Dramat w Kłodzku. Znalazł ciała synów. Żona powiesiła się

Robert R. w niedzielny poranek znalazł w łóżkach ciała synów. Wiele wskazuje na to, że 7- i 9-latek zostali utopieni. Policja na strychu domu znalazła również zwłoki matki chłopców, która popełniła samobójstwo. Śledczy wyjaśnią, czy to ona zabiła dzieci. Nie wykluczają udziału w zbrodni Roberta R. Udało nam się ustalić, że w rodzinie od dawna działo się źle, matka była agresywna wobec synów. Niepokój obserwujących budziło również zachowanie Roberta R.

- Na miejscu znajdowały się zwłoki dwojga dzieci. W trakcie czynności policja ujawniła również zwłoki kobiety. Znajdowały się na strychu, były powieszone. Wstępne oględziny wskazywały na samobójstwo. Najczęściej tego typu sytuacje związane są z jakimiś zaburzeniami psychicznymi bądź jakimś ciężkim stanem emocjonalnym – informuje Mariusz Pindera z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

– Jedna z hipotez, którą biorą pod uwagę policjanci, to tzw. samobójstwo rozszerzone, w którym ofiara czy też sprawca najpierw uśmierca inne osoby, a później sam popełnia samobójstwo – tłumaczy Wojciech Jabłoński, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.

Zarówno prokuratura, jak i znajomi rodziny zastanawiają się, dlaczego i w jaki sposób doszło do tak makabrycznych wydarzeń. Udało nam się ustalić, że w domu państwa R. od dawna działo się źle.

– Przed maturą poszłam na korepetycje. Akurat dużo osób do tego pana chodziło. Pierwsze wrażenie było takie, że to jest faktycznie spokojna, kochająca się rodzina. Jednak jak byłyśmy na korepetycjach, to na początku była cisza, a po jakimś czasie ta kobieta wrzeszczała na te dzieci. Nie będę mówiła jakimi słowami, ale brzydkie to były słowa, obraźliwe. Zawsze na korepetycjach były wrzaski za ścianą i to takie 5 – 10 minutowe – mówi uczennica Roberta R.

Prokuratura Okręgowa w Świdnicy wszczęła postępowanie. Śledczy będą ustalać, jak doszło do śmierci chłopców i czy matka na pewno sama targnęła się na swoje życie. Nie wyklucza udziału ojca w tej tragedii.

- Żeby postawić zarzuty, trzeba mieć konkretne dowody wskazujące na sprawstwo, na winę. Na razie takich dowodów nie ujawniono – informuje prokurator Pindera.

- Dla mnie on był dziwny. Miał swój świat. Był ciągle niespokojny, myślami gdzie indziej. Pierwsze co, jak przeczytałam, że doszło do takiej tragedii, to pomyślałam, że to pewnie pan z korepetycji – wspomina uczennica Roberta R.

Sąsiad rodziny R.: Tzn. tak się ludzie domyślali. Za każdym razem jakieś święte obrazki, krzyże i cholera wie co. 

Reporter: To mogłoby wskazywać, że on w jakąś sektę był zamieszany?
- Normalny człowiek chyba tego nie publikuje, nie? Dla mnie to jest trochę dziwne.
- Są ludzie bardzo gorliwie wierzący, czy identyfikujący się z Kościołem…
- No, niby tak, ale…

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl