Zamiast domu opieki, schronisko dla bezdomnych. Mężczyzna zmarł
![](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/er/erff7fzkmwr5uicta4dnd8tm4s9whv8k.jpg)
Karmiony sondą mężczyzna, po ciężkim wypadku samochodowym, zamiast do domu pomocy społecznej, trafił do schroniska dla bezdomnych. Wszystko dlatego, że urzędnicy przez trzy miesiące nie byli w stanie wysłać odpowiedniego pisma w tej sprawie. Andrzej Kasprzyk spędził w schronisku 2 tygodnie. W tym czasie jego stan dramatycznie się pogorszył. Mężczyzna zmarł.
4 lutego 2015 roku 45-letni Andrzej Kasprzyk wracał pieszo do swojego domu w miejscowości Miedźno. Było po zmroku i najprawdopodobniej z tego właśnie powodu doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Mężczyzna został potrącony przez jadący z dużą prędkością samochód.
- Nie było żadnych rokowań do powrotu do zdrowia. Miał krwiaka pajęczynkowego, połamane ręce, nogi, potłuczone płuca. Był w bardzo ciężkim stanie – wspomina Edward Kasprzyk, ojciec pana Andrzeja.
Po 5 tygodniach spędzonych w szpitalu Andrzej Kasprzyk trafił do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Dobrodzieniu. Nikt z rodziny nie był w stanie się nim zająć, ponieważ mężczyzna wymagał fachowej, całodobowej opieki.
- Nie było żadnych warunków, żeby go w tym stanie przyjąć do domu. Trzeba było go karmić sondą, był cewnikowany i wymagał dużej aparatury do życia, do oddychania, do pomocy. Ja jestem inwalidą trzeciej grupy. Jestem po dwóch zawałach serca. Sąd orzekł, że nadaje się tylko i wyłącznie do pobytu w domu opieki społecznej – opowiada Edward Kasprzyk, ojciec Andrzeja Kasprzyka. Siostra mężczyzny walczy z nowotworem mózgu.
Ponieważ Andrzej Kasprzyk nie mógł dłużej przebywać w zakładzie w Dobrodzieniu, decyzją sądu, miał zostać umieszczony w Domu Pomocy Społecznej w Lublińcu. Wszystkie związane z tym formalności miały zostać załatwione przez pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Miedźnie.
- Syn tam nie trafił, bo nie wpłynął wniosek z GOPS-u w Miedźnie do domu opieki w Lublińcu. Dlaczego? O to już trzeba spytać kierowniczkę GOPS-u – mówi Edward Kasprzyk.
Zatem pytamy:
Reporter: Chcieliśmy porozmawiać z panią.
Kierowniczka GOPS w Miedźnie: Ale sprawa jest w prokuraturze.
- No właśnie, dlaczego jest w prokuraturze?
- Właśnie nie wiem, pan Kasprzyk zgłosił.(…) Pan Kasprzyk też jest winien, bo nie wziął syna wtedy, a myśmy pomagali.
- Pan Kasprzyk nie wziął syna? Pan Kasprzyk jest winien? Tak pani uważa, naprawdę? Pani widziała pana Kasprzyka?!
- Ale…
- Pani ma czyste sumienie w tej sprawie, tak ze swojego punktu widzenia?
- Na pewno nie zostawiłam tego pana bez opieki.
- A jak się pani z tym czuje, że ten człowiek w końcu, w wyniku tych wszystkich perturbacji i tego zamieszania, umarł?
- Bardzo się źle czuję. Bardzo mi jest przykro.
- Prokuratura Rejonowa w Częstochowie, w połowie września br. wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez kierownika GOPS w Miedźnie. Z opinii lekarzy wynikało, że pan Andrzej powinien zostać przeniesiony do domu opieki społecznej. Z uwagi na nie skierowanie stosownego wniosku przez GOPS w Miedźnie, został on przewieziony do ośrodka, który zajmował się pomocą osobom bezdomnym – informuje Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Urzędnikom pomocy społecznej przez trzy miesiące nie udało się wysłać wniosku do domu pomocy w Lublińcu. Dopiero dzień przed wypisaniem mężczyzny z Zakładu Opiekuńczo Leczniczego, pracownicy socjalni znaleźli rozwiązanie tymczasowe. Pan Andrzej, mimo że musiał być karmiony przez sondę i wymagał sterylnych warunków, trafił do schroniska dla osób bezdomnych w Dąbrowie Górniczej.
– Posadzili syna na wózek. Nie miał ani lekarstw dawanych, ani nic. Spytałam, gdzie mają karetkę, to usłyszałam, że jeszcze tam jej nigdy nie widziano, że przyjeżdża tylko policja i straż miejska. Po powrocie poszedłem do wójta z interwencją. Prosiłem, żeby mi pomógł – wspomina Edward Kasprzyk.
– Proszę pana, ja wychodzę z założenia, że generalnie rodzina się powinna zająć osobą – mówi Piotr Derejczyk, wójt gminy Miedźno.
Przez dwa tygodnie Andrzej Kasprzyk przebywał w ośrodku dla bezdomnych. W tym czasie jego stan pogorszył się na tyle, że trafił do szpitala, w którym 24 lipca umarł.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl