60 cm! By pozbyć się fetoru, trzeba będzie zedrzeć tynki, a i tak nie ma pewności, że dramat się nie powtórzy, bo wodociągi gotowego rozwiązania problemu nie mają.

Ponad dwa lata temu przy ulicy Rzecznej w Dąbrowie Górniczej rozpoczęły się prace nad budową kanalizacji. Kanalizacja miała być komfortem i wygodą dla mieszkańców, a okazała się początkiem problemów. Nocy z 13 na 14 lipca tego roku Rafał Makuch i jego rodzina pewnie długo nie zapomną.

- O godzinie 4 nad ranem tatę obudził szum w tej dolnej części domu. Zszedł i zobaczył zalany dom. Po jakimś czasie otworzył drzwi i wszystko wylało się na podwórko. Jak żeśmy obliczyli, było to ok. 40 tys. litrów zanieczyszczeń – opowiada pan Rafał.

- Mnie na posesji zalało już dwukrotnie. Myślałam, że mi rzeka płynie przez podwórko – mówi mieszkanka ul. Rzecznej w Dąbrowie Górniczej.

- U mnie zalało trzykrotnie. W tym raz dodatkowo mieszkanie – dodaje inny mieszkaniec.
Parter domu pana Rafała został zalany fekaliami do wysokość około 60 centymetrów. Sytuacja była na tyle poważna, że w usuwaniu skutków zalania pomagało Miejskie Centrum Zarzadzania Kryzysowego.

- Okazało się, że problem dotyczy 8 posesji, w różnym stopniu. Zalane były garaże, dwa domy, a najgorzej wyszło u pana Makucha – informuje Jan Bogus z Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Dąbrowie Górniczej.

- Wszystko musieliśmy wynieść na podwórko. Później nam wyssali to, co zostało i odkadzili. Jednak żeby można było normalnie funkcjonować, trzeba zerwać całą posadzkę, łącznie z wylewką. Musimy też zerwać tynki do wysokość 1 metra i to wszystko odnowić. Gdy to jest woda, to nie ma problemu. Kiedyś wyschnie i można dalej mieszkać, ale to były fekalia – opowiada Rafał Makuch.

Dąbrowskie wodociągi tłumaczą, że zalania są następstwem nielegalnych podpięć deszczówki do instalacji sanitarnej. Pan Rafał, jak i inni mieszkańcy, którzy przyszli z nami na spotkanie, twierdzą, że nikt z nich tak nie robi.

- W związku z tymi sytuacjami zaczęliśmy bardzo intensywne kontrole. Nawet dzisiaj wykryliśmy 5 nielegalnych przyłączy, łącznie na tę chwilę jest ich 11 – mówi Michał Raszka, rzecznik dąbrowskich wodociągów.

- Nas nie powinno to w ogóle interesować. Wodociągi mają nad tym eksploatację i nie może się po prostu wlewać ludziom do domu i na posesję – mówi Rafał Makuch.

Rozwiązaniem, według wodociągów, miało być założenie specjalnych zaworów, które mają uniemożliwić cofanie się fekaliów. Jednak u pana Rafała to się nie sprawdziło. 25 lipca nastąpiło ponowne zalanie.

- Mamy te wszystkie zawory zwrotne, gumki, ale przychodzi tyle wody, że zostają one przerwane i ta woda płynie dalej – twierdzą mieszkańcy ul. Rzecznej.

- Jak jest deszcz, to wychodzę na ulicę i patrzę, czy to się wylewa. To nie jest życie. W nocy człowiek śpi i nie wie, czy już zalało dom. Przez tyle lat nie mieliśmy żadnego problemu. Mieliśmy własne szambo. Kanalizacja miała być dla nas wygodna, ale to nie jest wygoda – mówi Rafał Makuch.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl