Niemcy twierdzili, że jest ubezpieczony. W Polsce każą płacić za leczenie
Emeryt zapłaci 34 tys. zł za leczenie złamanej nogi. Witold Żyliński wyjeżdżał do Niemiec dorobić do skromnej emerytury rolniczej. Za granicą chciał wykupić drugie ubezpieczenie, ale mu się nie udało. Od urzędników usłyszał, że jako emeryta w całej UE obowiązuje go polskie ubezpieczenie. Inaczej sytuację widzi NFZ, który zażądał od pana Witolda 34 tys. zł za leczenie złamanej nogi w Niemczech.
Witold Żyliński ma 66 lat i mieszka we wsi Kompocie - tuż przy granicy z Litwą. Ponieważ jego rolnicza emerytura wynosi 966 zł, postanowił do niej dorobić. W 2009 roku zarejestrował w Niemczech firmę remontową. Do Niemiec mężczyzna jeździł okazjonalnie.
- Dalej pracowałem na roli, ale wyjeżdżałem na 2-3 tygodnie i wracałem. Cały czas byłem rolnikiem w Polsce – opowiada.
W październiku 2011 roku pan Witold uległ w Niemczech wypadkowi. Wychodząc z wynajmowanego mieszkania poślizną się i złamał nogę. Trafił do niemieckiej kliniki, gdzie przeszedł operację. Ponieważ mężczyzna był w Polsce ubezpieczony i posiadał Europejska Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego - NFZ pokrył koszty operacji.
- Wystąpił o wydanie karty Europejskiego Ubezpieczenia Zdrowotnego, którą uzyskał, pomimo że urzędy wiedziały, iż podejmuje zatrudnienie za granicą. Pan Witold zgłaszał te dochody uzyskiwane w Niemczech – mówi Monika Czerniawska, pełnomocniczka pana Witolda.
Nagle w 2014 roku Narodowy Fundusz Zdrowia zażądał od pana Witolda zwrotu 34 tysięcy złotych za operację. Dlaczego? Uznał, że skoro miał w Niemczech zarejestrowaną firmę, to tam powinien być ubezpieczony. A w takim przypadku polskie ubezpieczenie nie było ważne i Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego nie powinien nigdy od NFZ otrzymać.
- Sąd Rejonowy w Augustowie z siedzibą w Sejnach uwzględnił w całości roszczenia NFZ. Pan pozwany musi z własnych pieniędzy pokryć koszty, za które zapłacił NFZ. Zasady są takie, że tam gdzie się pracuje, należy opłacać składki – tłumaczy Marcin Walczuk z Sądu Okręgowego w Suwałkach.
- Jak wskazał NFZ w swojej decyzji z 2014 roku, pan Witold nie podlegał ubezpieczeniu od 2009 roku . Natomiast z pisma KRUS-u z 2014 roku wynika, że nie ma możliwości wstecznego wykluczenia go z ubezpieczenia i składek za ten okres nikt mu nie zwrócił – komentuje Monika Czerniawska, pełnomocniczka pana Witolda.
Problem w tym, że pan Witold w Niemczech chciał się ubezpieczyć, ale tamtejsza kasa chorych odmówiła mu takiej możliwości. Stwierdzono, że skoro jest emerytem, to na terenie całej Unii Europejskiej obowiązuje go polskie ubezpieczenie. A w dwóch państwach członkowskich nie można być ubezpieczonym jednocześnie.
- Oni się zdzwonili z główną siedzibą i wydali papier, że ja ubezpieczenie powinienem mieć z Polski. Mam taki dokument –tłumaczy Witold Żyliński.
- On bardzo się przejął tą sprawą. Widać, że odbija się to na jego psychice. Pomagamy mu jak możemy, jako sąsiedzi, żeby się nie załamał, bo mieszka sam – opowiada Gintautas Łatwis, sąsiad pana Żylińskiego.
Teraz NFZ twierdzi, iż pan Witold powinien przed laty wyrejestrować się z KRUS-u, a następnie ubezpieczyć w Niemczech. Mężczyzna twierdzi, że nie mógł tak postąpić. Dlaczego? Bo od przeszło 40 lat nieprzerwalnie mieszka i prowadzi gospodarstwo rolne na Podlasiu. O czym urzędnicy doskonale wiedzieli.
- Jeżeli ja się wyrejestruję z ubezpieczenia w KRUS i wrócę do domu za parę tygodni, to jak zachoruję czy skaleczę się przy maszynach, ubezpieczenia nie będę miał – mówi pan Witold. - Ewidentnie błąd popełnili urzędnicy. Pan Żyliński powinien pozwać kraj do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który nie tylko kieruje się prawem, ale też rozsądkiem.
Zapewne wówczas nie będzie musiał zapłacić za koszty leczenia, co nakazał mu sąd – podsumowuje Paweł Golcew, adwokat, ekspert specjalizujący się w prawie europejskim.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl