Za poszlaki bezwzględne więzienie

W Gradowicach w województwie świętokrzyskim, kilka lat temu stanął maszt wiatrowy. Miał on sprawdzić czy ten teren spełnia warunki powstania farmy wiatrowej. Mieszkańcy Gradowic sprzeciwiali się tej inwestycji. Pewnej nocy maszt runął. przecięcie lin masztu został oskarżony pan Stanisław i mimo wątpliwych poszlak, został za to skazany.

- Czuję wstyd. Nie siebie się wstydzę, bo nic złego nie zrobiłem, ale właściwie wstydzę się za państwo polskie, że do takiej sytuacji doprowadziło. Dostałem wyrok w  komunistycznym stylu. Trzeba było to dostałem  – mówi Stanisław Kurek,  który został skazany za ścięcie masztu wiatrowego.


- W lutym 2013 roku w Grodowicach koło Buska-Zdroju stanął maszt wiatrowy. Urządzenie służy do pomiaru siły wiatru, a jego zadaniem jest sprawdzenie czy okolica nadaje się do postawienia farmy wiatrowej. W nocy z 3 na 4 marca 2013 roku maszt runął. Szybko okazało się, że to nie był wypadek, a celowe działanie.


 - Zostałem wytypowany na podejrzanego, jako działacz Stowarzyszenia Wsi Grodowice, które jest przeciwko budowaniu wiatraków w tak bliskiej odległości – mówi Stanisław Kurek,  który został skazany za ścięcie masztu wiatrowego.


 - Przedstawicielka firmy wiatrowej z policjantem, który prowadził psa tropiącego poszli śladem,  tak jak prowadził trop. Doszli do drogi asfaltowej i tam się ten trop urywał – mówi Barbara Kurek, siostra pana Stanisława.


 - Wszyscy ze stowarzyszenia byliśmy przesłuchiwani przez policję. On jako jedyny poddał  się  badaniu DNA. My odmówiliśmy ponieważ nie zgadzaliśmy się z tymi zarzutami – mówi Łukasz Górak, prezes Stowarzyszenia Wsi Grodowice.


Na miejscu zdarzenia zabezpieczono dwa niedopałki papierosów i odcisk buta. Badania genetyczne wykazały, że z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością,  był to papieros palony przez pana Stanisława.


-  Nigdy  tam nie byłem,  ale sąd nie dał wiary moim zeznaniom – mówi pan Stanisław.


 Reporter:  Sąd twierdzi,  że są to niedopałki papierosów skręcanych ręcznie.  Czy pan Stanisław kiedykolwiek robił  papierosy?


-Nie, nigdy.   Szukali też u nas butów  o rozmiarze  43, ale nigdy takich nie znaleźli – mówi pani Barbara.


Pan Stanisław nosi buty o rozmiarze 41,  a  na  podstawie niedopałka papierosa został skazany na 1,5 roku bezwzględnego więzienia. Musi też zwrócić ponad 100 tysięcy złotych firmie ubezpieczeniowej za zniszczony maszt. Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny. Cała rodzina dała mu też alibi.


- Główną poszlaką było to,  że Stanisław Kurek sprzeciwiał się budowie masztu.  Drugą poszlaką był niedopałek papierosa ze śladem biologicznym pochodzącym niewątpliwie od oskarżonego -  mówi Jan Klocek, rzecznik  prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.


-  Dowodów winy nie znalazłem, a sąd sam  napisał, że dowodów nie ma -  mówi Edward Rzepka, pełnomocnik pana Stanisława.


Teren wokół masztu nie był zabezpieczony, a oglądać go przychodziły tłumy ludzi. Zastanawiające jest też to, jak doszło do przecięcia lin utrzymujących maszt i czy pan Stanisław byłby w stanie w ogóle tego dokonać. Załamany oskarżeniami pan Stanisław trafił do szpitala psychiatrycznego.


- Liny,  które podtrzymywały maszt zostały umiejętnie podcięte narzędziem tnącym o ostrych krawędziach. Liny może przeciąć każdy, kto dysponuje siłą fizyczną i narzędziem typu ostre nożyce  - mówi Jan Klocek, rzecznik  prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.


Reporter: Skąd takie przekonanie?


- Doświadczenie życiowe podpowiada – mówi  Jan Klocek, rzecznik  prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach.


- Jest mało prawdopodobne, żeby tego typu liny mógł ktoś przeciąć za pomocą prostego narzędzia tnącego typu sekator lub nożyce do cięcia. W ogóle w to nie wierzę. To musi być specjalistyczne narzędzie – mówi profesor Jerzy Pacyna z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.


- Byłem w bardzo głębokiej depresji i nawet byłem bliski próby samobójczej, to się bardzo mocno odbiło na moim zdrowiu psychicznym  - mówi pan Stanisław. *


*skrót materiału


Reporterka: Dominika Grabowska


dgrabowska@polsat.com.pl