Lubi drifting i szybką jazdę. 18-latek zabił trzy osoby

18-letni Kewin K. nie mając prawa jazdy wsiadł do luksusowego, ponaddwutonowego mercedesa i wcisnął gaz do dechy. W Wierzbicy na Mazowszu z ogromną siłą uderzył w jadącą przed nim mazdę. Zabił trzy osoby. Według wstępnych ustaleń policji pędził ponad 200 km/h! W dodatku uciekł z miejsca wypadku. K. to zawodnik startujący w zawodach driftingowych, który lubił szybką jazdę. Z tego powodu w chwili wypadku miał zatrzymane prawo jazdy.

- To nawet nie był wypadek. On jechał zadając śmierć. Nie da się samochodu powstrzymać z taką prędkością ani nad nim zapanować – uważa Zbigniew Kołodziejski.

W niedziele 14 sierpnia Zbigniew Kołodziejski odebrał z lotniska w Modlinie swoją 39-letnią cioteczną siostrę i jej o rok starszego narzeczonego. W samochodzie oprócz nich była jeszcze mama mężczyzny. Planowali pojechać do jej domu w Starachowicach. Tuż przed północą w miejscowości Wierzbica w tył ich samochodu z ogromną siłą uderzył ważący ponad dwie tony luksusowy mercedes.

- Przed zdarzeniem był telefon. Mama wykonywała do ciotki.  Mówiła, że 40 minut i jesteśmy na miejscu. To było ostatnie z tego, co pamiętam przed zderzeniem – wspomina Zbigniew Kołodziejski. Mężczyzna pokazał nam wrak swojej mazdy. Siła uderzenia była tak duża, że jej tył wbił się do połowy samochodu. – Tylna oś jest jakieś 60 cm od mojego fotela, człowiek dostał drugie życie – dodaje pan Leszek, brat pana Zbigniewa.

- Policjanci z drogówki mówili, że około 200 km/h mógł mieć na liczniku – mówi mężczyzna mieszkający przy miejscu wypadku.

Matka pana Leszka i pana Zbigniewa oraz narzeczony ich siostry zginęli na miejscu. Siostra niedługo później umarła w szpitalu. Sprawca, nie czekając na przyjazd policji, uciekł z miejsca zdarzenia.

Dwa dni po wypadku mężczyzna zgłosił się do prokuratury, gdzie został zatrzymany i przedstawiono mu zarzuty. Okazało się, że jest to 18-letni Kewin K. – zawodnik rywalizujący w samochodowym drifcie, czyli jeździe w kontrolowanym poślizgu. W momencie wypadku mężczyzna nie miał prawa jazdy.

- Jeździł od 16. roku życia na zawodach w całej Polsce. Za granicą też byliśmy – mówi jego ojciec. Jak dodaje, rodziców w dniu wypadku nie było w domu, a na podwórku stały dwa auta. - Mógł wziąć, który by chciał, a kluczyki były w domu – twierdzi.

– Chcielibyśmy bardzo, z całego serca przeprosić rodzinę tych ofiar i prosić o przebaczenie – powiedziała matka 18-latka.

Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Kewina K. Jeżeli zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca wypadku potwierdzą się, grozi mu do 14 lat więzienia.

- Ja i brat nie mamy matki, która miała sobie dalej spokojnie żyć, a nasze dzieci nie mają już babci – mówi Leszek Kołodziejski.

- Emocji nie pokazuję w domu. Mam rodzinę, to nie ma sensu. Staram się żyć, ale nie jest lekko – podsumowuje Zbigniew Kołodziejski.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl