Sąd swoje, Belgowie swoje. Wywieźli Michała z Polski

Siedmioletni Michał nie chciał, by adoptowali go Belgowie. Bał się, bo nie zna ich języka. Wiódł szczęśliwe życie rodzinnym domu dziecka państwa Bartoszewskich. Mimo jego obaw, sąd zdecydował, że wyjazd do Belgii to dla niego szansa na lepsze życie. Bartoszewscy z chłopcem nawet się nie pożegnali, bo Belgowie, mimo zakazu, wywieźli go z Polski. Polska prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku tzw. uprowadzenia rodzicielskiego.

Pani Urszula i Dariusz Bartoszewscy mają czterech synów. Kiedy dzieci dorosły i wyprowadziły się z domu, Bartoszewscy podjęli decyzję o założeniu rodzinnego domu dziecka.

- Wiedziałam od zawsze, że chcę wychować swoje dzieci i dzieci, którym wyszło inaczej niż w rodzinie.

W sierpniu 2013 roku Bartoszewscy odebrali telefon, że 4-letni wtedy Michał potrzebuje opieki. Przyjęli chłopca pod swój dach i stworzyli mu pełen miłości dom.

- Jaki był? Czasem bardzo nadpobudliwy, ruchliwy, jednocześnie z takimi bardzo smutnymi oczami. Jak go usypiałam, to on mówił: wiesz mamo, pamiętam, jak mnie moja mama Iwonka tak przytulała, ale to było bardzo dawno temu – wspomina Urszula Bartoszewska.

W ubiegłym roku Michał został skierowany do adopcji zagranicznej. Podobno w Polsce nie było chętnych na stworzenie dla niego rodziny. Zainteresowało się nim belgijskie małżeństwo.

- Dla nas już po 2 godzinach kontaktu było jasne, że Michał ich nie akceptuje. Wręcz powiedział, że boi się. Nie sądzę, że samych ludzi, on był bardziej przerażony obcą mową. Wrócił do domu i nie chciał się pożegnać. Mówił: mamo, nie chcę do żadnej Belgii. Nie wyobrażam sobie budowania relacji, kiedy się nie mówi w tym samym języku – mówi pani Urszula.

- Państwo tutaj opowiadali, że mieszkają w centrum miasteczka, co okazało się nieprawdą. To nie chodzi o to, czy to jest wieś, czy centrum miasteczka, ale od razu nie mówili całej prawdy - dodaje Dariusz Bartoszewski.

Sąd zezwolił, by Belgowie tymczasowo zajmowali się dzieckiem. Miał to być czas na poznanie i zbudowanie więzi. W marcu tego roku wyraził również zgodę na zagraniczną adopcję.

- Ci ludzie, w trakcie uprawomocniania się wyroku, nie informując absolutnie nikogo, bez dokumentów, bez paszportu, bez niczego, wzięli dziecko i wywieźli – alarmuje pani Urszula.

- Jeżeli chodzi o postępowanie karne, które wszczęliśmy w tej sprawie, to prowadzimy je w kierunku tzw. uprowadzenia rodzicielskiego. To postępowanie w tej chwili zostało przesłane do sądu belgijskiego z prośbą o wykonanie czynności w Belgii - informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Nikt nie musi martwić się o Michała. Jest mu tu dobrze. Wiedzie normalne, spokojne życie w normalnej rodzinie. Będzie nam i jego dwóm braciom bardzo smutno, jeżeli będzie musiał wrócić do Polski. My jakoś to przeżyjemy, ale dla niego to będzie druzgocące – przekonuje Lieven Boelaert, belgijski ojciec adopcyjny.

Do momentu wyjaśnienia sprawy przez stronę belgijską postępowanie adopcyjne w Polsce zostało zawieszone. Adopcją Michała zajęło się Ministerstwo Sprawiedliwości. Nowi potencjalni rodzice adopcyjni twierdzą, że Michałowi jest u nich bardzo dobrze. Niestety, poza krótką rozmową nie zgodzili się na pokazanie domu ani warunków, w których mieszka Michał.

- Mogę wyrazić daleko idące niezadowolenie, jeżeli chodzi o kontakty ze stroną belgijską. Powiem szczerze, że ta sprawa powinna być już dawno zakończona u naszego państwa partnerskiego – ocenia Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości.

- Wiem, że adopcja jest szansą dla dziecka. Jednak to, co się wydarzyło spędza nam sen z powiek i sieje strach w dzieciach, które u nas się wychowują – podsumowuje Urszula Bartoszewska.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl