Opiekują się wnukami od małego. Sąd woli rodzinę zastępczą

Błagają sąd, by nie odbierał im wnuczek. Państwo Ankudowiczowie codziennie odbierają telefony z pytaniami, kiedy oddadzą dzieci do rodziny zastępczej. Dziadkowie wychowują trzy dziewczynki w wieku od 2 do 4 lat, których rodzice są alkoholikami. Ankudowiczowie starają się zostać rodziną zastępczą spokrewnioną. W tym celu w terminie przeszli szereg testów. Problem w tym, że sąd na ich wyniki nie chciał czekać. Już zdecydował, że dzieci trafią do rodziny zastępczej.

Ankudowiczowie walczą o 4-letnią Oliwię, 3-letnią Maję i niespełna 2-letnią Nikolę. Najstarsza – Oliwia cierpi na zespół Downa. Jej matka w czasie ciąży piła alkohol.

- Tutaj były awantury po alkoholu. Konkubina go lała, a on ją. Nie mogliśmy pozwolić, żeby dzieci to widziały – mówi Elżbieta Ankudowicz, babcia dzieci.

1 kwietnia matka powiedziała, że jedzie do koleżanki na kawę i już nie wróciła. - Zrobiła prima aprilis dzieciom. Jej były wyszedł wtedy z więzienia. Dzieci jednak tęsknią za matką, jaka by nie była. Cały czas było: mama, mama! A mama nawet nie zadzwoni. Nawet się nie zapyta o zdrowie dzieci, jak się chowają. Nic. Myśmy je wychowywali od maleńkiego – tłumaczy Zbigniew Ankudowicz, dziadek.

W niespełna rok po zniknięciu matki policja zatrzymała kompletnie pijanego ojca podczas spaceru z dziećmi. Dziewczynki trafiły  pod opiekę dziadków: 49-letniej pani Elżbiety i 51-letniego pana Zbigniewa.

- Miał iść na plac zabaw, ale tam nie trafił. Znalazł się w stanie nietrzeźwym… My żeśmy odebrali dzieci ze szpitala. Pytali mnie, czy w razie czego chciałabym być rodziną zastępczą dla wnuków. Nawet takiej opcji nie ma, żebym nie została – mówi pani Elżbieta.

- Staramy się o  rodzinę zastępczą spokrewnioną. Mieliśmy czas do 9 lipca, żeby złożyć jeszcze dodatkowe dokumenty z ośrodka uzależnień. U psychologa i psychiatry przeszliśmy badania. Wszystko zrobiliśmy w czasie. Dostaliśmy zaświadczenia i tego samego dnia złożyliśmy, czyli 8 lipca. Niestety, sędzia wydał postanowienie już 5 lipca – tłumaczy pan Zbigniew.

Sąd postanowił umieścić dziewczynki w zawodowej rodzinie zastępczej. W uzasadnieniu tego postanowienia napisano, iż jest to konieczne ze względu na to, że dziadkowie mogą borykać się z problemem alkoholowym.

– Jeżeli sąd ma jakiekolwiek informacje, że dobro dzieci może być zagrożone, musi te informacje sprawdzić, bo naczelną zasadą działania sądu rodzinnego, opiekuńczego jest dobro dzieci – informuje Joanna Zaremba, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

Tydzień temu dziadkowie zwrócili się do nas o pomoc. Pojawiliśmy się w ich domu po południu - bez zapowiedzi. Dziadkowie byli trzeźwi. Zastaliśmy porządek i dobre warunki dla dzieci. Dziadek utrzymuje rodzinę handlując na bazarku, a babcia rzuciła pracę, żeby zajmować się wnuczkami.

- Odbyliśmy dwie sesje z terapeutą uzależnień, który stwierdził, że nie borykamy się z żadnymi problemami. To wszystko konkubina syna tak pod górkę ciągnie. Na korytarzu sądu, w dniu rozprawy o ograniczenie im praw, powiedziała do żony, że zrobi wszystko, żebyś nie dostała jej dzieci – twierdzi Zbigniew Ankudowicz.

Biologiczna matka, mimo że porzuciła dzieci ponad rok temu, z niewyjaśnionych przyczyn stara się zrobić wszystko, żeby utrudnić dziadkom objęcie opieki nad dziećmi. Pani Elżbieta i pan Zbigniew twierdzą, że oskarżenia o nadużywanie alkoholu pochodzą właśnie od niej. Dziadkowie odwołali się od postanowienia sądu. Nie wyobrażają sobie, żeby dziewczynkami mieli zajmować się obcy ludzie.

– Oliwia zamknie się w sobie, tak jak zamknęła się, gdy odeszła jej mama. One w nocy budzą się. Maja sprawdza, czy jestem, czy śpię koło niej, czy dziadziuś jest. Boją się, kiedy wychodzimy z domu, że zostawimy ich. Tak jak zostawiła mama i tata. Niech mi nie zabierają moich wnucząt, bo wiem, że ciężko będzie je odzyskać – apeluje pani Elżbieta.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl