„Ani domu, ani renty. Mama została z niczym”
Pani Helena przepisała rodzinny dom wnukowi zastrzegając sobie prawo dożywotniego użytkowania nieruchomości. Mężczyzna nie opiekował się babcią. W dodatku sprzedał dom wraz z 95-latką. Zaopiekowały się nią córki. Kobiety walczyły o rentę dla matki z tytułu utraty dachu nad głową, jednak bezskutecznie. - Ani domu, ani renty. Mama została z niczym – komentuje jedna z córek.
Pani Helena z mężem Maksymilianem z miejscowości Czerwionka-Leszczyny 23 lata temu umową darowizny przepisała dom rodzinny na syna swojej młodszej córki Anny. W dokumencie zapewnili sobie prawo dożywotniego użytkowania nieruchomości.
Obie córki pani Heleny miały zastrzeżenia co do sprawowania opieki nad starszą panią przez 47-letniego wnuka Ryszarda K. Twierdzą, że największy problem pojawił się, gdy jedna z nich została prawnym opiekunem kobiety.
- Poszłam do sądu, dostarczyłam zaświadczenie do ZUS-u i ZUS wtedy im (Ryszardowi K. i jego żonie) napisał, że już więcej pieniędzy od matki nie dostaną. Wtedy zaczęła się gehenna – twierdzi pani Anna, córka pani Heleny.
- Łazienkę zamknęli, ciepłą wodę w wiaderku przynosiła, później światło wyłączali – opowiada druga córka staruszki, pani Wanda.
- Uzgodniłyśmy z siostrą, że matka nie będzie się męczyć, że weźmiemy ją do siostrzenicy, której akurat mąż zmarł i cały dom miała wolny – dodaje pani Anna.
Wnuk 95-letniej pani Heleny sprzedał darowany dom w 2010 roku wraz z obciążeniem o dożywotnim użytkowaniu. Pani Wanda i pani Anna wystąpiły więc do sądu w Rybniku o zmianę dożywocia na dożywotnią rentę.
- Chcieli dom sprzedać i sprzedali mamę z dożywociem. Takie przepisy niestety są, ja pracowałam w sądzie 23 lata. Wiem, że za dożywocie można upominać się o rentę – mówi pani Wanda.
- Ja zostałem zwolniony ze wszystkiego. Nie robiłem babci żadnej krzywdy. Po prostu Anna K. chciała cofnąć darowiznę. Chodziło o to, żeby ubezwłasnowolnić Helenę Sz. Nowi właściciele wiedzieli, że tam jest babcia – przekonuje Ryszard K., wnuk pani Heleny.
Wyrokiem sądu z Rybnika nowi właściciele nieruchomości mieli płacić rentę pani Helenie. Ci odwołali się do sądu okręgowego, a ten odebrał rentę. Co więcej, okazało się, że według sądu pani Helena dała wnukowi dom w darowiźnie i żadnych pieniędzy nie może oczekiwać.
- Sąd rejonowy błędnie ocenił, co to jest za umowa. Ponieważ w wypadku umowy o dożywocie, jeżeli okaże się, że doszło zbycia nieruchomości na rzecz innych osób trzecich, możliwa jest zamiana prawa dożywocia na rentę. Żadne roszczenie z tytułu umowy dożywocia w tej sprawie nie mogło być uwzględnione, bo nie było umowy dożywocia - informuje Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
- Ja myślę, że dożywocie obejmuje wszystko: dożywotnie użytkowanie, mieszkanie i dożywotnią opiekę. Tak kiedyś się robiło, tak się pisało – przekonuje pani Wanda.
Rzecznik sądu w Gliwicach tłumaczy, że w umowie dożywocia powinno być zapisane, że
jedna strona przenosi własność nieruchomości, a druga w zamian za to zobowiązuje się np. do opieki nad darczyńcą. – Sformułowania „w zamian za to” jest kluczowe. W tym akcie go nie ma – tłumaczy rzecznik.
- Kij ma dwa końce, a pan Bóg cierpliwy i sprawiedliwy. Nie jeden już to uznał, jak był w starszym wieku – podsumowuje pani Anna, córka pani Heleny.*
* skrót materiału
Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska
kszumielewicz@polsat.com.pl