Pieniądze utknęły w sądzie – rodzina trafi na bruk

Schorowana, samotnie wychowująca czworo dzieci kobieta, 10 listopada może stracić dach nad głową. Ewa Kołodziejczyk przez walkę z nowotworem straciła zatrudnienie i nie jest w stanie spłacać kredytu za dom. Jedyną szansą dla niej są pieniądze, jakie ma otrzymać z licytacji wspólnego z byłym mężem majątku. Gotówka od ponad roku leży w sądowym depozycie.

Ewa Kołodziejczyk z Gawartowej Woli koło Grodziska Mazowieckiego rozwiodła się 8 lat temu. Od tego czasu samotnie wychowuje czworo dzieci: autystycznego Mateusza, Marzenę, Asię i Magdę.

- Mąż zaczął sobie za dużo pozwalać, po prostu za dużo pił. Z czasem zaczął ręce wyciągać. Jestem ofiarą przemocy domowej. To mu się zdarzało bardzo często. Wyszłam z połamanym nosem, nie słyszałam na ucho i w końcu nas wyrzucił z domu – wspomina pani Ewa.

Po rozstaniu z mężem kobieta razem z dziećmi przez chwilę mieszkała u rodziców. Potem  postanowiła zaciągnąć kredyt i wybudować dom dla siebie i swoich dzieci.

- Ma bardzo pracowite dzieci – mówi  bratowa pani Ewy, Gabriela Kucharska. - Całe wakacje u mnie przerobiły, żeby nie obciążać mamy kosztami ubrań i książek. Najbardziej pomogła najstarsza, kiedy miała 16 lat poszła do szklarni na zarobek. Pieniądze przeznaczyła na opał, żeby mamie pomóc – dodaje.

Pani Ewa ciężko pracowała na dwa etaty. Problem pojawił się, kiedy zachorowała na raka. Czas spędzany w szpitalach praktycznie uniemożliwiał jej podjęcie pracy.

- Złamała mnie choroba. Mam nowotwór, jestem nieuleczalnie chora. Musiałam zamknąć swoją działalność gospodarczą, byłam więcej w szpitalu niż w domu – opowiada pani Ewa.

Choroba uniemożliwiła kobiecie spłatę kredytu. 10 listopada ma się odbyć licytacja domu, który pani Ewa wybudowała po rozwodzie. Wkrótce razem z dziećmi może stać się bezdomna. Ratunkiem dla rodziny mogłyby być pieniądze z licytacji wspólnego majątku pani Ewy i jej byłego męża. Jednak od ponad roku te pieniądze leżą w depozycie sądowym.

- Te pieniądze wystarczyłyby na spłacenie wszystkich należności dłużnika, czyli ojca dzieci, a do dziś nikt ich nie odzyskał. Sąd tłumaczy to brakiem ludzi do pracy. To jest dla mnie śmieszne – tłumaczy Ewa Kołodziejczyk.

- Trudno mi ocenić, co zależy od tych pieniędzy. Nie będę tego czyniła. Natomiast decyzję sądu, który zatwierdzi plan podziału majątku, można zaskarżyć. W takim przypadku to postępowanie będzie musiało jeszcze potrwać. Oczywiście, dla obywatela to nie powinno być tłumaczenie, bo obywatel ma prawo uzyskać jak najsprawniejsze rozpoznanie swojej sprawy.  Jest to trudna sytuacja  – informuje Dorota Trautman, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.

- 10 listopada będzie licytacja domu, ja mogę utracić wszystko, z powrotem znaleźć się na ulicy, tam gdzie się znalazłam 10 lat temu – podsumowuje pani Ewa. *

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl