Notoryczny oszust. Poluje na kobiety, znika z ich majątkiem
Adam T. poluje na kobiety m.in. na portalach randkowych. Zdobywa zaufanie, czasem serca, a później znika z ich majątkiem. Pani Mariola straciła 5 tys. zł, pani Iza 2,5 tys. zł i samochód, a pani Wiktoria 3,5 tys. zł. Kobiety poszły na policję. Z łatwością namierzyły inne poszkodowane. Mimo to Adam T. wciąż działa w najlepsze.
40-latek pochodzi z Zabrza. Od wielu lat jest doskonale znany organom ścigania. Blisko rok siedział w więzieniu za przywłaszczenie mienia. Jego ofiary to najczęściej kobiety.
- Wydawał się osobą godną zaufania, opiekuńczą, troskliwą. Byłam po ciężkich przeżyciach, po śmierci mamy. Zostałam sama z dzieckiem, z chorym ojcem, z kredytem na mieszkanie – opowiada pani Mariola.
- Przystojny nie jest. Ujął mnie tym, że sprawiał wrażenie, że ma dobry charakter, że jest dobrym człowiekiem, że chce mi pomóc. Oprócz nas jest jeszcze osiem osób, które mi się udało znaleźć – mówi pani Iza. Kobieta opowiada, że straciła samochód wart około 10 tys. zł, laptopa i 2,5 tys. zł.
- Podsłuchał moją rozmowę telefoniczną, że jestem zainteresowana kupnem samochodu. Po podpisaniu umowy, wziął 3,5 tys. zł zaliczki. Samochód miał być za trzy dni. Zniknął – dodaje pani Wiktoria.
Poszkodowane nie kryją żalu do policji i prokuratury, które bagatelizowały ich sprawy i nie chciały przyjmować zawiadomień o przestępstwie. Taka postawa śledczych utwierdziła je w przekonaniu, że Adam T., mimo winy, jest nietykalny.
- Gdy byłam przesłuchiwana, mówiłam, że jest więcej poszkodowanych dziewczyn, bo już wtedy o tym wiedziałam. Nie zwrócili na moje słowa większej uwagi – mówi pani Wiktoria.
- Zapadło w tej sprawie umorzenie wobec niestwierdzenia znamion czynu zabronionego. Pokrzywdzona wniosła zażalenie, sprawa zostanie skierowana do sądu – poinformował Zbigniew Pawlik z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ.
Reporter: Panie prokuratorze, ja bez trudu dotarłam do czterech poszkodowanych, prokurator nie zadał sobie trudu, żeby dotrzeć do innych.
Prokurator: Mając na uwadze okoliczności, które w związku z tym wywiadem się pojawiły, i fakt, że decyzja nie jest prawomocna, rozważymy poszerzenie tego postępowania.
Adama T. pani Wiktoria poznała w swojej pracy, w barze. W sierpniu br. dała mu 3,5 tys. zł zaliczki na auto. Do dzisiaj nie ma ani pieniędzy, ani samochodu. Kiedy policja odesłała ją z kwitkiem, zdesperowana kobieta w towarzystwie dwóch kolegów chciała odzyskać pieniądze. - Zgłosił sprawę na policji twierdząc, że pobiliśmy go i rzekomo ukradliśmy mu 23 tys. zł. Ze mnie zrobili bandytę, a on jest pokrzywdzony – mówi.
- Stwierdził, że sprawcy użyli gazu łzawiącego, a także pałki teleskopowej, wezwał policję – informuje Agnieszka Żyłka z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
Reporter: Czy Adam T. składając zawiadomienie miał chociaż załzawione oczy? Czy miał jakieś obrażenia?
- Ta sprawa jest weryfikowana, tutaj jest słowo przeciwko słowu.
- Prokurator już wtedy miała bardzo poważne wątpliwości co do przedstawionego przez pokrzywdzonego przebiegu zdarzenia – mówi Krzysztof Garbala z Prokuratury Rejonowej w Zabrzu.
- Dla mnie jest śmieszne, jak Wiktoria opowiada, że Adam T. poszedł na policję i złożył zeznania. Jest słowo przeciwko słowu i ją zatrzymali. A ja idę do prokuratury, przedstawiam dowody, przedstawiam inne osoby pokrzywdzone w identyczny sposób jak ja, a pan prokurator mi daje umorzenie. Nie rozmawiamy o osobie, która sobie robi praktykę dwumiesięczną w oszustwie. Dla niego to jest źródło utrzymania – podsumowuje pani Mariola.
Adama T. nie udało nam się zastać w jego rodzinnym domu.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl