Absurd w pomocy społecznej: płacą matce, choć dzieci są z ojcem

Pan Waldemar zabrał córki od żony, bo twierdzi, że kobieta ma zaburzenia psychiczne i bywa agresywna wobec dzieci. Mężczyzna walczy o przetrwanie. W utrzymaniu pomagają mu rodzice. Dzieciom przysługują świadczenia z opieki społecznej. Problem w tym, że dostaje je… ich matka.

Pan Waldemar i pani Bożena są małżeństwem od 2002 roku. Niedługo po ślubie parze urodziła się córka Maria, która cierpi na porażenie mózgowe. Małżeństwo doczekało się też drugiej córki, 8-letniej dziś Karoliny. Jak twierdzi pan Waldemar, problemy w rodzinie były od początku.

- Pierwsze takie mocne uderzenie to było, jak rzuciła mi dzieckiem w przypływie agresji. Rzuciła dzieckiem do łóżeczka. Po tym incydencie poszliśmy do psychiatry, zaczęliśmy badania robić. Coraz więcej specjalistów potwierdzało, że to choroba psychiczna – opowiada pan Waldemar. 

- Złościła się, wyzywała, że po co jej kaleka. Na co zrobił jej kalekę? I tak na okrągło. Jak było dobrze, to było dobrze, a jak się wściekła, to szalała, prała te dzieci – twierdzi pani Genowefa, babcia dziewczynek.

Pan Waldemar opowiada, że żona była agresywna wobec obu córek. U pani Bożeny stwierdzono zaburzenia psychiczne. Kobieta nie chce jednak się leczyć. Po wielokrotnych awanturach pan Waldemar w maju tego roku uciekł z 14-letnią Marią i 8-letnią Karoliną do domu rodzinnego. W opiece nad dziewczynkami pomagają mu rodzice.

- Siniaki miało na nóżkach, rękach, plecach. Skąd u dziecka, które nie chodzi, siniak na pół pleców? Nie mogłem im tam bezpieczeństwa zapewnić w żaden sposób – mówi pan Waldemar.

Rodzina pani Bożeny nie wierzy w jej agresywne zachowanie.

- Ona mówi: dziewczyno, ja nawet klapsa temu dziecku… jak mogłabym. Pytam się tej Karolinki i ona mówi, że mama nie biła, że się obie uderzyły. I na podstawie jednego takiego można zrobić coś takiego, że ona się znęca, ona bije – powiedziała siostra pani Bożeny.

Pan Waldemar złożył wniosek do Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sędziszowie o przyznanie świadczeń jemu, a nie matce dzieci. Kobieta od kilku miesięcy nie opiekuje się córkami, przychodzi tylko czasami je zobaczyć. Kiedy po ponad 30 dniach otrzymał odmowę z MOPS-u, był zszokowany. Próbujemy wyjaśnić sprawę  w pomocy społecznej.

Kierowniczki MOPS: Czy pan Waldemar pokazał pani decyzję odmowne?
Reporter: Tak.
- No, i tam jest uzasadnienie.
- Ale co to jest za odpowiedź, że żona złożyła pierwsza wniosek. To ojciec ma teraz dzieci pod opieką.
- Na te same dzieci, na ten okres nie mogą być przyznane dwukrotnie świadczenia.
- A nie można tego przerzucić po prostu?
- Nie da się przerzucić!
- Skoro ona nie ma teraz tych dzieci pod opieką, a pobiera te świadczenia, to chyba powinno to być jakoś rozwiązane?

- A… proszę pani. To jest cały tok postępowania administracyjnego. Nie można w pewnym momencie przerwać tego, bo pan Waldemar chce pieniądze. To nie jest tak. To wszystko zależy od innych instytucji, które prowadzą postępowanie.

- Złożyłem odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Rzeszowie i do burmistrza. Czekam na decyzję – mówi nam pan Waldemar.

Pod koniec sierpnia doszło do kolejnej absurdalnej sytuacji w życiu pana Waldemara. Mężczyzna został oskarżony o włamanie do domu pani Bożeny. Policja wtargnęła do jego domu rodzinnego i wyniosła rzeczy dziewczynek.
Reporter: Policjantów nie dziwiło, że zabierają ubranka i zabawki?

- To były rzeczy, które pokrzywdzona wskazała, jako skradzione z jej domu. W związku z tym wszystkie przedmioty zostały zabezpieczone, jako dowody w sprawie – odpowiada Jacek Kocan z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

Pan Waldemar złożył wniosek do sądu o ustalenie miejsca pobytu dzieci przy nim oraz o przydział mieszkania socjalnego. W toku jest sprawa o rozwód. Mężczyzna nie wierzy, że żona zmieni swoje zachowanie. Przez kilka dni próbowaliśmy bezskutecznie spotkać się z panią Bożeną.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl