Dziecko Polki do ojca Francuza - zdecydował sąd w Brzegu

Rozpaczliwe wołanie Polki o pomoc. Aleksandra Cools po sześciu latach małżeństwa i dwóch latach spędzonych wspólnie we Francji uciekła z córką od męża Francuza. Twierdzi, że stosował on przemoc i nie mogła walczyć o dziecko za granicą, bo została odcięta od pieniędzy. W Polsce zderzyła się z gorzką rzeczywistością. Sąd w Brzegu przychylił się do wniosku ojca i uznał, że 6-letnia Amelia ma jechać do Francji.

W 2007 roku we Wroclawiu pani Aleksandra poznała o 17 lat starszego Francuza. Zamieszkali razem w Polsce. W 2009 roku pobrali się i urodziła się ich córka Amelia.

- Traktowałam Europę jako otwartą przestrzeń bez granic, nie zakładałam czarnych scenariuszy. Kontrakt mojego męża skończył się pod koniec 2012 roku. Wspólnie stwierdziliśmy, że przeprowadzka do Francji będzie dobra dla dziecka, mąż miał tam dom – opowiada pani Aleksandra Cools.

Ale życie we Francji nie okazało się sielanką. Ze wspólnych planów nic nie wyszło. Pani Aleksandra coraz częsciej myślała o rozwodzie.

- Kiedy doszło do przemocy domowej, zdecydowałam, że daję parę miesięcy na naprawę sytuacji.  Prosiłam męża o przejście przez terapię, powiedział, że nie ma takiej potrzeby, bo z nim wszystko jest w porządku – wspomina Aleksandra Cools.

W 2015 roku postanowiła zakończyć swoje małżeństwo, ale - jak twierdzi - nie mogła zrobić tego we Francji, bo mąż zablokował jej dostęp do wspólnego konta, a opieka społeczna oferowala jedynie pobyt w ośrodku dla uchodźców. Dlatego zdecydowała się na desperacki krok.

- Udałam się na posterunek policji, zgłosiłam fakt opuszczenia domu, jak zakłada to prawo francuskie, podałam adres moich rodziców w Polsce i wyjechałam – mówi.

Od razu po powrocie do Polski pani Aleksandra złożyła wniosek o zabezpieczenie pobytu córki przy niej. Dwa miesiące później taki sam wniosek został złożony we Francji przez jej męża. Ale to Francuzi rozpatrzyli go pierwsi pod nieobecność Polki. Nakazali powrót dziecka do ojca.

Zdaniem pani Aleksandry Francuzi szybciej orzekli w sprawie opieki nad dzieckiem, bo ojciec w swoim wniosku, „opartym na kłamstwie“, stwierdził, że jest ona alkoholiczką i osobą niezrównoważoną psychicznie. - To są jedyne sytuacje, kiedy sąd francuski musi tak postąpić – dodaje.

Również w Polsce nad panią Aleksandrą zaczęły zbierać sie czarne chmury. Jej mąż złożył w brzeskim sądzie wniosek o powrot dziecka do Francji w trybie konwencji haskiej.

- Sąd zdecydował, że dziecko powinno mieszkać z ojcem we Francji, wydał postanowienie o wydaniu dziecka. To nie są łatwe tematy, że możemy jedną decyzją, w jeden dzień, zmienić centrum wszechświata dziecka. Nie można liczyć na to, że polskie sądownictwo nas obroni
i powie: o, świetnie, że przyjechaliście, witamy. Konwencja haska niestety mówi, że nie – tłumaczy Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu.

- Czułam się upokorzona, że nie mamy żadnego wsparcia w naszym kraju. Cały czas naiwnie wierzyłam, że ktoś mi pomoże – mówi Aleksandra Cools.

Skontaktowaliśmy się z mężem pani Aleksandry. Mężczyzna twierdzi, że nie chodzi mu o pozbawienie żony praw rodzicielskich, tylko powrot dziecka do Francji.

- Problem polega na tym, że jestem od ponad roku 1700 km od mojego dziecka i walczę, żeby mieć dziecko z powrotem. Moja żona zrobila coś, co jest nielegalne, niemoralne i dlatego sąd zdecydował, że ona nie zachowuje się odpowiedzialnie. Dlatego podjęto decyzję, żeby przenieść władzę rodzicielską. Moja żona nie szanuje ojca dziecka, nie szanuje też sądu – powiedział.

Pani Aleksandra złożyla odwołanie we Francji i w Polsce. Wierzy, że uda jej się zostać z córką w Polsce. Popiera ją prokuratura.

- Prokurator uznał, że niezbędne jest określenie, czy dla dziecka nie będzie to już krzywda, czy powrót do Francji nie będzie zbyt dużym szokiem. To powinien zbadać sąd – oświadcza Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

- Stwierdziłam, że jeśli nie moge liczyć na swój kraj, na polski wymiar sprawiedliwości, to będę liczyła na to, że dotrę do jak najszerszego grona odbiorców, żeby sądy w Polsce zastanowiły się, jak traktują matkę Polkę, a przede wszystkim, jak traktują małego polskiego obywatela – podsumowuje pani Aleksandra.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Dzierzba

pbak@polsat.com.pl