Zginął, bo urzędnicy go nie słuchali
Pan Lucjan przez dwa lata walczył o poszerzenie dojazdów do wiaduktu nad obwodnicą Augustowa. Interweniował nawet u parlamentarzystów. Reakcji już się nie doczeka. 8 sierpnia mężczyzna zginął w wypadku. Dokładnie w tym miejscu, o którego poprawę bezpieczeństwa apelował. Dwukierunkowa droga ma tam zaledwie 3 metry szerokości.
- Jak tata walczył, nikt mu nie pomógł. Żaden urząd. Teraz są wszyscy zainteresowani. Gdzie wtedy byli? – rozpacza Renata Chodorowska, córka pana Lucjana.
Na wiadukcie nad obwodnicą Augustowa 8 sierpnia tego roku doszło do tragedii. Rozpędzona ciężarówka prowadzona przez Pawła G. staranowała traktor prowadzany przez 63-letniego pana Lucjana. Mężczyzna nie miał żadnych szans.
- Tata jechał na pole ciągnikiem z przyczepą, bo zaczęły się żniwa. Z przeciwka wyjechała ciężarówka, która nie zatrzymała się na górze. Kierowca wywrotki miał dużą prędkość, a tata nie miał gdzie uciec – opowiada Renata Chodorowska, córka pana Lucjana.
Wiadukt powstał dwa lata temu, kiedy budowano obwodnicę Augustowa. Łączy on miasto z okolicznymi miejscowościami. Mimo że sam wiadukt jest szeroki, to drogi dojazdowe do niego są bardzo wąskie. Mieszkańcy boją się z nich korzystać.
- Jeżdżę codziennie. Teraz szkoła się zaczęła, pracuję w Augustowie. Jest masakra. Jak zatrzymuję się na wiadukcie, to nie widzę nic, bo jest zakręt – mówi Katarzyna Tankiewicz, znajoma pana Lucjana.
- Na odcinku 30 kilometrów tej obwodnicy jest tylko jeden taki przejazd. Sam wiadukt jest szeroki, ma 6,5 metra i na górze można się minąć. Natomiast zjazd jest o połowę mniejszy, ma 3,20-3,30 metra. Następny wypadek jest kwestią czasu – mówią okoliczni mieszkańcy.
- Kto dał pozwolenie na zrobienie czegoś takiego, kto zrobił projekt? Kto za to wziął pieniądze? – pyta Lucyna Piotrowska, siostra pana Lucjana.
- To jest droga dojazdowa o jednym pasie ruchu, kategorii „D”. Rozporządzenie ministra przewiduje dla niej szerokość od 3 do 3,5 metra – tłumaczy Rafał Malinowski z Generalnej Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Białymstoku.
Reporter: Zrobienie dróg zjazdowych o takiej szerokości, jak sam wiadukt, rozwiązałoby ten problem. To by było proste i logiczne.
- Z pozoru. Tutaj konieczny by był szereg prac inżynierskich.
- Ile warte jest ludzkie życie i bezpieczeństwo?
- Warte jest każdych pieniędzy.
- Dlaczego nie postawiono tam znaków informujących, kto ma pierwszeństwo. Wjeżdżający czy zjeżdżający?
- To należy rozpatrywać indywidualnie. Na logikę. To kierowcy powinni decydować.
Pan Lucjan odkąd przejazd powstał, interweniował nie tylko u drogowców, ale nawet u parlamentarzystów. Alarmował, że wiadukt jest budowlanym bublem i tandetą. Prosił o przebudowę jego wąskich dróg dojazdowych.
- Mamy odpowiedź na jego pismo z GDDKiA. W sprawie zbyt wąskiej drogi dojazdowej odpisano, że wszystko jest zgodne z prawem i warunkami – mówi Renata Chodorowska, córka pana Lucjana.
Tylko w ciągu kilku godzin zaobserwowaliśmy kilka niebezpiecznych sytuacji na kontrowersyjnym wiadukcie i jego drogach dojazdowych. Mieszkańcy Augustowa oraz okolicznych miejscowości protestują i żądają jego natychmiastowego przebudowania.
- Popieramy stanowisko mieszańców. Ktoś kiedyś popełnił błąd. Dla mnie zastosowane rozwiązanie wydaje się nielogiczne. Trzeba zrobić coś, żeby sytuacja się nie powtórzyła – alarmuje Mirosław Karolczuk, wiceburmistrz Augustowa.
Przejście dla zwierząt tuż obok ma 60 metrów, a dla ludzi 3,5 metra. Czyli zwierzęta ważniejsze? Jesteśmy za ochroną zwierząt, ale nie za taką proporcją – zauważa Romuald Wiszniewski, brat pana Lucjana.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl