Do ślubu z pożyczonymi obrączkami. Sklep internetowy kusił cenami

Ludzie z całej Polski składają na policji zawiadomienia w sprawie internetowego sklepu z biżuterią i złotem. Od miesięcy czekają na zakupiony towar lub zwrot pieniędzy. Stracili od 1000 zł do nawet 20 tys. zł. Poszkodowanych przybywa z każdym dniem, bo sklep nadal działa!

W najbliższą sobotę Marta Chowaniec i Dawid Klimas z Warszawy biorą ślub. Już w czerwcu postanowili zamówić obrączki. Wybrali atrakcyjną ofertę sklepu internetowego. Wpłacili pieniądze, ale obrączek nie otrzymali do tej pory.

- Sklep oferował dużą ilość biżuterii, bransoletki, złote łańcuszki, miał też obrączki. Sprawdziliśmy listę komentarzy i zakupiliśmy je 22 czerwca - mówi Dawid Klimas.

- Zależało nam, żeby te obrączki szybko do nas dotarły, więc jeszcze przed zamówieniem kontaktowałam się z firmą i obiecywano mi, że zaraz po wpłacie pieniążków na konto wyślą do nas obrączki pomiarowe – dodaje Marta Chowaniec. Ostatecznie narzeczeni musieli kupić drugie.

Justyna Tomaszuk razem z mężem są w podobnej sytuacji. Para z okolic Siedlec zamówiła obrączki w tym samym sklepie internetowym. Na zamówienie warte 1400 zł czekają już 3 miesiące.

- Przez pół roku obserwowałam aukcje tego sprzedawcy i widziałam, że są same pozytywne komentarze. To mnie przekonało. Później zaproponowano mi, żebym pożyczyła obrączki, a oni dadzą mi 40-procentowy rabat. Zgodziłam się. Tydzień po ślubie obrączek nadal nie było – mówi  Justyna Tomaszuk.

W podwarszawskich Ząbkach mieszka Rafał Sarnacki, który również skorzystał z tego sklepu internetowego. Mężczyzna w maju kupił złoto warte prawie 10 tys. zł. Do tej pory go nie otrzymał.

- Zadzwoniła do mnie pani i powiedziała, że jest promocja, że zostało 450 g złota do kupienia jeszcze taniej. Zdecydowałem się na 100 g. Pożyczyłem na nie pieniądze. W lipcu spotkaliśmy się podpisać umowę, bo stwierdziła, że nie może się z niej wywiązać. Do 15 września miałem dostać albo złoto albo swoje pieniądze i 20 procent więcej – opowiada Rafał Sarnacki.

Warszawski adres sklepu istnieje, tylko sklepu nie ma. Na miejscu znaleźliśmy jedynie skrzynkę pocztową firmy.

Klienci, którzy zgłosili się do naszej redakcji tracą cierpliwość. Kiedy z firmą był jeszcze kontakt, dostawali zapewnienia, że złoto i obrączki do nich dotrą. Do dziś nie otrzymali ani zamówienia, ani zwrotu pieniędzy. Sprawa trafiła na policję.

- Sprawa jest w toku. Policjant powiedział, że tych osób jest więcej i na razie czekamy - mówi Marta Chowaniec.

- Oni nadal wstawiają ogłoszenia na Facebooku, mają swój portal, cały czas przyjmują zamówienia. Czuję się oszukany. To niezrozumiałe, że ta firma nadal funkcjonuje. Nie ma żadnego prawa, żeby tych ludzi zatrzymać, przesłuchać, zatrzymać im coś na poczet zwrotu naszych należności - dodaje Dawid Klimas.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl