Chciał pomóc żonie. Po donosie boi się, że straci dziecko
Dariusz Kostusik przez 6 lat praktycznie sam troszczył się o niepełnosprawną żonę oraz 10-letnią córkę Kamilę. W maju pomoc w opiece zaoferowała jego dawna koleżanka. Kiedy kobieta wprowadziła się z synami na pierwsze piętro domu Kostusików, do sądu wpłynął donos, że to demoralizacja małej Kamili. Donos uruchomił urzędniczą machinę. - Gdzie oni byli przez ostatnie 6 lat – pyta pan Dariusz.
Jeszcze 6 lat temu życie państwa Kostusików z małej miejscowości Płaza niedaleko Chrzanowa wyglądało zupełnie inaczej. Poznali się na studniówce, kilka lat później wzięli ślub, a ich szczęście dopełniło się, kiedy 10 lat temu urodziła się Kamila.
Był listopad 2010 roku. Kamila miała wtedy 4 lata. Pan Dariusz jak co dzień poszedł do pracy. Kiedy wrócił, zastał żonę Marzenę nieprzytomną w łóżku.
- Zadzwoniłem po karetkę i przyjechali. Lekarz mówi, żebym się modlił, by przeżyła. Leżała pół roku w szpitalu – wspomina pan Dariusz.
Reporter: Zgłaszał się pan do pomocy społecznej?
Pan Dariusz: Tak. Ta z opieki przez 6 lat była tylko raz, zobaczyć, żeby mi przyznali 153 zł.
Pani Marzena: Przychodziła tylko babcia i pielęgniarka dwa razy w tygodniu.
Przez 6 lat pan Dariusz opiekował się żoną praktycznie sam. Rodzina w czterech ścianach przeżywała swój dramat. W maju tego roku mężczyzna przypadkowo spotkał swoją koleżankę z lat dzieciństwa. Jak sam mówi - było to zbawienie.
- Zaoferowała, że mi pomoże, bo też ma syna niepełnosprawnego i wie, jak to wszystko ruszyć – wspomina pan Dariusz.
- Darek wyszedł z propozycją, żebym u niego zamieszkała, że on mi udostępni górę pod warunkiem , że sobie ją wyremontuję i będę mogła mieszkać w zamian za opiekę, za pomoc w opiece nad Marzeną – mówi Urszula Jasińska, znajoma pana Dariusza.
W czerwcu tego roku pani Urszula wraz z dwoma synami wprowadziła się na pierwsze piętro domu państwa Kostusików. Od razu wzięła się za intensywną pielęgnację pani Marzeny. Gotuje, sprząta i służy pomocą rodzinie. Wszyscy byli zadowoleni. Jednak we wrześniu tego roku do Sądu Rejonowego w Chrzanowie ktoś napisał donos. Ruszyła lawina urzędnicza.
- Ktoś napisał, że w domu zamieszkuje kobieta z dwójką dzieci i że jest osoba niepełnosprawna, co może mieć zły wpływ na małoletnią Kamilę – mówi Urszula Jasińska, znajoma pana Dariusza.
- Kurator przeprowadziła dość szczegółowy wywiad środowiskowy, obejrzała dom. Był czysty, zadbany, wszystko w porządku. Nasz sąd wszczął postępowanie z urzędu. Pani sędzia wydała 4 listopada postanowienie udzielając pomocy przez ustanowienie nadzoru kuratora – informuje Jadwiga Noworyta, przewodnicząca wydziału rodzinnego Sądu Rejonowego w Chrzanowie.
Reporter: Czyli teraz będą sprawdzać, czy pan daje sobie radę?
Pan Dariusz: Z tego wychodzi, że tak. Ale ja mówię: gdzie wszyscy byli przez 6 lat?
O to pytamy kierownik sekcji pomocy środowiskowej Ośrodka Pomocy Społecznej w Chrzanowie, Annę Kotlarek:
Kierowniczka: Na ten moment nie mam wykazu, ile razy były osoby w tym domu, ale z tego co pracownik przeprowadza wywiad, to tam pomoc szła, bo tam była pielęgniarka.
Reporter: O co sąd was prosił?
Kierowniczka: O ustanowienie asystenta rodziny.
Reporter: Czy ten asystent nie mógł wejść wcześniej do tej rodziny?
Kierownik: Mógł ewentualnie, gdyby taka była potrzeba.
Reporter: Nie wiedzieliście o tej potrzebie.
Kierownik: Jakby… Nie było z żadnej strony takiej informacji, żeby jednak to wspomóc.
- Boję się najbardziej tego, żeby mi córki nie wzięli – podsumowuje Dariusz Kostusik, tata Kamili.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl