Założyli mu stary licznik. Teraz twierdzą, że kradł prąd
Rencista z woj. podkarpackiego, chociaż co miesiąc płacił rachunki za prąd po kilkaset złotych, ma zapłacić prawie 5000 zł plus odsetki kary. Zakład energetyczny oskarża go o nielegalny pobór prądu. Wszystko dlatego, że 41-letni licznik Krzysztofa Rutyny działał nie tak, jak zdaniem PGE Dystrybucja SA powinien.
- Żądają zapłaty za coś, czego nie zrobiłem. Na przymus chcą wydrzeć od człowieka pieniądze. To jest wyłudzenie, zwykłe wyłudzenie – mówi Krzysztof Rutyna.
56-letnie rencista wraz z żoną i jej niepełnosprawnym bratem mieszka w Baranowie Sandomierskim. Historia jego kłopotów zaczyna się w 2000 roku. Wtedy założono mu licznik. Jak się wydawało nowy. Małżeństwo co dwa miesiące płaciło niemałe rachunki.
- Te rachunki od bardzo dawna były rzędu 350 do 600 zł. W zimę inaczej, a w lato inaczej. Dla nas to były dość wysokie rachunki, ale stwierdziliśmy, że mąż używa młynka, a ja dużo piorę, bo mam brata niepełnosprawnego – opowiada Halina Rutyna.
Spokój trwał 14 lat. Dwa lata temu na podwórku państwa Rutynów pojawili się pracownicy PGE Dystrybucja SA, by wymienić licznik na nowy.
- Pracownicy zdjęli ten licznik i go oplombowali, bo stwierdzili, że jest magnesowany - opowiada Stanisław Rutyna. Jego brat Krzysztof zapewna, że licznika nie magnesował.
– Dopiero teraz się dowiedziałem, że ludzie magnesy jakieś przykładają, ale ja tego nie zrobiłem – zapewnia.
- Brat się wszystkiego boi, co jest bezprawne. On by się bał własnego cienia, w nocy nie spał, jakby cokolwiek mu groziło – dodaje Stanisław Rutyna.
PGE oskarżyło pana Krzysztofa o nielegalny pobór energii elektrycznej i wystawiło notę do zapłaty: prawie 4800 zł za ingerencję w licznik i 158 zł za jego zniszczenie. Wówczas pan Krzysztof dowiedział się także, że nie był pierwszym właścicielem licznika.
- To był stary licznik z 1973 r. Jak montowali, to nikt nic nie mówił, miał być nowy – twierdzi.
Czy to, że feralny licznik miał 41 lat dla PGE Dystrybucja SA miało znaczenie? Między innymi o tym chcieliśmy porozmawiać z przedstawicielem firmy. Przez kilka dni umawialiśmy się na nagranie.
- Ustalenia są takie, że przyślemy do państwa oświadczenie. Jesteśmy przed rozprawą w sądzie, która będzie we wrześniu, stąd ta nasza decyzja – powiedziała rzecznik prasowa PGE Dystrybucja SA.
Zakład energetyczny jest nieugięty. Złożył do sądu pozew przeciwko panu Krzysztofowi z wnioskiem o nakaz zapłaty. Sąd w uproszczonym postępowaniu, bez rozprawy taki nakaz wydał. Pytamy: czy wydając nakaz zapłaty sąd badał, czy pan Krzysztof faktycznie nielegalnie pobierał energię?
- Sąd wydaje nakaz zapłaty na posiedzeniu niejawnym i opiera się na argumentacji zawartej w pozwie oraz na dokumentach dołączonych do pozwu. Postępowanie dowodowe na takim etapie nie jest przeprowadzane – odpowiada Jolanta Olszowy-Rozmus z Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
- Moim zdaniem twardych dowodów to oni nie mają. Tylko tym urządzeniem przenośnym stwierdzili na miejscu, że licznik jest namagnesowany. Mi się wydaje, że dowodem powinny być jakieś zaniżone rachunki, kradnę prąd to mało płacę – zauważa Stanisław Rutyna.
Pan Krzysztof nie zamierza się poddać. Od nakazu zapłaty się odwołał. Twierdzi, że płacić nie zamierza. - To jest bardzo duża kwota dla mnie. Choruję, żona też nie jest zdrowa, jesteśmy na rencie, mamy szwagra, który jest inwalidą. Trudno jest nam żyć – podsumowuje.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl