Adwokat winny – jego klientka bez odszkodowania
Ewa Szemraj twierdzi, że dawny pracodawca, wbrew prawu, zwolnił ją, gdy była na zwolnieniu lekarskim. O swoje prawa chciała walczyć w sądzie. Zamiast tego, walczy z adwokatem, który ją reprezentował. Paweł G. w jej sprawie nie zdążył złożyć nawet pozwu w terminie i kobieta straciła szansę na sprawiedliwość. Sąd ukarał prawnika, ale jego ubezpieczyciel nie chce kobiecie zapłacić za błędy.
54-letnia Ewa i 57-letni Jan Szemrajowie na co dzień mieszkają w Belgii. Do Polski przyjeżdżają w sprawach sądowych, walcząc o odszkodowanie. Ich problemy mają swój początek w 2011 roku, kiedy pani Ewa została zwolniona z polskiego zakładu pracy.
- Dla pracodawcy było niewygodne, że pracownik za długo choruje i została zwolniona w czasie L4 – tłumaczy Jan Szemraj.
Pani Ewa twierdzi, że pracodawca niesłusznie i bezprawnie ją zwolnił. Kobieta zwróciła się do prawnika Pawła G. o pomoc w walce o przywrócenie do pracy i rekompensatę. Za jego usługi zapłaciła 3 tysiące złotych.
- Zapewniał, że mam bardzo silne dokumenty i sprawa jest do wygrania. Okazało się później, że wcale tak nie było. Mecenas nie informował nas o niektórych sytuacjach. Zawsze jakieś miał wytłumaczenie. No, i minęły trzy lata – mówi pani Ewa.
- Mecenas G. prowadził moją sprawę, jedną za nadgodziny, inną za zwolnienie, a żony sprawę, która była priorytetowa zaniechał, zapomniał – dodaje Jan Szemraj.
Adwokat Paweł G. nie złożył odwołania do sądu w sprawie pani Ewy w terminie. Skutkiem tego straciła ona możliwość walki z pracodawcą na drodze sądowej. Kobieta wniosła skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu na działania mecenasa. Sąd dyscyplinarny wydał wyrok w sprawie adwokata Pawła G.
„Paweł G. swoim zachowaniem naruszył godność zawodu adwokata, a także naraził środowisko adwokackie na utratę poszanowania i zaufania. Sąd wymierzył obwinionemu karę pieniężną w wysokości dziesięciokrotnej składki izbowej tj. 1650 zł” – brzmi orzeczenie.
- Sąd dyscyplinarny uznał, że w sposób nienależyty informował klientkę o stanie sprawy. Pani Szemraj straciła możliwość dochodzenia rekompensaty od pracodawcy. Ta rekompensata przysługiwałaby jej w wysokości trzykrotnego miesięcznego wynagrodzenia, co w realiach tej konkretnej sprawy dawałoby kwotę na poziomie blisko 10 tysięcy złotych - mówi Marcin Ciesielski, obecny pełnomocnik państwa Szemrajów.
Próbowaliśmy spotkać się z mecenasem. Pod żadnym z podanych adresów nie było siedziby jego biura. Udało nam się do niego dodzwonić.
- Jest postanowienie, od którego się nie odwoływałem. Stwierdziłem, że dobrze, niech i tak będzie. Wydawało mi
się, że to będzie koniec. Ja nie zamierzam nigdzie występować. Nie będę uczestniczył tutaj w tym, przepraszam, cyrku – powiedział mecenas.
Na podstawie wyroku sądu dyscyplinarnego, pani Ewa mogła ubiegać o odszkodowanie od ubezpieczyciela prawnika Pawła G. Niestety, towarzystwo ubezpieczeń Warta odmówiło wypłaty pieniędzy. Pani Ewie pozostała walka przed sądem o odszkodowanie.
- W związku z tym, że on nie udziela odpowiedzi, nie dostarcza dokumentów, to ubezpieczyciel traktuje pewne okoliczności jako po prostu nieudowodnione – tłumaczy Marcin Ciesielski, obecny pełnomocnik państwa Szemrajów.
- To jest absolutna nieprawda. Ja nie wiem, dlaczego on tak mówi. Ja fizycznie nie mam dokumentów. Jedyne, co mogłem zrobić, to złożyłem wyjaśnienia – odpiera zarzuty Paweł G. były pełnomocnik pani Szemraj.
„Odmawiamy wypłaty odszkodowania z uwagi na brak dowodów na kumulatywne wystąpienie przesłanek odpowiedzialności odszkodowawczej po stronie adwokata Pawła G, w tym przede wszystkim istnienie wysokiego prawdopodobieństwa uzyskania korzystnego dla pani Szemraj rozstrzygnięcia sprawy” – brzmi oświadczenie TUiR Warta.
- Pani Szemraj poznała wymiar sprawiedliwości od jak najgorszej strony – komentuje Marcin Ciesielski, pełnomocnik państwa Szemraj.*
* skrót materiału
Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska
kszumielewicz@polsat.com.pl