Pozwolili budować, teraz przed drzwiami poprowadzą obwodnicę

Karolina i Tomasz Chmarowie oraz rodzice pana Tomasza mieszkają w Białymstoku. W 2009 roku rodziny otrzymały pozwolenie na budowę domu. Już wtedy Chmarowie wiedzieli o planach budowy obwodnicy i dostosowali nieruchomość tak, by nie kolidowała z inwestycją. Od trasy miało ją dzielić 12 metrów. Po latach urzędnicy zmienili plany. Teraz zostawili Chmarom zaledwie 4 metry podwórka!

- Architekt dostosował się do planów zagospodarowania przestrzennego. Usytuowanie domów było tak zaprojektowane, aby umożliwić nam swobodny dojazd do obydwu domów – opowiada Tomasz Chmaro.

Chmarowie domem oraz spokojem cieszyli się krótko. W tym roku postanowili zgłosić do magistratu budowę ogrodzenia. Wtedy okazało się, że nie tylko nie postawią płotu, ale również, że urząd miasta przesunął inwestycję pod same drzwi ich domu.

- W urzędzie przedstawiono mi mapę, z której wynika, że na naszym obszarze ma być droga rowerowa, chodnik i pas zieleni – opowiada Tomasz Chmaro.

- Państwo Chmarowie byli informowani na bieżąco, jak ta trasa będzie wyglądała. Z informacji, które uzyskałam z departamentu merytorycznego, wiem, że tam jest stały kontakt z państwem – przekonuje Katarzyna Ramotowska z Urzędu Miasta w Białymstoku.
 
Chmarowie nie zgadzają się z takim usytuowaniem obwodnicy. 7 lat temu droga miała znajdować się w odległości 12 metrów od domu, dziś pozostawiono im jedynie 4 metry. Rodzina nie może odgrodzić się od drogi, a miasto nie chce postawić ekranów akustycznych. Jedyną granicą od drogi będzie pas zieleni, ścieżka rowerowa i chodnik.

- W głowie się to nie mieści, że będziemy w ten sposób funkcjonować. Po otworzeniu drzwi nasze dziecko będzie od razu mogło wybiec na drogę - mówi małżeństwo.

- Na 4 metrach nie ma żadnej możliwości, żeby beczkowóz wjechał i wypompował szambo. Nie wiem, może wiaderkami będziemy wynosić, bo innej możliwości nie ma – zaznacza Sławomir Chmaro, ojciec pana Tomasza.

- To są wielomiesięczne analizy, konsultacje z mieszkańcami tak, aby wypracować najbardziej korzystną wersję – broni nowego rozwiązania Katarzyna Ramotowska z Urzędu Miasta w Białymstoku.
Reporter: Czyli 4 metry to jest wystarczająco?
- To nie jest kwestia iluś metrów, tylko kwestia spójnego rozwiązania, logicznego i najlepszego nie ze względu na jedną osobę, ale także na okoliczne działki i domy.

- Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest niezabieranie nam aż tak dużej ilości ziemi. Niech miasto nam nie zostawia tych 12 metrów, ale przynajmniej 8, żebyśmy mogli się ogrodzić i mogli manewrować pod domami – apeluje pan Tomasz.

Chmarowie twierdzą, że miasto celowo przesunęło obwodnicę pod drzwi ich domu. Mimo że inwestycja ruszy lada dzień, rodziny do dziś nie wiedzą, jakiej wysokości dostaliby odszkodowanie.

- Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że te wyliczenia prezentowane przez gminę zawsze są zaniżone o 30-40 procent w stosunku do rzeczywistej wartości przejmowanych nieruchomości – informuje Jakub Radlmacher, pełnomocnik rodziny.

- Czujemy się pokrzywdzeni i oszukani. Nie może być tak, że najpierw się ludziom zezwala na budowę domu, a później zabiera teren – podsumowuje Tomasz Chmaro.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska
kszumielewicz@polsat.com.pl