Była umowa, sąd, komornik. Odszkodowania nie zobaczył!

Bogusław Szpotan od lat walczy o odszkodowanie za wypadek z grudnia 2008 roku. Gdy obolały leżał w szpitalu, odwiedził go Tomasz U. i zaproponował pomoc w uzyskaniu pieniędzy od ubezpieczyciela. Pieniądze (60 tys. zł) wpłynęły na konto reprezentowanej przez niego firmy już kilka miesięcy po wypadku. Mimo to, pan Bogusław nie zobaczył ich do dziś. Nie pomogła nawet sądowa ugoda.

Pan Bogusław ma 62 lata. Jest ojcem sześciorga dzieci. Mieszka w małej niedaleko Malborka. 7 grudnia 2008 roku pan Bogusław nie zapomni nigdy. Mężczyzna  wracał z pracy do domu. Kiedy chciał przejść przez ulicę, uderzył w niego samochód.

- Gdzie indziej była moja raportówka, moje buty, a sto metrów dalej spod samochodu mnie wyciągali – opowiada o wypadku.

Mężczyzna trafił do szpitala na kilka miesięcy.  Jak twierdzi, był to czas, w którym stracił wszystko. Amputowano mu nogę. Po 30 latach małżeństwa rozstał się z żoną, nie mógł wrócić do pracy.

Kiedy pan Bogusław przebywał w szpitalu, późnym wieczorem odwiedził go Tomasz U., pełnomocnik  firmy odszkodowawczej. Mężczyzna zadeklarował pomoc panu Bogusławowi w uzyskaniu odszkodowania powypadkowego. Pan Bogusław nie mógł się ruszać, więc bez wahania podpisał z firmą umowę.

Po kilku  miesiącach pan Bogusław otrzymał pismo od ubezpieczyciela, że odszkodowanie - 60 tysięcy złotych - wypłacono. Firma odszkodowawcza miała pobrać 30 procent prowizji, a resztę zwrócić poszkodowanemu.   

- Dzwonił jeszcze, że trzeba starać się o wyższe odszkodowanie, bo to mnie chyba nie satysfakcjonuje – wspomina pan Bogusław. 

- Pieniądze powinny być przelane na konto klienta w ciągu 14 dni – mówi Andrzej Gryczka, radca prawny.
Pan Bogusław pieniędzy niestety nie dostał. Skierował  sprawę  do sądu. Ten, po ugodzie, pięć lat temu nakazał firmie oddać panu Bogusławowi 35 tysięcy złotych.

- Mieliśmy racje powoda, który utrzymywał, że nie otrzymał pieniędzy i drugiej strony, która twierdziła, że operacje są w toku, zamierza wystąpić o nowe sumy do ubezpieczyciela, a na końcu drogi się rozliczyć. Sąd nie miał wątpliwości, że zawarta ugoda jest zgodna z prawem – informuje Rafał Terlecki  z Sądu Okręgowego w Gdańsku.

- Żadne pieniądze od firmy nie wpłynęły. Sprawa stanęła w martwym punkcie – mówi Halina Urbanowska, siostra pana Bogusława.

Mężczyzna o pomoc  prosił nawet komornika. Jednak i jemu nie udało się pieniędzy odzyskać.   Próbowaliśmy więc porozmawiać z Tomaszem U. 

- To, że podpisałem ugodę, to jest jedna rzecz. Tam był termin dwutygodniowy. Starałem się o odroczenie tego terminu, bo były pewne zawirowania, ale jeżeli poszedł do komornika, to zrobił nam koszty – powiedział Tomasz U.
Reporterka: Ale panie Tomaszu, to są jego pieniądze. To był 2011 rok, a dziś mamy 2016.
Tomasz U.: Jak pani ze mną tak rozmawia, jak pan Bogusław, to ja mówię: jest postępowanie komornicze i niech dochodzi swoich spraw. (…) W pani obecności chciałbym się spotkać z panem Bogusławem i przedstawić mu propozycję.
Reporterka: Wrócę do pana, jeśli się zgodzi.

Pan Bogusław  nie ma pieniędzy.  Co więcej, musi zwrócić ubezpieczycielowi połowę wypłaconego już odszkodowania, gdyż sąd uznał, iż winnym wypadku jest zarówno kierowca samochodu, jak i pan Bogusław.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl