Czynsz wzrasta, dług rośnie. Bój z czyścicielami kamienic

"Dość złodziejstwa, uwłaszczania się na cudzym majątku! To myśmy i nasi rodzice odbudowywali to miasto" – krzyczeli uczestnicy niedawnej demonstracji przeciw dzikiej reprywatyzacji w Warszawie. Sprawa nabrała rozgłosu, ale dramat ludzi nękanych wysokimi czynszami trwa. Jedni uciekają, inni procesują się w sądzie.

Sprawa reprywatyzacji kamienic w Warszawie ciągle budzi emocje. W zeszłym tygodniu odbył się protest lokatorów, którzy zarzucają nowym właścicielom nękanie zawyżonymi czynszami. To zmusza ich do opuszczenia wynajmowanych od kilkudziesięciu lat lokali komunalnych.

- Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy! Dość złodziejstwa, uwłaszczania się na cudzym majątku! Na naszym majątku! Stop nękaniu lokatorów! – krzyczeli manifestanci.

Kamienica przy Nowogrodzkiej to ścisłe centrum stolicy. Od kiedy budynek przeszedł w prywatne ręce, czynsz był podnoszony kilka razy. Niewielu najemców to wytrzymało. Tych starych pozostało niewielu. Zostali, bo nie mają dokąd pójść.

- Tu była kiedyś duża rodzina, mieszkała przeszło 50 lat. Po kolei zaczęli się wyprowadzać. W końcu została matka z córką. Płaciły podczas tej przedostatniej podwyżki  3300 zł miesięcznie. A teraz, ponieważ była nowa podwyżka, płaciłyby około 5 tys zł. Kogo stać na taki czynsz? Ludzie w popłochu opuszczali to mieszkanie, nawet nie wiedziałam, mimo że mieszkam naprzeciwko – mówi Alicja Dobecka-Olsen, mieszkanka kamienicy przy Nowogrodzkiej.

71-letnia Alicja Dobecka-Olsen  mieszka w kamienicy przy Nowogrodzkiej od 46 lat. Jest samotna, nie ma rodziny. Nie ma dokąd pójść, a jej emerytura nie pozwala na wynajęcie mieszkania. Jest w sytuacji bez wyjścia.

- W 2011 roku  dostaliśmy pismo, że niesprzedane części budynku przechodzą decyzją pani prezydent na 18 osób wyszczególnionych w tym piśmie. Ten główny, który reprezentował tę grupę - pan R. był prawnikiem u nas w administracji. Miał dostęp do dokumentów, do wszystkiego. Za moje mieszkanie płaciłam ponad 300 złotych, po 6 zł od metra. W tej chwili chcą po 32 zł od metra – opowiada Alicja Dobecka-Olsen.

- Mogą przestać płacić, tylko wtedy wpadają w spiralę zadłużenia. Odsetki rosną i ci ludzie kończą bardzo tragicznie – mówi Jan Śpiewak ze Stowarzyszenia Miasto jest Nasze.

Pani Alicja oddała sprawę do sądu. Przed nią długa droga. Wie o tym 74-letnia Barbara Jankowska z ul. Wilczej, która od sześciu lat także walczy z nowym właścicielem.

- Od razu zresztą dostałam wymówienie najmu i podniesienie czynszu do 50 zł za metr kwadratowy. Moje mieszkanie ma 68 metrów z tym, że w 2007 roku administracja wyłączyła jeden pokój o powierzchni 31 metrów z uwagi na fakt, że tam spadł sufit – mówi pani Barbara. Właściciel kamienicy żąda za jej mieszkanie ok. 3400 zł. Emerytki nie stać na taką opłatę. - Płacę w tej chwili 800 zł, to jest czynsz ustalony jeszcze przed przekazaniem tej oficyny spadkobiercy – tłumaczy.

W walce wspierają ją śledczy. - Prokuratura zgłosiła swój udział w sprawie z uwagi na istnienie interesu społecznego polegającego na ochronie praworządności i praw obywateli. Chodzi przede wszystkim o sytuację życiową pani Barbary Jankowskiej i udzielenie jej pomocy w sporze sądowym w silniejszym ekonomicznie przeciwnikiem procesowym. Działania pozwanej spółki były sprzeczne z zasadami współżycia społecznego i miały na celu tylko i wyłącznie doprowadzenie do eksmisji starszej kobiety – informuje Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

- Walczę o unieważnienie podwyżki czynszu. Ten mój wirtualny dług może wynosić ok. 200 tys. zł – mówi Barbara Jankowska.

- To tak nie może być, żeby państwo nie interesowało się ludźmi. Za wyrzucenie psa grożą dwa lata więzienia, a za człowieka w ogóle. Podobno wyprowadzono 40 tys. ludzi, starych warszawiaków. Należy zmienić prawo – zauważa Alicja Dobecka-Olsen.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Pietkiewicz

mpietkiewicz@polsat.com.pl