Ataki na Polaków w Harlow. "Policja nie robi nic"

- Zginął, bo rozmawiał przez telefon po polsku – mówią o zabójstwie 40-letniego Polaka jego rodacy mieszkający w Harlow. Sytuacja jest napięta. Ludzie opowiadają o podobnych atakach młodzieży w mieście i bierności policji. W sobotę odbył się marsz milczenia upamiętniający zabitego. Kilka godzin później, w nocy, zaatakowano kolejnych Polaków.

- Wychodzi ktoś po pizzę i nie wraca. To jest niewiarygodne – mówi Anita Sokół-Mardyła, Polka mieszkająca w Harlow.

- Nie rozumiem, czemu na świecie jest tak, że giną ludzie z rąk dzieci. Takich małoletnich, podłych gnojków jest mnóstwo tutaj. W jaką stronę to zmierza? – pyta Polka mieszkająca w Harlow, znajoma zamordowanego Arkadiusza.

- To było morderstwo. Ohydna zbrodnia, sądzę, że z nienawiści. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości – twierdzi Anglik mieszkający w Harlow.

W Harlow, miasteczku w pobliżu Londynu, mieszka około 80 000 osób. Prawie 2000 z nich to Polacy. Jednym z nich był 40-letni Arkadiusz Jóźwik.

- Opowiedz im całą historię – zwraca się do swojego pracownika Luigi Forgioni, właściciel restauracji w Harlow: O tym, że te dzieciaki ciągle się tu włóczą, że kamery monitoringu nie działają, że dzieciaki wariują, a policja nie robi z tym kompletnie nic! Opowiedz mu całą historię!

- To prawda – mówi Harry Sayatolas, pracownik restauracji. Opowiada nam, że ludzie od dawna skarżą się na wałęsającą się w okolicy młodzież. - Jeżdżą na rowerach, z których  straszą ludzi, wygrażają wszystkim wokół, robią sobie z nocy dzień – mówi.

- Kiedy te dzieciaki rozrabiały, nie było ani jednego patrolu policji. Teraz policja raptem tu jest. Trochę za późno. Dwa tygodnie temu ta sama banda podpalała tu kosze na śmieci. Pół roku temu, za rogiem pobili człowieka – dodaje Luigi Forgioni.

- Ludzie, którzy mieszkają nad tymi lokalami usługowymi, dzwonili po policję wiele razy, ale nie przyjeżdżała. Funkcjonariusze mówią, że są niedofinansowani, nie mają środków, żeby przyjeżdżać na każde drobne wezwanie – twierdzi Hayat Amini, właściciel pizzerii w Harlow, przed którą doszło do ataku na Polaków.

Pan Arkadiusz pochodził z Tomaszowa Mazowieckiego. Kilka lat temu wyemigrował do Harlow razem z bratem i matką. Liczył na lepsze życie. Uczciwie pracował w jednej z tamtejszych fabryk. 27 sierpnia skończyło się wszystko.

- To stało się bardzo późnym wieczorem. Pan Arek wyszedł do miasta, żeby zjeść pizzę. Normalnie zamawiał ją przez telefon, ale tym razem, z jakiegoś powodu postanowił pójść po nią osobiście. Razem z nim było jego dwóch polskich kolegów – opowiada William Mata, dziennikarza tygodnika „Harlow Star”.

Jedna z Polek mieszkających w Halow opowiedziała nam, że bójka zaczęła się, bo nastolatkowie usłyszeli, że jeden z Polaków rozmawia przez telefon po polsku.

- Wzięli pizzę. Myślałem, że pójdą do domu. Gdyby mnie wtedy zapytali, czy mogą zjeść ją na zewnątrz, na pewno powiedziałbym, że nie, że mogą usiąść w środku albo iść do domu. Facet, który umarł leżał nieprzytomny blisko masztu. Drugi zaraz za nim. Trzeci Polak, duży, wysoki facet, szarpał się z jednym z tych nastolatków i uderzył nim o drzwi. Spojrzał na mnie i krzyknął: dzwoń na policję! Zrobiło mi się go naprawdę żal. Na twarzy miał sińce i trzymał tego chłopaka, a ten przez cały czas usiłował go tłuc – mówi Hayat Amini, właściciel pizzerii w Harlow.

- To dzieciaki, przecież one mają po 15 lat. Ich nie powinno tam być po północy. A jednak. Tam było ze 20 osób. Grupka dziewczyn i chłopaków. Te dzieciaki skakały po nich, jak jakieś hieny – twierdzi Eric Hind, mieszkaniec Harlow.


W wyniku bójki pan Arkadiusz doznał poważnych obrażeń głowy. Mężczyzna po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Tej samej nocy policja zatrzymała sześciu bandytów. Mają od 14 do 16 lat. Zabili, bo przeszkadzało im, że pan Arkadiusz mówi po polsku.

- W przeszłości w Harlow było już kilka przestępstw z nienawiści. Incydentów. Chodziło o rasizm, agresję, napaści. Ale do tej pory nie były tak brutalne. Często ograniczały się do potyczek słownych, wyzwisk. Teraz weszliśmy na poziom wyżej, jeśli chodzi o Harlow – ocenia William Mata z tygodnika „Harlow Star”.

- Już 2 lata temu była ta agresja, teraz chyba bardziej to odczuć po ogłoszeniu Brexitu. Jeden z mężczyzn opisywał sytuację, że był na zakupach w centrum handlowym, z którego grupa nastolatków goniła go aż do autostrady M11. Pewnie, żeby złapać i skatować – mówi Anita Sokół-Mardyła, mieszkająca w Harlow.

- Znam też historię dziewczyny, która miała złamany nos przez dwie 15-latki, ponieważ rozmawiała przez telefon po polsku –
dodaje inna Polka z Harlow.

- Jesteśmy w szoku. Wielu z nas zadaje sobie pytanie, co dalej. Czy Harlow to jest to miejsce, gdzie ja chcę wychowywać swoją córkę? – zastanawia się Eric Hind z Harlow, znajomy zamordowanego Arkadiusza.

W pobliżu miejsca zbrodni zainstalowane są kamery miejskiego monitoringu. Nie wiadomo jednak, co dokładnie zarejestrowały.
Na razie policjanci nie są w stanie stwierdzić, który z bandytów zadał morderczy cios. W efekcie, po dwóch dniach wszyscy zatrzymani wyszli na wolność. Przedstawiciele policji z Harlow nie zgodzili się na rozmowę. Mieszkający w Harlow Polacy postanowili zorganizować w mieście ogromny marsz. Jego datę wyznaczono tydzień po śmierci pana Arkadiusza. Na trzy godziny przed startem, organizatorów wezwano po instrukcje do miejscowej komendy.

- Jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli będą jacyś ranni, poszkodowani, to jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za to i będzie wobec nas wszczęte śledztwo. Mam nadzieję, że tam będzie spokojnie – powiedział Eric Hind.

Na szczęście marsz milczenia odbył się bez żadnych zakłóceń. Obyło się bez zamieszek. Nikomu nie stała się krzywda. Ale po jego zakończeniu, tej samej nocy, doszło do kolejnego pobicia. Rannych zostało dwóch Polaków. W przeciwieństwie do pana Arkadiusza, im udało się przeżyć.

- Mam nadzieję, że ten marsz nie wskrzesi jakiegoś ognia, że nie spowodujemy, że będą nas jeszcze bardziej nienawidzić i będzie tu jeszcze bardziej niebezpiecznie – powiedział jeszcze przed kolejnym pobiciem Polaków Eric Hind z Harlow, znajomy zamordowanego Arkadiusza.*
 
* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl