75 tysięcy złotych za brak jednego pisma
Państwo Błasikowie sprzedali swoje mieszkanie na jednym z lubelskich osiedli. Ze względu na stan zdrowia nie mogli podjąć innej decyzji. Nie zapłacili podatku, bo spełniali wszystkie warunki do tak zwanej ulgi meldunkowej. Niestety, po czterech latach okazało się, że Błasikowie muszą zapłacić 75 tysięcy złotych, bo nie złożyli w terminie pisemnego oświadczenia, że w starym mieszkaniu mieszkali co najmniej 12 miesięcy.
W bloku w Lublinie państwo Błasikowie mieszkali ponad 30 lat, ale dopiero w 2007 roku pan Henryk wykupił zajmowany przez wiele lat lokal. Niestety wkrótce stan zdrowia pana Henryka i pani Marii znacznie się pogorszył i wchodzenie na czwarte piętro okazało się niemożliwe.
- Dostałam stopy cukrzycowej i już nie dało rady wchodzić po schodach. Musiałam zadecydować z mężem, żeby kupić mieszkanie na parterze – mówi Maria Błasik, która walczy z urzędem skarbowym.
W 2011 roku państwo Błasikowie sprzedali swoje mieszkanie i kupili mniejsze na parterze w stanie surowym. Wszystkie pieniądze ze sprzedaży przeznaczyli na wyremontowanie nowego lokalu.
- Po czterech latach stała się katastrofa, dostaliśmy pismo z urzędu skarbowego, żeby się mąż stawił. Jak mąż pojechał, to przyjechał załamany – mówi pani Maria.
Po czterech latach okazało się, że państwo Błasikowie mają zapłacić podatek od sprzedaży swojego mieszkania. Łącznie z odsetkami - 75 tysięcy złotych. Urzędnicy stwierdzili, że małżeństwo nie spełniło warunków do skorzystania z tak zwanej ulgi meldunkowej.
- W przypadku ulgi meldunkowej warunki były dwa: osoba, która chciała skorzystać z ulgi, musiała złożyć do naczelnika urzędu skarbowego oświadczenie, że zamieszkiwała przez 12 miesięcy w lokalu, który sprzedała i musiała faktycznie zamieszkiwać w tym lokalu – mówi Marta Szpakowska, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Lublinie.
- Nie wiedziałem o tym. Oświadczenie miało polegać na tym, że ja oświadczam, że przez ostatnie 12 miesięcy w tym mieszkaniu mieszkałem. Jaki to ma sens? Przecież urząd ma moje dane, a mieszkałem tam 33 lata – mówi Henryk Błasik, który walczy z urzędem skarbowym.
Pan Henryk próbował odwołać się od decyzji Urzędu Skarbowego w Lublinie. Bezskutecznie. Teraz sprawę ma rozstrzygnąć sąd. Mimo że nie ma jeszcze decyzji wymiaru sprawiedliwości, urząd zajął część emerytury starszego mężczyzny.
- Odkąd komornik zaczął zabierać mi emeryturę, to nasze życie bardzo się zmieniło. Na same leki to cała żony emerytura idzie – mówi pan Henryk.
Ponieważ urząd skarbowy naliczył podatek po ponad czterech latach od sprzedaży, odsetki wynoszą prawie 25 tysięcy złotych. Państwo Błasikowie nie rozumieją, dlaczego urzędnicy zwlekali tak długo.
- To nie jest złośliwość urzędnika, tylko naprawdę jest bardzo dużo takich aktów do zweryfikowania – mówi Marta Szpakowska, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Lublinie.
- Podatek, który wyliczyli, rujnuje nasze życie, bo nie tylko moje, ale też żony. To jest nie do pomyślenia, żeby to spłacić. W jaki sposób? Sprzedać mieszkanie i iść na ulicę? – mówi pan Henryk.
- Tylko jednego nie rozumiem: ludzie przekręty robią w podatkach, podatków nie płacą, a z nas to najłatwiej ściągnąć, tylko nie wiem z czego – mówi pani Maria.*
*skrót reportażu
Reporter: Paulina Dzierzba
pbak@polsat.com.pl