Złożyli trumnę do grobu… ze śmieciami
Gabriela Kloskowska z Tczewa zmuszona była pochować męża w grobie pełnym śmieci! Zwłoki spoczywają wśród fragmentów opon, butelek, zniczy, a nawet zwierzęcych kości. O tym, że grób jest zaśmiecony, kobieta dowiedziała się z dniu pogrzebu. Kobieta walczy o ekshumację szczątków.
Gabriela Kloskowska mieszka w Tczewie. Ma 62 lata. W kwietniu tego roku mąż pani Gabrieli – 57-letni pan Jan otrzymał długo oczekiwaną stałą pracę-jako tokarz. Niestety cieszył się nią zaledwie kilka miesięcy. We wrześniu pan Jan w pracy dostał wylewu. Po kilku godzinach mężczyzna zmarł.
Pani Gabriela z rodziną wynajęła firmę pogrzebową, aby pochować męża na cmentarzu komunalnym w Tczewie. Za pochówek zapłaciła ponad 5 tysięcy złotych. W dniu pogrzebu dotknęła ją kolejna tragedia. Kiedy kondukt żałobny dotarł do cmentarza, okazało się, iż grób przeznaczony dla męża jest pełen śmieci, odpadów i kości.
- W grobie były opony, butelki, pełno folii z boku wychodziło. Były też kości, chyba kurczaka. Trumna leżała krzywo, bokiem. Pracownik firmy pogrzebowej powiedział, że to skandal. Nie mogłam zostawić trumny na wierzchu. Zasypali ją – mówi pani Gabriela.
- To jest karygodne, żeby człowieka w takich warunkach pochować. Jakieś stare butelki, znicze, rozmaitości. Pogrzeb był w sobotę, urzędy pozamykane, nic nie można było załatwić . To był szok – dodaje pani Czesława, siostra Gabrieli Kloskowskiej.
Pan Jan został pochowany w śmieciach. Jego żona zaczęła walczyć o wyjaśnienie, kto jest odpowiedzialny za skandaliczną sytuację. Do dziś odpowiedzi jednak nie uzyskała. Ani od urzędu miasta w Tczewie, ani od administratora cmentarza - Aleksandra A.
- Każdorazowo grób wskazuje i odbiera zarządca, takie są przepisy. Kiedy grób jest wykopany, ma obowiązek przyjść, wsadzić miarkę, sprawdzić głębokość i przejść do procedury pochówkowej. Ciężko mi powiedzieć, jak było w tym przypadku, bo nie byłem podczas kopania – mówi Adam Ledwożyw, przedstawiciel zakładu pogrzebowego, który pochował pana Jana.
- Kwestia bałaganu jest do oceny… Z moich informacji wynika, że w trakcie prac pochówkowych wykopano śmieci. Firma pogrzebowa powinna albo uporządkować grób, albo zgłosić do administratora. O kościach nic nie wiem – twierdzi Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa.
- Tłumaczenie, że można było to wyzbierać, jest próbą szukania winnych za winy, które ponosi się samemu. O tym, że wcześniej było tam dzikie wysypisko śmieci, wiedzą nie tylko pan prezydent, o czym mówił na konferencji, nie tylko zarządca, ale też mieszkańcy – odpowiada Adam Ledwożyw, przedstawiciel zakładu pogrzebowego, który pochował pana Jana.
Administrator cmentarza w Tczewie nie chciał komentować sprawy. Pani Gabriela chce walczyć z Urzędem Miasta w Tczewie o ekshumację zwłok i pochowanie męża w godnych warunkach. Chce także zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę moralną.
- Dla mnie to jest swoista bomba ekologiczna, a to, co się stało jest karygodne. Świadkowie opowiadali, że ten cmentarz był powiększany, płot przesuwano. Odpowiedzialni za cmentarz zaprzeczają – mówi Beata Odziemkowska, dziennikarka „Wieści z Kociewia”.
Nie mogę tego bólu znieść. Wstydzę się przed rodziną, upokorzona zostałam. Wszyscy widzieli, co oni o mnie pomyśleli, że męża w śmieciach chowam? – mówi pani Czesława.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz
interwencja@polsat.com.pl