"Oszukałem dużo ludzi - w miesiąc mieliśmy 35 mln zł obrotu"
Dziesiątki milionów złotych obrotu, szokująco wysokie, ukrywane przed klientami, prowizje udzielanych kredytów i setki poszkodowanych osób - taki obraz działalności Europejskiej Grupy Finansowej Council z Wrocławia rysuje jej były pracownik. Tylko na Dolnym Śląsku jej praktykami zajmuje się pięć prokuratur, a akta sprawy w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu liczą już 59 tomów!
Pierwszy raz działalność Europejskiej Grupy Finansowej Council pokazaliśmy w sierpniu tego roku. Ofiarą biura padł pan Radosław i jego mama Anna Dwornik, która miała być gwarantem kredytu. Pożyczka miała być jedna. Zostały cztery, na ponad 130 000 zł. Jak tłumaczy Anna Dwornik, mechanizm był taki, że proponowano kredyty na coraz lepszych warunkach, pieniędzmi, z których miały być spłacone poprzednie. - Żaden, na dzień dzisiejszy nie jest zamknięty – opowiadała.
Po emisji materiału zgłosił się do nas były pracownik firmy. Przez 6 miesięcy pracował w Europejskiej Grupie Finansowej Council. Zdradził nam kulisy tej pracy.
- Przychodziła pani z waloryzacją 1200 zł emerytury, jeszcze jej 400 zł komornik zabierał, a miała 4500 zł raty kredytu. Pracownicy zrobili to z pełną premedytacją, mają z tego prowizję. Jest 6000 zł premii, jak się sprzeda kredyty za 250 000 zł. Czasem w jeden dzień wszyscy robili tę premię. Dziennie przyjmowaliśmy około 40 osób. Pamiętam, że w miesiąc mieliśmy 35 milionów zł obrotu- opowiada nam były pracownik.
To fragment dziennikarskiej prowokacji w biurze firmy, gdzie udaliśmy się podszywając się za potencjalnego klienta.
Reporter: Wyczytałam, że można dostać kredyt niezależnie od sytuacji w BIK-u i chciałam się dowiedzieć, jak to wygląda.
Pracownica: Zajmujemy się też czyszczeniem BIK-u, więc nawet jeżeli są tam jakieś wpisy negatywne, które nie pozwalają zaciągnąć kredytu, to staramy się je wyczyścić.
Reporter: A ile tego kredytu mogłabym dostać?
Pracownica: Z wpisem komornika do 40 tys. zł, a jeżeli są tylko zwykłe wpisy, to nawet więcej.
- Czyszczenie w BIK-u, to jest tylko chwyt marketingowy. Wiadomo, że jak osoba jest zadłużona, to nie dostanie kredytu, dlatego mówi się o osobie wsparcia. Te osoby brały kredyt na tę drugą osobę, wmawiając jej, że ona jest tylko potrzebna do uruchomienia pieniędzy – wyjaśnia były pracownik firmy.
Liczba osób, które czują się oszukane, lawinowo rośnie. Wśród nich jest 66-letni Zbigniew Palczewski, emerytowany górnik. Kilka miesięcy temu jego sąsiad poprosił go o pomoc w uzyskaniu pożyczki.
- Poprosił, żeby jechać z nim do Sosnowca, żeby mu kredyt podżyrować, 5-6 tys. zł, w tych granicach chciał - mówi Zbigniew Palczewski.
Mężczyzna twierdzi, że o tym, że nie jest żyrantem, a głównym kredytobiorcą, dowiedział się kilka dni później przy bankomacie. Na jego konto wpłynęło 68 000 zł!
- Ja otrzymałem z Alior Banku 108 000 zł w tym 40 000 zł wzięli prowizji, bo na konto moje wpłynęło 68 000 zł – mówi pan Zbigniew.
Informację o około 40-procentowych prowizjach potwierdza nam były pracownik firmy. Jak przekonuje, klient dowiaduje się o niej, gdy dostanie pierwszą ratę do zapłaty. - Ale wtedy już nie może nic zrobić, bo wszystkie zgody podpisał – opowiada i dodaje: „Pamiętam, jak jacyś państwo przyszli z prawnikiem. Nic nie mógł rozczytać z umowy. Zadał więc jedno pytanie: jaka jest prowizja za kredyt? To jak już musieli powiedzieć, to wybuchł śmiech i wszyscy poszli. Z kwoty 400 000 zł było 180 000 zł prowizji dla biura samego”.
Pan Zbigniew wypowiedział bankom zawarte pożyczki, a pieniądze odesłał. Ale jak twierdzi, to nie rozwiązało kłopotów, bo Europejska Grupa Finansowa Council żąda od niego spłaty blisko 40 tys. zł prowizji.
To fragment oświadczenia rzecznika prasowego Europejskiej Grupy Finansowej Council:
„Wszelkie działania Europejskiej Grupy Finansowej Council S.A. z/s we Wrocławiu są zgodne z prawem. Ponad wszelką wątpliwość w naszej ocenie działalność firmy jest zgodna z normami etycznymi. Spółka dokłada wszelkich starań, aby oferowane przez nią usługi świadczone były według najlepszej wiedzy i z najwyższym profesjonalizmem.”
- Podejrzewamy, że liczba pokrzywdzonych osób w tej sprawie może wynieść nawet kilka tysięcy, gdyż codziennie do prokuratury wpływają nowe zawiadomienia. Są to osoby starsze, schorowane, niedołężne, nawet w jednym przypadku jedną z osób jest osoba całkowicie ubezwłasnowolniona – informuje Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
- Czuję się oszustem, oszukałem dużo ludzi. Żądza pieniądza przysłania wszystkie inne wartości – dodaje były pracownik firmy.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl