"Lekarze nie zrobili nic" - winią szpital za śmierć dziecka

Czas mija, ból pozostaje ten sam. Luiza i Bogusław Gordzelewscy winią lekarzy z Nowego Szpitala w Świebodzinie za śmierć dziecka. Kalinka udusiła się w łonie matki w 2013 r. Pępowina okręciła się wokół jej szyi. Dzień przed dramatem rodzice alarmowali lekarzy, że ruchy córki są słabo wyczuwalne. Małżonkowie twierdzą, że lekarz przyjął ich na korytarzu i bez zbadania pani Luizy podpisał zapis badania KTG i odesłał ją do domu.

- To był idealny moment, aby ratować moje dziecko, a oni nie zrobili nic. Popełnili straszny błąd, który kosztował moje dziecko życie. Tym samym  zniszczono życie nam – mówi Luiza Gordzelewski.

- Ordynator nie poświęcił nam tyle uwagi, ile po prostu pacjentowi w momencie przybycia do szpitala powinno się poświęcić – uważa Bogusław Gordzelewski.

Małżeństwo spodziewało się pierwszego dziecka. Kalinka miała urodzić się w listopadzie 2013 r. Nic nie zapowiadało tragedii.

- Ważyła 3795 gramów, tak że była zdrową, śliczną dziewczynką. Zawiedli po drodze ludzie. Skończyło się tragicznie – rozpacza Luiza Gordzelewska.

W dniu, w którym wypadał termin porodu, pani Luiza była na badaniu KTG w świebodzińskim szpitalu. Kobieta mówiła położnej, że słabo czuje ruchy dziecka. Ta miała ją uspokajać, że nic złego się nie dzieje.

- Położna powiedziała, że tuż przed porodem ruchy dziecka słabną i nie powinnam się tym w ogóle zamartwiać. Powiedziała tylko, żeby obserwować, czy pojawiają się skurcze. Kazała udać się do lekarza prowadzącego w celu oceny zapisu KTG – wspomina Luiza Gordzelewska.

- Pokazaliśmy te wyniki na korytarzu. Dosłownie parę sekund to trwało. Usłyszeliśmy, że wszystko jest dobrze. Dopisana została tam notatka, że badanie jest reaktywne i to był koniec wizyty – mówi Bogusław Gordzelewski.

Kolejnego dnia wieczorem pani Luizie odeszły wody. Natychmiast pojechała wraz z mężem do szpitala. Problemy zaczęły się już przy pierwszym badaniu.

- Położna próbowała znaleźć tętno, niestety już się nie udało. Poszła po lekarza dyżurującego, on zrobił badanie USG. Długo wpatrywał się w monitor. W końcu  usłyszałam tylko trzy słowa: brak akcji serca – wspomina pani Luiza.

- Po nocce, nieprzespanej, bo wiadomo, że we łzach, od godziny 8 rozpoczęto wywoływanie porodu. Trwało to bardzo długo, 14 godzin – opowiada pan Bogusław.

- Nie dostałam znieczulenia zewnątrzoponowego, rodziłam, jak każda kobieta, która rodzi żywe dziecko, wiedząc, że moje maleństwo jest martwe. Mój poród skończył się krwotokiem i utratą przytomności. Mąż był przy martwym dziecku, a za chwilę wszedł i widział nieprzytomną i zakrwawiona żonę. Musieli pędzić do Zielonej Góry sprowadzać krew dla mnie, przetaczać – dodaje pani Luiza.

Okazało się, że niemowlę było okręcone pępowiną wokół szyi. Małżeństwo zgłosiło się do prokuratury. Do dziś śledczy czeka na ostateczną opinię biegłych, która potwierdziłaby lub wykluczyła błąd medyczny.

- Biegli stwierdzają w tej pierwszej opinii, że błąd nastąpił. Jednakże, gdy dochodzi do wnioskowania, to stoimy przed faktem, że błąd w zasadzie jest, ale błędu tego nie ma… - informuje Zbigniew Fąfera z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

- Mam ogromny żal, że nie próbowano ratować mojego dziecka. Gdyby próbowano i się nie udało, to co innego. W tym przypadku nikt nie zrobił nic, zwykła ludzka ignorancja – twierdzi Luiza Gordzelewska.

Swoje postępowanie prowadziła również Okręgowa Izba Lekarska w Zielonej Górze. W czerwcu 2016 roku Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej skierował do sądu lekarskiego wniosek o ukaranie lekarza. Rzeczniczka Nowego Szpitala w Świebodzinie zapewniła nas, że szpital cały czas współpracuje ze wszystkimi instytucjami, by wyjaśnić sprawę porodu i śmierci dziecka pani Luizy.

- Od początku wyrażaliśmy nasze współczucie rodzinie Gordzelewskich.  Dla szpitala również to jest dramat – powiedziała Marta Pióro, rzecznik Nowego Szpitala w Świebodzinie.
Reporter: A dzisiaj jakie jest stanowisko, doszło do popełniania błędu? Błąd popełniła położna, lekarz?
Rzecznik: Przygotowujemy się do odpowiedzi i myślę, że będziemy się starali szukać satysfakcjonującego rozwiązania dla państwa Gordzelewskich.

Pani Luiza i pan Bogusław również czekają na zakończenie postępowania prokuratury i sądu lekarskiego. Rodzice zmarłej Kalinki wiedzą, że i tak nigdy nie pogodzą się ze śmiercią ich dziecka.

- Zawsze będę się zastanawiała, jak Kalinka by wyglądała, jakby wyglądałoby jej życie  - mówi pani Luiza.*

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl